Kwartał pod kreską, półrocze bez zmian

Pierwsze sześć miesięcy roku nie przyniosło istotnych zmian notowań na warszawskiej giełdzie. Co innego drugi kwartał, który okazał się najgorszy od zakończenia bessy na początku 2009 roku

Publikacja: 01.07.2010 07:58

Kwartał pod kreską, półrocze bez zmian

Foto: PARKIET

Fakt, że indeks WIG zakończył pierwszą połowę roku na poziomie niewiele odbiegającym od tego, na jakim ją rozpoczynał (zmiana wyniosła minus 1,5 proc.), jest najbardziej rzucającą się w oczy cechą odróżniającą ten okres od II półrocza 2009, które stało pod znakiem hossy.

Takiego zastoju nie było już dawno. Poprzednio porównywalnie niewielkie zmiany indeksu zanotowano jeszcze w II półroczu 2002 r. (tyle że wówczas okoliczności towarzyszące owej stabilizacji były zupełnie inne niż obecnie – kursy akcji tkwiły w miejscu po długotrwałej bessie, a nie hossie).

[srodtytul]Bezproduktywna huśtawka nastrojów[/srodtytul]

Brak większych zmian między początkiem i końcem półrocza 2010 nie oznacza jednak, że przez cały ten czas WIG stał w miejscu. Wręcz przeciwnie, paradoksalnie był to okres zdecydowanie większego rozchwiania kursów niż przez większość minionego roku.

Sześć miesięcy wystarczyło do tego, by WIG najpierw przeżył silną korektę spadkową (na przełomie lutego i marca zniżkował o ok. 10 proc.), potem błyskawicznie odrobił straty i ustanowił nowe rekordy hossy (fala zwyżkowa trwająca od połowy marca do połowy kwietnia była jedną z najbardziej dynamicznych w trakcie hossy i podniosła wartość WIG o 18 proc.), a na koniec znowu pogrążył się w spadkach, które trwały praktycznie przez cały II kwartał. Czerwiec indeks kończył na poziomie bliskim czteromiesięcznego minimum.

Teoretycznie więc dla aktywnych inwestorów potrafiących dostosować się do zmian koniunktury pierwsze półrocze niekoniecznie było bezproduktywne. Pytanie tylko, kto był w stanie nadążać za rynkiem w okresie największych turbulencji, np. w maju, kiedy WIG co kilka dni gwałtownie zmieniał kierunek.

[srodtytul]Zawinił kryzys fiskalny (i nie tylko)[/srodtytul]

Najbardziej oczywiste wytłumaczenie huśtawki nastrojów to kryzys fiskalny w peryferyjnych krajach strefy euro (który najpierw uderzył przede wszystkim w Grecję, ostatnio obawy przeniosły się głównie na Hiszpanię), będący prostą konsekwencją (drugą falą?) wcześniejszego kryzysu finansowego, prowadzącego do recesji i spadku dochodów budżetowych. Cechą łączącą oba kryzysy stały się też kwoty, jakie rządzący zadeklarowali się wyłożyć w celu ratowania sytuacji (9 maja UE i MFW uzgodniły plan dla „słabych ogniw” strefy euro wart 750 mld euro).

Jest też inne (nie tyle alternatywne, ile raczej uzupełniające) wytłumaczenie utraty impetu przez hossę i rozchwiania rynków. Nałożenie na wykres WIG wykresu wskaźnika PMI dla polskiego przemysłu, który z powodzeniem może być traktowany jako wskaźnik wyprzedzający dla całej gospodarki, nadaje zastojowi na giełdzie inny wymiar. Ostatni dostępny odczyt PMI (majowy) był na poziomie niemal identycznym jak w grudniu 2009 r. (52,2 wobec 52,4 pkt). Jeśli pod uwagę weźmiemy to, że np. w II półroczu 2009 r. wskaźnik podskoczył dynamicznie aż o 9,4 pkt, czemu towarzyszyła zwyżka WIG o 31 proc., to staje się jasne, dlaczego tym razem indeks nie chciał już rosnąć.

Z fundamentalnego punktu widzenia dynamika ożywienia gospodarczego sięgnęła więc punktu, powyżej którego trudno się najwyraźniej przedostać. Ponieważ gwałtowna zwyżka kursów w minionym roku opierała się na dyskontowaniu nabierania impetu przez ożywienie, więc w ostatnich miesiącach nie pozostało już wiele do dyskontowania.

[srodtytul]Korekta się przedłuża[/srodtytul]

Najbliższe miesiące pokażą, czy mimo tych wątpliwości zastój na warszawskim parkiecie to jedynie przystanek na drodze do wyższych poziomów indeksów. Szanse na taki optymistyczny scenariusz zdecydowanie zmniejszyłoby sforsowanie przez WIG lutowego dołka (37 322 pkt), który stanowi obecnie kluczowy poziom wsparcia z punktu widzenia analizy technicznej. Od kwietniowego szczytu WIG osunął się już o 10,6 proc. – pod tym względem korekta spadkowa dorównuje tej z przełomu lutego i marca. Tyle że podczas gdy wtedy korekta zakończyła się zaledwie po trzech tygodniach, to tym razem pod znakiem kiepskich nastrojów stał cały miniony kwartał.

[ramka][b]Na niektórych rynkach zagranicznych od miesięcy trwa regularna bessa[/b]

W I półroczu polski rynek akcji wypadł przeciętnie na tle giełd światowych, jeśli chodzi o stopy zwrotu (a raczej ich brak). WIG z wynikiem bliskim zera zaprezentował się bardzo podobnie jak np. niemiecki DAX (kluczowe są zapewne silne powiązania handlowe z naszym zachodnim sąsiadem).

W skali całego świata można było co prawda w I półroczu sporo zarobić, ale właściwie tylko na rynkach uznawanych raczej za egzotyczne (i niekoniecznie płynne). Sowite zyski przyniosły akcje notowane na giełdach w Mongolii, Sri Lance, Bangladeszu czy u naszego wschodniego sąsiada – na Ukrainie (widoczne na wykresie stopy zwrotu są jeszcze większe po uwzględnieniu wahań kursów walutowych).

Znacznie więcej można natomiast powiedzieć o tych rynkach, które w minionym półroczu znalazły się głęboko pod kreską. W zestawieniu widać od razu fatalne skutki kryzysu fiskalnego na peryferiach strefy euro. Grecki indeks Athex runął o jedną trzecią i otarł się o dno bessy z 2009 r. – to sytuacja praktycznie bezprecedensowa w skali świata (na większości rynków do ubiegłorocznych dołków jest daleko). Fala przeceny mocno uderzyła także w notowania hiszpańskiego Ibex 35, niewiele lepiej (lub raczej mniej fatalnie) wypadł włoski FTSE MIB oraz portugalski PSI 20.

Bessa pogrążyła na dodatek chiński rynek akcji. W tym przypadku powodem wyprzedaży były nie tyle obawy o wpływ kryzysu fiskalnego w strefie euro (choć faktycznie ewentualne podkopanie ożywienia w Europie uderzyłoby w chiński eksport), ile wewnętrzne problemy Chin związane m.in. z obawami przed nadmiernym chłodzeniem gospodarki przez władze. W efekcie indeks Shanghai Composite znalazł się w regularnym trendzie spadkowym, który sprowadził go do poziomu najniższego od kwietnia 2009 r. [/ramka]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?