Wszystkie tego typu czynności oczywiście trzeba robić. Nigdy przecież nie wiadomo, który ułamek procentu wykonanych działań przyniesie pożądany efekt.
Jest jednak sposób, który może przyciągnąć większą liczbę inwestorów i zmienić trochę nasze nawyki inwestycyjne. Wydaje się, obserwując kilkudziesięcioletnie przykłady ze Stanów Zjednoczonych, że wprowadzenie częstszej niż raz w roku wypłaty dywidendy może spowodować znaczny wzrost zainteresowania akcjami jako alternatywy do tradycyjnych form oszczędzania.
Kultura dywidendowego inwestowania w USA jest niezwykle powszechna. Konsumenci (bo inwestorami giełdowymi już ciężko ich nazwać) wręcz gromadzą taki portfel akcji, który okresowo będzie generował im znaczący strumień pieniądza. Ten dodatkowy przypływ gotówki jest przez nich wyraźnie odczuwalny. Jest to możliwe z jednego prostego powodu. Tam dywidendę płaci się często np. w okresach kwartalnych lub wręcz miesięcznych.
Widzę jednak pewne pomysły, które są światełkiem w tunelu. Pokazują, że można nawet w Polsce promować długoterminowe oszczędzanie z wykorzystaniem dywidendy.
Pierwszym ciekawym, który zwrócił moją uwagę, wydaje się być pomysł Marvipolu. Otóż jako pierwsi w Polsce wypuszczają tzw. akcje nieme. Nie będzie można, będąc ich posiadaczem, pojechać na walne zgromadzenie i głosować. Jednakże, jak się okazuje, inwestorzy i tak na WZA nie jeżdżą, więc zbytnia krzywda im się nie stanie. W zamian za to ograniczenie akcje te będą uprzywilejowane co do dywidendy, a przewidywana stopa dywidendy wyniesie ponad 13 proc.