- Podtrzymujemy zamiar sprzedaży mBanku. Ale muszę podkreślić, że sprzedamy go tylko, jeśli uzyskamy właściwą cenę. W innym wypadku byłoby to głupie – poinformowała Bettina Orlopp, członek zarządu Commerzbanku ds. prawnych, podczas dzisiejszej telekonferencji.
W grudniu Martin Zielke, prezes Commerzbanku, mówił, że celem jest przeprowadzenie transakcji do końca tego roku. Jednak we wtorek niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" podał bazując na nieoficjalnych informacjach, że słabsze niż oczekiwano realne zainteresowanie może spowodować, że Niemcy mogą nie uzyskać odpowiedniej wyceny i odłożą sprzedaż mBanku. Reuters donosił wcześniej, że ofertę złożył kontrolowany przez państwo Pekao. I choć według „FAZ" nie jest to jedyna oferta – bo złożyć je miały także amerykańskie fundusze private equity Apollo Global Management i Blackstone – to odpadli z gry i nie są brani pod uwagę. Zatem pojawiła się tylko jedna poważna oferta na mBank, o którym mówiło się wcześniej, że z powodu jego nowoczesności, silnej marki i efektywności ustawi się po niego kolejka chętnych.
Inwestorów odstraszać mają hipoteki walutowe mBanku (są warte blisko 17 mld zł i stanowią 16 proc. jego kredytów) oraz ich sytuacja prawna i komplikacja transakcji w razie ich wydzielenia, co jest konieczne, aby sprzedać mBank za odpowiednią cenę.
Doradcą w procesie jest Goldman Sachs, który wcześniej twierdził, że jest duże zainteresowanie mBankiem (doradza mu JP Morgan), zarówno z Polski jak i spoza. Pod koniec września, zaraz po ogłoszeniu nowej strategii Commerzbanku zakładającej sprzedaż mBanku, ówczesny dyrektor finansowy Stephan Engels sugerował, że wycena mBanku bez franków powinna być zbliżona do tej ING Banku Śląskiego (C/WK wynosi w ostatnich latach 1,7-1,8, dla porównania wycena mBanku z frankami, podbita już przez oczekiwania płacenia premii przez kupującego, oscyluje teraz wokół 1).