Kiepską koniunkturę w branży budowlanej widać przede wszystkim w znacznie niższych przychodach ze sprzedaży, które w I półroczu spadły poniżej 100 mln zł i były niższe aż o 23 proc. od wyniku w analogicznym okresie rok wcześniej. O prawie 13 mln pogorszył się również wynik netto, który w I półroczu br. wyniósł 2,51 mln zł na minusie. Mimo to na giełdzie w dłuższym okresie spółka radzi sobie świetnie i trudno tam dostrzec jakiekolwiek oznaki większej korekty. Od początku roku walory Ulmy podrożały już o 32 proc. i w środę inwestorzy płacili za nie 56 zł. Od debiutu w 1997 r. kurs spółki wzrósł o 258 proc.

Zdaniem Piotra Zybały, analityka DI BRE Banku, słabsze wyniki finansowe nie powinny być zaskoczeniem, tym bardziej że Ulma jest silnie uzależniona od koniunktury w sektorze budowlanym, a ta w I półroczu była wyjątkowo niekorzystna. W ostatniej wydanej przez dom inwestycyjny rekomendacji analitycy obniżyli rekomendację dla spółki z „kupuj" do „trzymaj". Powód? Ulma przekroczyła cenę docelową.

– Liczę, że w 2014 r. zacznie się poprawiać dynamika w całej branży budowlano-montażowej, firmy będą miały więcej pracy, a to doprowadzi do wyższych przychodów i marż – mówi analityk i dodaje: – Ulma skorzysta również na ożywieniu w segmencie budownictwa energetycznego, na które jest dobrze przygotowana, oraz na eksporcie, zwłaszcza na rynek w Kazachstanie, który dynamicznie się rozwija.