Lutowy dołek ostatnim bastionem hossy?

Czy lutowa zapora zatrzyma falę wyprzedaży? Gdyby to się nie udało, trudno byłoby upierać się przy tezie, że na warszawskiej giełdzie utrzymuje się długoterminowy trend wzrostowy

Publikacja: 22.05.2010 01:07

Lutowy dołek ostatnim bastionem hossy?

Foto: PARKIET

Skala trwającej od połowy kwietnia przeceny na warszawskiej giełdzie jest już porównywalna z poprzednią, najsilniejszą, jak dotąd korektą spadkową hossy, zanotowaną w lutym (od ostatniego szczytu WIG osunął się o 10,8 proc., podczas gdy na przełomie lutego i marca zniżkował o 10,3 proc.). Podobnie jak wówczas, łatwość, z jaką kursy akcji idą w dół (mocno reagując na niekorzystne informacje i ignorując te pozytywne), rodzi pytanie o to, czy nie jest to oznaka jakiejś trwalszej „transformacji” nastrojów.

Fakt, że w ciągu zaledwie kilku miesięcy rynek akcji już drugi raz poddaje się głębokiej korekcie, sprawił, że WIG powrócił do poziomu niewiele oddalonego od tego, na którym był już w końcu sierpnia 2009 r. Pod tym względem dla inwestorów trzymających akcje ostatnie dziewięć miesięcy może wydawać się okresem bezproduktywnej huśtawki notowań. Niby indeks szerokiego rynku co jakiś czas ustanawiał nowe szczyty, ale wkrótce potem zyski były niwelowane.

[srodtytul]Dojrzewanie do spadku?[/srodtytul]

Dla pesymistów wyraźna utrata impetu przez długoterminowy trend wzrostowy począwszy od jesieni 2009 r., w porównaniu z gwałtowną pierwszą falą hossy trwającą od lutego 2009 r. do końca sierpnia 2009 r., jest oznaką tego, że ów trend znalazł się w dojrzałej fazie. W ramach bezproduktywnych wahań ceny akcji według takiej teorii dojrzewają do spadku dużo poważniejszego niż korekta z przełomu lutego i marca czy ta trwająca obecnie. Spadku, który trwałby przez wiele miesięcy, a nie tylko tygodni, i byłby adekwatny do zasięgu wcześniejszej hossy.

Czy ta teoria jest słuszna? Być może, ale na razie brakuje kluczowego elementu – potwierdzenia, że z fazy „dojrzewania” trendu wzrostowego przechodzimy do fazy jego załamania. Mimo panicznych reakcji rynków w ostatnich tygodniach, wciąż wydarzyło się zbyt mało, by należało obwieścić koniec hossy. Można mówić o silnym krótkoterminowym trendzie spadkowym, ale czy dotyczy to też dłuższej perspektywy?

Prosta analiza techniczna sugeruje, że owym kluczowym poziomem jest lutowy dołek, który w przypadku WIG-u leży na wysokości 37 322,5 pkt (w cenach zamknięcia). Znaczenie tej bariery wynika z dwóch faktów. Po pierwsze, został on ukształtowany w kulminacyjnym momencie poprzedniej głębokiej korekty spadkowej, która z natury stanowi punkt odniesienia dla obecnej fali przeceny. Po drugie, ów dołek pokrywa się z minimum jeszcze wcześniejszej korekty z października 2009 r. Linia wsparcia utworzona przez dwa dołki jest jeszcze bardziej wiarygodna. Po trzecie wreszcie, gdyby WIG przebił ów poziom, znalazłby się najniżej od około ośmiu miesięcy, a taka sytuacja intuicyjnie kłóciłaby się ze stwierdzeniem, że ciągle panuje hossa.

[srodtytul]Jest jeszcze szansa[/srodtytul]

Z tych trzech powodów lutowy dołek można traktować w kategoriach ostatniej zapory dla fali wyprzedaży. Jeśli tama ta wytrzyma presję, będzie to sygnał, że nie wszystko jeszcze stracone, i że dotychczasowe „domyślne” pozytywne długoterminowe nastawienie do rynku akcji (czyli trzymanie walorów w portfelu) pozostaje słuszne. Gdyby jednak zapora pękła, jasne stałoby się, że faza dojrzewania trendu wzrostowego zmienia się w fazę jego załamania.

[ramka][b]Konieczna rozbudowana formacja?[/b]

Chociaż ze względu na opisane w tekście obok argumenty lutowy dołek wydaje się obecnie decydującym poziomem wsparcia, to gdyby upierać się przy najprostszej formalnej definicji trendu spadkowego, przebicie tej bariery oznaczałoby jedynie koniec hossy, ale niekoniecznie od razu początek bessy (wbrew pozorom to istotna różnica). Trend spadkowy jest bowiem definiowany jako układ nie tylko coraz niżej położonych dołków (ten warunek zostałby spełniony w momencie przebicia lutowego minimum), ale także coraz niżej położonych szczytów. Tymczasem ostatni gszczyt (kwietniowy) jest położony powyżej poprzedniego (styczniowego). Aby można było mówić o bessie, indeks WIG musiałby nie tylko przebić lutowe minimum, ale potem ewentualne odbicie powinno się zatrzymać poniżej kwietniowego szczytu, a wreszcie kolejna fala przeceny powinna jeszcze bardziej pogłębić dołki. Według tego typu schematu można było rozpoznać moment przeradzania się hossy w bessę na jesieni 2007 r. [/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?