Popandemiczne ożywienie popytu miało pozytywne przełożenie na sytuację spółek przemysłowych, umożliwiając odbudowę przychodów. Równocześnie musiały się one mierzyć z gwałtownie rosnącymi kosztami. Z powodu wzrostu cen surowców, energii, transportu presja na rentowność była mocno odczuwalna. Czy w 2022 roku otoczenie będzie im sprzyjać?
Podwyżki ratunkiem
– Głównym problemem krajowego sektora produkcyjnego w tym roku będą prawdopodobnie rosnące koszty pracy, komponentów itp. Stopniowe wychodzenie światowej gospodarki z pandemii powinno sprzyjać złagodzeniu zaburzeń w łańcuchach dostaw, ale szereg analiz wskazuje, że problemy w dostępie np. do mikrochipów utrzymają się co najmniej do 2023 r., co w obecnym otoczeniu będzie sprzyjać utrzymaniu wysokich cen. Badania krajowego rynku pracy pokazują z kolei, że utrzymują się problemy z zapełnieniem wakatów. Firmy jednocześnie gotowe są do podwyżek płac – wskazuje Piotr Popławski, ekonomista ING Banku Śląskiego.
Dlatego uważa, że kondycję firm w tym roku w dużej mierze zdeterminuje ich zdolność do przerzucania wyższych kosztów na odbiorców. – Badania ankietowe sugerują, że firmy ciągle są na etapie przenoszenia kosztów, a np. wyższe ceny energii nadal rozprzestrzeniają się w łańcuchach produkcji – zauważa.
Problemem nie powinien być natomiast popyt. – W szeregu branż, np. motoryzacji, utrzymują się duże zaległości produkcyjne. Ewentualne problemy mogą mieć jednak np. branże powiązane z budownictwem mieszkaniowym. Dane pokazują, że na przełomie roku popyt na mieszkania zmalał, prawdopodobnie ze względu na wzrost stóp procentowych – wskazuje.
Firmy z perspektywami
W 2021 roku raporty spółek przemysłowych częściej pozytywnie zaskakiwały, niż rozczarowywały. Jak wyglądają perspektywy wynikowe 2022 roku? – Potencjalnych zagrożeń dla spółek przemysłowych jest wyjątkowo dużo, a wśród największych są rosnące ceny surowców, materiałów, usług, presja płacowa. W pierwszych miesiącach roku dochodzą jeszcze obawy związane z zachorowaniami na Covid-19, które dezorganizują pracę. Lista ta jednak była niemal taka sama w roku ubiegłym, a spółki radziły sobie w większości dobrze. Co na to pozwoliło? Po pierwsze, opóźnienie w przełożeniu wzrostu cen surowców za sprawą zrobionych wcześniej zapasów i standardowo kilkumiesięcznych kontraktów na ich dostawy zawartych jeszcze po niższych cenach, a po drugie, rosnące oczekiwania inflacyjne, które pozwalały na stosunkowo łatwe przenoszenie wyższych kosztów na ceny. Wzrost oczekiwań inflacyjnych to bowiem powszechna akceptacja podnoszenia cen – zwraca uwagę Adam Zajler, analityk Millennium DM.