Korekta – okazja do zakupów czy powód do niepokoju?

W 90 proc. przypadków korekty spadkowe to doskonały moment na kupowanie przecenionych akcji. Nie oznacza to jednak, że bezkrytycznie można traktować każdy spadek kursów jako okazję inwestycyjną. Jeśli korekta przerodzi się w bessę, to kupowanie akcji okaże się bolesnym „łapaniem spadającego noża”

Publikacja: 15.02.2010 08:10

Korekta – okazja do zakupów czy powód do niepokoju?

Foto: GG Parkiet

Ostatnie kilkanaście dni przyniosło na warszawskiej giełdzie spadki notowań najsilniejsze od roku. Jak zwykle w takich sytuacjach inwestorzy usłyszeć mogą zupełnie sprzeczne zalecenia ze strony analityków.

Optymiści radzą, by korektę spadkową wykorzystać do odważnego kupowania akcji, twierdząc, że przecena jest przejściowa i wskazując całą gamę argumentów (coraz lepsze wskaźniki gospodarcze, perspektywa poprawy wyników spółek itp.). Jest też grupa graczy, dla których korekta jest nie tyle okazją do uzupełnienia portfela akcjami, lecz w ogóle do rozpoczęcia zakupów (zgodnie z pojawiającą się niekiedy tezą, mówiącą, że w czasie hossy z zakupami lepiej poczekać do czasu pierwszej większej przeceny).

[srodtytul]Dwa obozy[/srodtytul]

Nie wszyscy zgadzają się jednak z takim poglądem. Są też analitycy wychodzący z założenia, że silna przecena na giełdzie jest zazwyczaj objawem jakichś niepokojących zjawisk gospodarczych, które na pierwszy rzut oka trudno dostrzec. Według nich na giełdzie nic się nie dzieje bez przyczyny, więc korekta spadkowa może ostatecznie okazać się początkiem bessy, na długo zanim klarowne staną się przyczyny takiej sytuacji.

Dla części analityków (zwłaszcza tych posługujących się analizą techniczną) solidne spadki nie tylko nie muszą być zachętą do kupowania akcji, lecz wręcz przeciwnie – motywują do szybkiego pozbywania się walorów, zwłaszcza jeśli zostały przebite techniczne poziomy wsparcia.Która filozofia działania jest słuszna? Przecież za każdą z nich przemawiają racjonalne argumenty?

[srodtytul]Bardzo silne spadki to rzadkość...[/srodtytul]

Na rzecz pierwszego z wymienionych obozów (tę grupę analityków i inwestorów nazwijmy „łowcami okazji”) przemawia prosta statystyczna prawidłowość – liczba mało dotkliwych korekt spadkowych na dłuższą metę znacznie przekracza liczbę silnych fal przeceny. Innymi słowy, z czysto statystycznego punktu widzenia jest stosunkowo mało prawdopodobne, że pierwsza lepsza korekta przerodzi się w bessę. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że korekta pozostanie jedynie korektą, a więc okazją do zakupów i zarobku.

Zilustrujmy to danymi z GPW. Na potrzeby badania załóżmy, że przez korektę spadkową rozumiemy spadek od ostatniego (przynajmniej 6-miesięcznego) szczytu do „twardego dna” (czyli do punktu, który nie został już przebity, zanim WIG nie odrobił całych strat z owej korekty). Załóżmy też, że spadek ten powinien wynieść co najmniej 3 proc., by można było mówić o korekcie (mniejsze zniżki pomijamy). W ostatnich pięciu latach (od początku 2005 r.) zdarzyło się łącznie 19 zdefiniowanych w ten sposób korekt.

Jedynie dwie spośród nich przerodziły się w fale spadkowe przekraczające 20 proc. (czyli tradycyjnie uznawane za bessę). Ktoś, kto kupował akcje w czasie korekt spadkowych, bardzo często (aż w 90 proc. przypadków) zarabiał. Z tego punktu widzenia ostatnia przecena na GPW także ma niewielkie statystyczne szanse na przerodzenie się w bessę.

[srodtytul]...ale potrafią zaboleć[/srodtytul]

Obóz sceptyków (przestrzegających przed kupowaniem w czasie korekt) nie może nie zgodzić się z tym potwierdzonym przez dane historyczne argumentem, ale może przeciwstawić mu poważny kontrargument. Co prawda bessy są statystycznie nieczęstym wydarzeniem, ale kiedy już nadchodzą, potrafią mieć katastrofalne skutki dla łowców okazji.

Aby to zobrazować, przeprowadziliśmy symulację. Założyliśmy, że kupujemy koszyk akcji (dla uproszczenia przyjmijmy, że jest on idealnie zgodny ze składem WIG) zawsze, kiedy WIG spada o 5 proc. względem ostatniego (przynajmniej 6-miesięcznego) szczytu. Następnie czekamy do momentu, aż WIG odrobi całe straty z tej korekty. W momencie kiedy sięgnie nowego szczytu, pozbywamy się akcji. Jak się okazuje, zgodnie z zaleceniami łowców okazji, w latach 2003 – 2007 strategia taka przynosiła niezłe wyniki – kapitał urósłby dzięki niej o 150 proc., a zyski przyrastały w stabilnym tempie.

Niestety „kryzysowy” rok 2008 zadał ogromny cios zwolennikom takiej strategii. Gwałtowna bessa całkowicie wykasowała wcześniejsze zyski. Wszystko dlatego, że pierwsza fala przeceny w końcu 2007 r., która przez łowców okazji mogła zostać potraktowana jako kolejna przejściowa korekta, ostatecznie okazała się dopiero wstępem do trendu spadkowego.

[srodtytul]Ostrożnie z zakupami[/srodtytul]

W tym miejscu dochodzimy do prostego, ale kluczowego stwierdzenia łączącego argumenty łowców okazji i sceptyków – kupowanie akcji w czasie korekt spadkowych to strategia dla inwestorów, którzy są w stanie rozpoznać moment, w którym korekta zaczyna nabierać niebezpiecznych rozmiarów.

Wyzwaniu temu można próbować sprostać, stosując różnorodne narzędzia analizy fundamentalnej i technicznej (patrz ramka), choć oczywiście nie jest to łatwe zadanie. Jednym z najprostszych alternatywnych rozwiązań jest założenie, że czas na pozbycie się przynoszących coraz większe straty akcji nadchodzi wówczas, gdy korekta spadkowa przekroczy założony z góry zasięg.

Taki prosty warunek okazuje się dość skuteczny w praktyce. Ponownie sięgnijmy po dane historyczne. Do omówionej wcześniej strategii polegającej na kupowaniu akcji po spadku o 5 proc. dołóżmy warunek mówiący, że straty ucinamy, gdy korekta sięgnie 25 proc. W takim przypadku kosztem niewielkiego zmniejszenia zysków w latach 2003 – 2007 w porównaniu z początkową wersją strategii można byłoby ocalić kapitał przed zdecydowaną większością ostatniej bessy.

Trudno powiedzieć, czy taka prosta strategia sprawdzi się również w przyszłości, a poza tym w czasie długotrwałej hossy jej wyniki nie są w stanie dorównać zwyżce indeksów, ale jedno jest pewne – kupowanie akcji w czasie korekty spadkowej i trzymanie ich bez jakiejkolwiek strategii awaryjnej (na wypadek niepomyślnego rozwoju wydarzeń) w nadziei na szybkie odbicie może być bardzo rozczarowujące.

[ramka][b]Jak rozpoznać moment przełomu?[/b]

Generalnie kupowanie akcji w czasie korekt spadkowych nie jest strategią najbardziej zalecaną przez analizę techniczną. Bardziej uzasadnione teoretycznie jest kupowanie, gdy pojawiają się sygnały kupna w postaci przebicia poziomów oporu (np. szczytów) zgodnie z maksymą: „trend jest twoim przyjacielem”. Mimo to analiza techniczna może być pewną wskazówką dla tych inwestorów, którzy decydują się na wykorzystywanie korekt spadkowych jako okazji do „promocyjnych” zakupów. Obserwując wykres WIG łatwo zidentyfikować formację, która towarzyszyła przeradzaniu się trendów spadkowych w dwie ostatnie potężne bessy. Formacje te kształtowały się w okresie od lipca 2007 do stycznia 2008 oraz od marca do maja 2000 r. Chociaż nie były identyczne pod względem czasu trwania i zasięgu, to przebiegały według tego samego schematu. Pierwszym etapem była silna fala spadkowa, która przez część inwestorów została potraktowana jako kolejna okazja do zakupów (w tej fazie najczęściej w mediach dominują optymistyczne wypowiedzi analityków i ekonomistów na temat koniunktury gospodarczej i braku uzasadnienia dla przeceny na giełdzie). Drugi etap zdawał się to potwierdzać – doszło do mocnego odbicia. Kluczowe było jednak to, że w trakcie tego odreagowania WIG nie zdołał odrobić całych strat. Po pewnym czasie, wraz z wyczerpywaniem sił kupujących, rozpoczynał się trzeci, finalny etap formacji – WIG ponownie zaczął spadać, aż w końcu przebił dołek poprzedniej („pierwotnej”) fali zniżkowej. W tym momencie (wraz z przełamaniem poziomu wsparcia) rozpoczęła się bessa i przyszedł czas na pozbycie się akcji. Uogólniając, można założyć, że z technicznego punktu widzenia bessa zaczyna się wtedy, gdy kolejne dwa szczyty położone są coraz niżej, a indeks przebija poprzedni dołek. [/ramka]

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?