Pieniądze z KPO zaczynają być odblokowywane – czy można już mówić o końcu kryzysu w inwestycjach kolejowych, tak zależnych od funduszy unijnych?
Patrzymy z nadzieją i dużą wiarą, że nowy rząd zrobi wszystko, co jest możliwe, żeby te środki przyszły do Polski jak najszybciej – duża część planowanych inwestycji rządowych i samorządowych jest zależna od otrzymania tych pieniędzy. Ale KPO to nie wszystko, konieczne jest też jak najszybsze uruchomienie środków z pozostałych funduszy unijnych, jak CEF czy FEniKS. Na przykład dla inwestycji kolejowych udział KPO to 13 proc., CEF-u 16 proc., a FEniKS-a 28 proc. Przed nowym rządem duża praca, żeby jak najszybciej efektywnie pozyskać środki ze wszystkich źródeł. Czekamy na konkretne działania rządu i UE. Jestem optymistą, Polska ma duże doświadczenie w pozyskiwaniu środków unijnych. Cały rynek na to liczy.
Na papierze rynek inwestycji kolejowych wygląda imponująco. Gdyby zostały zrealizowane te plany, które ustępująca władza przygotowała, to na 2024 r. przewidziano nakłady 17 mld zł, na 2025 r. 13,7 mld zł, na kolejne lata: 12,4 mld, 14,8 mld, 13,2 mld, 11,6 mld i 12 mld zł – więc to są ogromne kwoty.
Jeśli idzie o samorządy, to one – podobnie jak wykonawcy – czekają na ruchy rządu, głównie w sprawie KPO.
Jako grupa nie możemy narzekać. Wartość portfela zamówień to ponad 2 mld zł, liczymy na zawarcie przynajmniej dwóch kontraktów z „poczekalni” o wartości 500 mln zł.