Jarosław Popiołek, prezes Mostostalu Warszawa, po III kwartale podtrzymuje nieoficjalne szacunki, że sprzedaż grupy może zwiększyć się w tym roku co najmniej o 15 proc. (w 2008 r. wyniosła 2,21 mld zł). Dodaje, że istnieją spore szanse na to, iż przynajmniej proporcjonalnie wzrosną również jej zyski (w minionym roku zysk netto przypisany akcjonariuszom jednostki dominującej sięgnął 81,1 mln zł).
Czego można się spodziewać w 2010 r.? – Wiele wskazuje na to, że kolejny rok również będzie rokiem wzrostowym, gdyż pod tym kątem przygotowywaliśmy portfel zleceń – mówi Popiołek. – Nie chciałbym jednak już teraz deklarować, jaka będzie dynamika sprzedaży, gdyż dużo zależało będzie od tego, z jakimi obrotami zakończymy ten rok – zaznacza.
[srodtytul]Groźna walka cenowa[/srodtytul]
Szef budowlanej grupy przyznaje, że spółka wciąż buduje portfel zamówień na 2010 r. W ostatnich dwóch kwartałach tego roku bardzo nasiliła się bowiem konkurencja wśród firm budowlanych. – Opóźniliśmy niektóre nasze działania, gdyż rynek nie pozwalał na pozyskiwanie tak dobrych dużych kontraktów, jak to miało miejsce wcześniej – przyznaje Popiołek. Uspokaja jednak, że ten stan rzeczy nie ma teraz większego wpływu na sytuację spółki. – Jesteśmy obecni nie tylko w segmencie wielkich przedsięwzięć infrastrukturalnych. Przed walką cenową na poziomie megaprojektów się zabezpieczamy, intensyfikując działania na rynkach lokalnych – mówi.
Szef Mostostalu liczy na to, że w kolejnych miesiącach walka cenowa nie będzie tak silna. – Konkurencja jest czymś normalnym. Fakt, że przetargi wygrywają pozbawione zaplecza firmy, które deklarują wykonanie zleconych prac za 40 proc. budżetów inwestorskich, może narazić wiele inwestycji na niepowodzenie – ocenia szef Mostostalu.