W I kwartale br. sprzedaż mieszkań w sześciu największych aglomeracjach sięgnęła 10,4 tys. – oszacowali eksperci JLL. Szok wywołany pandemią, inflacją i wybuchem wojny przełożył się na spadek sprzedaży o 47 proc. wobec rekordowego w historii analogicznego okresu zeszłego roku i o prawie 31 proc. wobec IV kwartału. Zdaniem ekspertów czeka nas w tym roku wyraźny spadek sprzedaży – będący efektem niższego popytu, ale i podaży.
Kredytowa zapaść
JLL jako sprzedaż zalicza również płatne umowy rezerwacyjne, łatwiejsze do zerwania niż deweloperskie. Raportowana sprzedaż netto to liczba lokali, które w danym kwartale znalazły nabywców, pomniejszona o rezygnacje. Tych, w pełnym wstrząsów I kwartale br., było więcej niż zwykle – „pożarły" około 10 proc. sprzedaży brutto przy przeciętnym odsetku 3–5 proc. Jednak w II kwartale 2020 r., kiedy wybuchła pandemia, rezygnacje obniżyły sprzedaż o aż 24 proc.
Eksperci spodziewają się, że II kwartał br. wypadnie pod względem sprzedaży netto gorzej niż początek roku. Po pierwsze, transakcji będzie mniej, po drugie, wpływ rezygnacji będzie nieco większy. Część potencjalnych klientów bowiem w marcu rzutem na taśmę składała wnioski kredytowe – przed kwietniowym zaostrzeniem polityki badania zdolności. I część nie dostanie pożyczki, co poskutkuje anulowaniem rezerwacji.
Dalszy wzrost stóp procentowych i rekomendacja S nakazująca bankom sprawdzać, czy potencjalny kredytobiorca wytrzyma wzrost stóp o jeszcze 5 pkt proc. od bieżącego poziomu, mocno zdławi popyt. Popyt gotówkowy może być nadal aktywny, choć już nie w takim stopniu, jak w poprzednich latach.