Ostatnie dwa tygodnie na GPW to huśtawka nastrojów. Spośród 10 ostatnich sesji cztery przyniosły zwyżkę, a pozostałe sześć spadki. Inwestorzy i analitycy zadają sobie pytanie, czy ta krótkoterminowa stabilizacja to przygotowania do ataku WIG20 na kwietniowe maksimum, będące jednocześnie rekordem hossy (2604,8 pkt) czy wręcz przeciwnie – wstęp do głębszej korekty.
[srodtytul][link=http://www.parkiet.com/galeria/32,2,922806.html]Styczniowy szczyt – naprawdę tak ważny?[/link][/srodtytul]
W tych rozważaniach przypisuje się często szczególną rolę styczniowemu szczytowi (2489 pkt), który wcześniej (do połowy marca) stanowił poziom oporu, a obecnie spełnia funkcję wsparcia. Faktycznie reakcje rynku wskazują na to, że jest to istotny poziom. W ostatnich dwóch tygodniach dwukrotnie naruszenie tej bariery wywołało kontratak kupujących i pozwoliło na ruch w górę. Pesymiści mogą jednak słusznie wskazać, że na razie odbicia od owej bariery były na tyle słabe, że właściwie w każdej chwili może dojść do kolejnego, być może jeszcze silniejszego ataku podaży. Skoro zaś styczniowe maksimum potwierdza swą rolę jako wsparcie, to jego ewentualne przebicie byłoby sygnałem do przyśpieszenia przeceny i szybkiego niwelowania zysków z rozpoczętej w połowie lutego fali zwyżkowej.
Rozumowaniu takiemu nie można odmówić logiki, ale wydaje się, że dotyczy ono jedynie bliskiego horyzontu inwestycyjnego (kilkutygodniowego), a błędem byłoby wyciąganie na tej podstawie zbyt daleko idących wniosków, dotyczących koniunktury w perspektywie kilku, a tym bardziej kilkunastu miesięcy. Innymi słowy, cofnięcie się WIG20 poniżej styczniowej górki nie będzie miało znaczenia na dalszą metę. Do takiego stwierdzenia skłania obserwacja wydarzeń z ostatnich miesięcy.
W tym okresie cofanie się WIG20 poniżej przebitego wcześniej poprzedniego szczytu hossy oznaczało pogorszenie sytuacji technicznej jedynie na krótką metę, ale nigdy nie doprowadziło do załamania długoterminowego trendu. Od końca lipca 2009 r. do końca marca 2010 r. zdarzyło się aż pięć przypadków osunięcia się WIG20 poniżej poprzedniego maksimum, a mimo to ostatecznie – wbrew pojawiającym się regularnie korektom – przez cały ten okres zyskał łącznie prawie 17 proc. (praktycznie to samo można powiedzieć o amerykańskim S&P 500). W tym kontekście osunięcie się poniżej styczniowego szczytu trudno byłoby traktować jak tragedię.