[srodtytul]Chwiejne ceny akcji...[/srodtytul]
Na początek przytoczmy dobrze znany wielu inwestorom wykres WIG z ostatnich dziewięciu lat, głównie po to, by przypomnieć, z jak ogromną zmiennością cen akcji inwestorzy mają do czynienia w dłuższym horyzoncie. Chociaż WIG znajduje się obecnie na poziomie podobnym jak cztery lata temu, to w tym czasie najpierw urósł o 50 proc. (do czerwca 2007 r.), potem runął o prawie 70 proc., by później znów skoczyć w górę – o ponad 100 proc. (licząc od dna w lutym 2009 r. do ostatniego szczytu).Takie wahania w powszechnym odczuciu usprawiedliwiać mogą wizerunek giełdy jako miejsca bardziej odpowiedniego dla hazardzistów niż inwestorów.
Wykres obok można traktować jako swoistą przestrogę na przyszłość – ogromna zmienność świadczy o tym, że nie należy bezkrytycznie podchodzić do hasła „długoterminowego inwestowania”, o którym co jakiś czas słychać ze strony instytucji finansowych (zwłaszcza w trudnych dla ich klientów chwilach). Jeśli na przykład ktoś kupił akcje w połowie 2007 r. i trzyma je do tej pory, mimo upływu niemal trzech lat, wciąż notuje straty. Ich pełne odrobienie (zwłaszcza w ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu inflacji, która systematycznie „zjada” wartość pieniędzy) może być kwestią nawet kilku kolejnych lat. Kto zresztą zagwarantuje, że akcje będą nadal drożały w tempie takim jak w ostatnich kilkunastu miesiącach?
Stwierdzenie to dotyczy zresztą całego rynku, poszczególne akcje mogą zaś nawet nigdy nie odrobić niedawnych strat. Słynnym przykładem – jeszcze z czasów poprzedniej bessy, z lat 2000–2002 – jest Telekomunikacja Polska. Kurs tej dużej, stabilnej finansowo i bezpiecznej wydawałoby się spółki nigdy nie zdołał powrócić do wygórowanego poziomu sprzed dziesięciu lat.Także rozpoczęty przed ponad rokiem trend wzrostowy na GPW prędzej czy później nieuchronnie dobiegnie końca i znów zacznie się odliczanie miesięcy upływających od momentu zanotowania ostatniego szczytu.
[srodtytul]...kontra stabilne fundamenty[/srodtytul]