Prawie 1,2 mld zł w portfelu zamówień, dla których w dużej mierze zabezpieczone są dostawy materiałów, oraz 312 mln zł gotówki netto to mocna poduszka na trudne czasy. Dziś trudno cokolwiek prognozować, ale biznes prowadzić trzeba. Jak perspektywy ocenia generalny wykonawca linii kolejowych i tramwajowych?
Bardzo niepewne czasy
Prezes Grzegorz Grabowski pozytywnie ocenił to, że po okresie posuchy na rynek w ostatnim czasie napłynęły od PKP PLK przetargi o łącznej wartości 12 mld zł. Zdaniem menedżera, ponieważ to w większości duże zlecenia i takie też są wymogi dla firm, konkurencja nie powinna być liczna i skutkująca ostrą walką cen, jeśli wszyscy będą się zachowywać racjonalnie. Szczególnie, że kalkulowanie oferty jest gigantycznym wyzwaniem w kontekście najazdu Rosji na Ukrainę.
– Pojawiają się głosy, czy nie lepiej przełożyć rozstrzyganie przetargów, ale to nie jest dobry pomysł. W tym szczególnym otoczeniu na pewno kluczowa jest komunikacja zamawiającego z wykonawcami. Trzeba rozmawiać o szybszym rozliczaniu robót, o zapewnianiu przedsiębiorstwom płynności i braniu pod uwagę wszelkich nadzwyczajnych czynników mogących wpłynąć na ostateczne koszty i harmonogramy kontraktów. Za nami dwa lata działania w rzeczywistości pandemii, które dowiodły, że taka współpraca jest możliwa, jednak teraz sytuacja jest nieporównywalnie cięższa i rynek nie jest w stanie wziąć całego ryzyka na swoje barki – zaznaczył prezes Grabowski.
Spółka podała, że w przypadku zleceń z portfela 91 proc. podstawowych materiałów jest zabezpieczone. Jeśli chodzi o przyszłe kontrakty, Grabowski powiedział, że na razie nie widać problemów z dostępnością materiałów, w tym szyn, których głównym dostawcą jest ArcelorMittal Poland. Jak jednak rozwinie się sytuacja – trudno przewidzieć.