Klienci polskich banków od lat nie są rozpieszczani ofertą depozytową. Rosnąca nadpłynność sektora (przewaga depozytów nad kredytami) i wprowadzenie podatku bankowego w lutym 2016 r. przyczyniły się do cięcia stawek lokat i kont oszczędnościowych jeszcze nawet przed pandemią. Nie sprzyjały też stosunkowo niskie – wtedy najniższe w historii – stopy procentowe (referencyjna od marca 2015 r. do wiosny 2020 r. wynosiła 1,5 proc.). Średnie oprocentowanie nowych trzymiesięcznych lokat wynosiło tuż przed pandemią 1,4 proc. I choć zdarzały się oferty nawet na ponad 2 proc., to najczęściej tylko w promocjach, na ograniczony czas i stosunkowo niskie kwoty.
Teraz sytuacja jest inna
Teraz średnio banki oferują 0,3 proc. na trzy miesiące (najnowsze dane Narodowego Banku Polskiego za październik), co przy blisko 7-proc. inflacji oznacza głęboko ujemne realne oprocentowanie (więcej w ramce obok). Jednak w październiku i listopadzie Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopę referencyjną odpowiednio o 0,4 pkt proc. i 0,75 pkt proc., czyli w miesiąc poszła w górę do 1,25 z 0,1 proc. Pojawiły się więc nadzieje, że poprawi się oferta depozytowa i stawki wreszcie pójdą w górę.
W tym wieku tylko dwa razy stawka referencyjna szła mocno do góry. Pierwszy cykl przypadł na okres od końca kwietnia 2007 r. do końca czerwca 2008 r., gdy podniesiono ją z 4 na 6 proc. Średnie oprocentowanie trzymiesięcznych lokat tuż przed tymi podwyżkami oscylowało w okolicach 3,4 proc. Zaczęło iść w górę już od maja 2007 r. i dotarło maksymalnie, pod koniec 2008 r., do 7 proc. (wtedy nadeszły obniżki stóp). Zatem stopa referencyjna w omawianym cyklu urosła o 2 pkt proc., średnie oprocentowanie trzymiesięcznych stawek zaś znacznie bardziej, bo o 3,6 pkt proc. Warto jednak zwrócić uwagę na pozycję płynnościową sektora – w tamtym czasie była znacznie gorsza niż teraz, banki potrzebowały pieniędzy klientów i walczyły o nie, oferując wysoko oprocentowane lokaty. Na początku cyklu podwyżek wskaźnik kredytów do depozytów wynosił dla sektora niefinansowego 100 proc., na koniec zaś już 127 proc., co pokazuje dużą nadwyżkę kredytów nad depozytami (teraz wynosi 82 proc., banki mają więcej depozytów, niż potrzebują). Z tego powodu nie można liczyć, że historia tym razem się powtórzy i oprocentowanie depozytów urośnie mocniej niż stopa referencyjna.
Drugi cykl podwyżek przypadł na okres od połowy stycznia 2011 do początku maja 2011 r. W niecałe pięć miesięcy stawka referencyjna podniesiona została z 3,5 do 4,5 proc. Przed tym ruchem trzymiesięczne lokaty dawały średnio 4,1 proc. w skali roku. Parę miesięcy po podwyżkach, po pełnym dostosowaniu oferty depozytowej, średnie oprocentowanie takich lokat podrosło maksymalnie do 5,5 proc. To kolejny raz, gdy skala wzrostu oprocentowania lokat (1,4 pkt proc.) przekroczyła podwyżkę stopy referencyjnej (1 pkt proc.). Także w tym czasie banki miały niską płynność – wskaźnik kredytów do depozytów sięgał 120 proc.
Poprawa, ale tylko symboliczna
Po dokonanych w październiku i listopadzie podwyżkach stóp procentowych banki bardzo ostrożnie podchodzą do planów podwyższania oprocentowania depozytów. Według nich duża nadpłynność sektora sprawia, że wyższe stopy tylko w umiarkowanym stopniu przełożą się na wzrost cen depozytów. Bankowcy zwracają uwagę, że duży wpływ na ich decyzje będą miały ruchy konkurentów. Pytanie brzmi, który bank, jak duży, kiedy i w jakim stopniu wyłamie się, podnosząc oprocentowanie. To, że tak się stanie, jest niemal pewne: banki będą oferować podwyższone stawki, ale raczej nie po to, aby pozyskać pieniądze (to będą wyjątki), lecz przede wszystkim, żeby przyciągnąć nowych klientów. Np. Pekao przyznał, że taka podwyżka może być dobrą okazją do pozyskania klientów. Alior informował, że rozważa podniesienie stawek dla klientów indywidualnych, bo chce zwiększyć portfel depozytów. Jednak nie chce jednocześnie być jednym z pierwszych, który zdecyduje się na taki ruch. Zarząd wskazuje, że obserwuje rynek i wyjście jako pierwsi z podwyżką byłoby nierozsądne. Według PKO BP, zdecydowanie największego banku w sektorze, banki będą bardzo stopniowo i w umiarkowanym stopniu przekładać wyższe stopy procentowe na oprocentowanie depozytów (mowa o już dokonanych podwyżkach). Bank wskazał, że teraz w sektorze nie występuje presja na wzrost cen czy na istotną konkurencję, jeżeli chodzi o depozyty.