W listopadzie banki udzieliły klientom indywidualnym kredytów mieszkaniowych o wartości blisko 7,2 mld zł, czyli o 31 proc. wyższej niż rok temu – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej udostępnionych „Parkietowi".
Wyższe stopy kłopotem
To niezły wynik, ale już wyraźnie niższy niż rekordowe 8,64 mld zł z października. Listopad okazał się pierwszym miesiącem od lutego, w którym sprzedaż była niższa niż 7,5 mld zł. Na schłodzenie rynku wskazuje też malejąca liczba udzielonych kredytów. W listopadzie było ich 21,1 tys. o 15 proc. mniej niż w październiku. To również najniższy rezultat od lutego, gdy po pandemicznych ograniczeniach podażowych i popytowych rynek hipotek dopiero szykował się do silnego odbicia. Tym, co napędza sprzedaż, jest stale rosnąca średnia wartość udzielanego kredytu. W ubiegłym miesiącu padł nowy rekord – 340,7 tys. zł. To o blisko 14 proc. więcej niż rok temu i aż o ponad 50 proc. więcej niż jeszcze na początku 2018 r. To głównie efekt rosnących cen mieszkań, ale także wyraz rosnących dochodów i zdolności kredytowej Polaków.
Mniejszy popyt na hipoteki widać już od paru miesięcy po malejącej liczbie wniosków o kredyty tego typu. W listopadzie było tylko 36 tys. wniosków. To wprawdzie o 14 proc. więcej niż rok temu (gdy popyt na hipoteki wciąż się odbudowywał po pandemii i banki dopiero zaczynały luzować zaostrzoną wcześniej politykę kredytową, przeszkadzała też druga fala pandemii), ale o 7 proc. mniej niż w październiku. Jeszcze latem było po 42 tys. wniosków miesięcznie, w maju i czerwcu po 48 tys., w rekordowych zaś ostatnio marcu i kwietniu odpowiednio 56 tys. i 51 tys. – W przypadku stabilizacji lub spadku cen na rynku nieruchomości oraz dalszego spadku liczby wnioskodawców przestanie rosnąć średnia wartość wnioskowanego kredytu. W konsekwencji spadnie popyt nie tylko w ujęciu liczbowym, ale i wartościowym. To z kolei wyhamuje, a nawet zmniejszy akcję kredytową w ujęciu wartościowym – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK. Z uwagi na specyfikę udzielania kredytów mieszkaniowych, gdzie od złożenia wniosku do decyzji kredytowej mija około dwóch miesięcy, listopadowe wnioski klientów o finansowanie przełożą się na sprzedaż dopiero w grudniu i styczniu. Ekspert BIK dodaje, że innym ważnym czynnikiem, który może osłabić zainteresowanie Polaków kredytami, są kolejne podwyżki stóp procentowych. – Oznaczają one wprost niższą zdolność kredytową dla osób ubiegających się o finansowanie w bankach – mówi Rogowski.
Przy stawce WIBOR 3M w okolicach 2,25 proc. (ostatnio zbliża się już do 2,4 proc.) zdolność kredytowa spadła względem tej z początku października o 19 proc., czyli np. z 300 tys. zł do 243 tys. zł. Gdyby stawka WIBOR wzrosła o kolejne 0,5 pkt proc., będzie to spadek o 23 proc. od października, a więc zamiast 300 tys. zł potencjalny klient mógłby zaciągnąć kredyt wart maksymalnie 231 tys. zł. Gdyby WIBOR 3M dotarł do 3,2 proc., spadek zdolności kredytowej wyniósłby już 27 proc. i klient mógłby liczyć na 220 tys. zł kredytu. To wartość dużo mniejsza niż obecna średnia wartość zaciąganej hipoteki.