To, co wydarzyło się w marcu na rynku, zaskoczyło wielu brokerów. Jak podpowiada logika, mocna przecena powinna skutecznie zniechęcić inwestorów indywidualnych do giełdy. Nic bardziej mylnego. Znowu zaczęli oni szturmować domy maklerskie. Nie dość, że uaktywnili się ci, którzy już wcześniej mieli do czynienia z giełdą, to jeszcze zaczęły się pojawiać zupełnie nowe osoby. Najlepiej świadczą o tym statystyki opublikowane przez KDPW. Wynika z nich, że na całym rynku w marcu przybyło 28,8 tys. rachunków maklerskich.
Takiej skali wzrost do tej pory zarezerwowany był dla wielkich prywatyzacji, które już dawno się skończyły. Maklerzy w ostatnich latach powtarzali z kolei w nieskończoność, że przyciągnięcie na rynek nowych inwestorów graniczy z cudem. Latami czekano na wykreowanie się mocnego trendu wzrostowego, który mógłby być magnesem na inwestorów indywidualnych. Paradoksem jest więc fakt, że drobnych graczy na rynek przyciągnęły spadki, chociaż – aby być bardziej precyzyjnym – trzeba powiedzieć, że skusiły ich akcje spółek, które zostały przecenione nawet o kilkadziesiąt procent. Z jednej strony branża maklerska, która jest w permanentnym kryzysie, w końcu zaczęła oddychać pełną piersią. Ale z drugiej pojawiły się znaki zapytania. Czy marcowy szturm detalu na giełdę będzie tylko epizodem? Czy można zrobić coś, aby zatrzymać inwestorów na rynku na dłużej?
Kto zarobi, ten zostanie
Maklerzy zgodnie przyznają, że marzec był wyjątkowy, ale jednocześnie podkreślają, że pozytywny trend jest widoczny także w kwietniu. Raczej nie ma co się spodziewać takiego przyrostu rachunków jak w ubiegłym miesiącu, ale jest szansa na podtrzymanie pozytywnego trendu. Wszystko za sprawą utrzymującej się dużej zmienności. Indeksy wciąż także odrabiają poniesione wcześniej straty. Dość powiedzieć, że w kwietniu WIG20 zyskał ponad 6 proc. Taka stopa zwrotu kontrastuje m.in. z coraz niższym oprocentowaniem lokat bankowych, które dodatkowo spadło po ostatnich obniżkach stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.
– Jeśli ktoś do tej pory nie inwestował, a chciałby zacząć, to jest to niewątpliwie dobry moment. Przy realnie ujemnych stopach zwrotu z lokat czy części obligacji akcje są tym rodzajem aktywów, który historycznie mógł nam zapewnić zyski przekraczające inflację w średnim i długim terminie. W krótkim horyzoncie kursy spółek spadły, więc na rynku dostępnych jest wiele okazji. Także w odniesieniu do np. obligacji korporacyjnych – przyznaje Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP. Rynek wciąż jednak charakteryzuje się sporą zmiennością, a to z kolei może być pułapką dla tych, którzy liczą, że łatwo i szybko zarobią pieniądze.
– Obecny rynek stwarza dobre warunki dla inwestorów poszukujących zmienności oraz krótkoterminowych, wręcz kilkudniowych, trendów. Jest to wielce ryzykowny typ aktywności na rynku giełdowym i odpowiedni wyłącznie dla doświadczonych inwestorów z wysokim poziomem tolerancji ryzyka. Na mobilizację tej grupy inwestorów wskazuje wyraźny wzrost aktywności na rynku kontraktów terminowych w marcu i kwietniu na GPW – wskazuje Jerzy Nikorowski, zastępca dyrektora BM BNP Paribas Bank Polska.