Indeks WIG-budownictwo ma za sobą imponujący rajd, w samym lipcu notowania wzrosły o ponad 16 proc., do 6,1 tys. pkt, poziomu najwyższego od 2008 r. Odkąd giełdowe indeksy zaczęły odbijać w październiku ub.r., grupujący szerokie spektrum spółek związanych z budownictwem indeks zyskał niemal 80 proc.
Lipcowy skok to w zasadzie zasługa rynkowego i indeksowego hegemona, Grupy Budimex. Kurs największego w Polsce generalnego wykonawcy, z największym udziałem w WIG-budownictwo, w samym lipcu wzrósł o 26 proc., do 453 zł, bijąc nowe historyczne maksima. Pozostałe spółki nie są w tak ewidentnym trendzie.
Olbrzymi potencjał
Budownictwo to od miesięcy mieszanka entuzjazmu (dobre wyniki pokazywane w sprawozdaniach) i obaw (spowolnienie, możliwość pozyskiwania zleceń, walka cenowa o kontrakty, przyszła rentowność).
Na papierze rynek wygląda bardzo dobrze. Według firmy analitycznej Spectis łączna wartość 960 największych realizowanych i planowanych inwestycji w 16 regionach Polski szacowana jest na 865 mld zł, wobec 690 mld zł rok wcześniej. Wzrost wartości to efekt głównie przyrostu inwestycji energetycznych oraz powszechnego wzrostu wycen, napędzanego inflacją. Na realizowane projekty przypada 152 mld zł, a na planowane – 713 mld zł.
– Jak co roku prezentowane przez nas zestawienie największych inwestycji wygląda bardzo obiecująco. W rzeczywistości w przypadku dużej części projektów pojawią się różnego typu opóźnienia. Tradycyjnie też część nie wyjdzie poza fazę wstępnej koncepcji, natomiast z pewnością zastąpią je inne, których dużej części jeszcze nawet nie znamy – komentuje Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego w Spectis. – Taka jest jednak specyfika branży budowlanej, oraz projektowo-inżynierskiej, że wiele projektów łapie znaczące opóźnienia. Co więcej, planowa realizacja wszystkich inwestycji i tak jest nierealna, gdyż branży zwyczajnie zabrakłoby mocy przerobowych, a ceny usług budowlanych poszybowałyby do rekordowych poziomów. Sama jednak obecność w „poczekalni” tak długiej kolejki świadczy o tym, że w ciągu najbliższej dekady polskiemu budownictwu nie grozi niedobór inwestycji – dodaje.