Jeśli mówić o jakiejkolwiek sezonowości usług w branży maklerskiej, to z pewnością w trend ten wpisują się konta IKE i IKZE. Pod koniec roku przypominają sobie o nich zarówno inwestorzy, jak i sami brokerzy, którzy kładą szczególny nacisk na promocję tych rozwiązań. I chociaż IKE i IKZE to wymierne korzyści podatkowe dla osób, które z nich korzystają, to wciąż można mówić o nich jako o produktach niszowych. Co prawda zainteresowanie nimi też rośnie, ale brokerzy zgodnie podkreślają, że nadal jest bardzo dużo do zrobienia. Dlaczego więc mimo wszystkich swoich zalet IKE i IKZE nie podbiły jeszcze serc inwestorów?
Niemiłe, emerytalne doświadczenia
Liczby dotyczące maklerskich IKE i IKZE, które publikowane są przez Komisję Nadzoru Finansowego, nie pozostawiają żadnych złudzeń. Na koniec I półrocza 2020 r. domy maklerskie prowadziły 45,5 tys. kont IKE oraz 20,6 tys. IKZE. Nijak ma się to do statystyk KDPW, które wskazują, że wszystkich rachunków maklerskich na naszym rynku jest około 1,3 mln. Nawet zakładając, że faktycznie co trzecie konto można uznać za aktywne (dokonywane są na nim transakcje bądź przechowywane są aktywa), daje to około 430 tys. rachunków (według danych GPW w I półroczu aktywnych co prawda było nieco ponad 200 tys. kont, ale definicja ta uwzględnia tylko konta, na których dokonano transakcji). Konta IKE i IKZE giną więc w tłumie.
Dziwi to, szczególnie że pieniądze zgromadzone na kontach IKE są zwolnione z podatku Belki (przy spełnieniu określonych warunków). W przypadku IKZE ulga podatkowa powstaje już na początku oszczędzania. Wpłaty można bowiem odliczyć od podstawy opodatkowania w rocznym rozliczeniu PIT. Nawet to jednak nie przekonuje inwestorów do masowego skorzystania z tych usług.
– Nie znamy prostej diagnozy odpowiadającej na pytanie, dlaczego inwestowanie na IKE i IKZE nie jest powszechne – mówi Jacek Rachel, prezes DM BDM. – Prawdopodobnie głównym powodem jest generalny brak skłonności Polaków do oszczędzania, zwłaszcza długoterminowego – dodaje. W podobnym tonie wypowiada się Paweł Kolek, dyrektor departamentu rynku wtórnego w DM BOŚ. – Nasze społeczeństwo cechuje się brakiem wiary we wszystkie rodzaje produktów przeznaczonych do oszczędzania na emeryturę – mówi Kolek. Doświadczenie związane z produktami emerytalnymi też zresztą nie ułatwiają tej wiary. Demontaż OFE skutecznie zniechęcił społeczeństwo do wszystkich rozwiązań emerytalnych, które wrzucane są do jednego worka, na równi (co oczywiście jest niesłuszne) z OFE. Przekonali się o tym m.in. twórcy PPK, a od lat odczuwają to także firmy oferujące IKE i IKZE. Tymczasem Paweł Kolek wskazuje, że indywidualne konta prowadzone z myślą o emeryturze są nie tylko właściwe, ale wręcz powinny być pożądane przez inwestorów giełdowych.
– Odnosząc się tylko do klientów biur maklerskich, naszym zdaniem każdy inwestor giełdowy powinien posiadać IKE, a posiadający dochody z pracy również IKZE. Wielokrotnie przekonywaliśmy klientów do tego rodzaju kont poprzez blogi, bezpośrednie rozmowy czy też różnego rodzaju akcje marketingowe. Obecnie wielu bezstronnych blogerów i serwisów internetowych opisuje te zagadnienia i zachęca do korzystania z tych kont, a dostęp do obiektywnej informacji jest bardzo ułatwiony – wskazuje Kolek.