Złoty krzyż to formacja analizy technicznej oznaczająca, że szybsza średnia krocząca przebija w górę wolniejszą średnią. Interpretacja takiego skrzyżowania jest prosta – byki zdobywają przewagę na rynku. W tej analizie przyglądamy się przecięciom średnich z 50 sesji (szybsza) oraz 200 sesji (wolniejsza). Interesują nas bowiem sygnały długoterminowego przesilenia. Ostatnio pojawił się takowy na wykresie WIG20. Czy warto mu zaufać?
Historyczne analogie
Analiza techniczna bazuje na statystycznych analogiach, więc takimi się posłużmy. Patrząc na wykres WIG20 z perspektywy ostatniej dekady, widać, że złoty krzyż pojawił się osiem razy (nie licząc ostatniego). W połowie przypadków była to zapowiedź fali wzrostowej o średniej wielkości ok. 420 pkt i w połowie był to sygnał fałszywy, po którym nastąpiły spadki lub ruch boczny. Skuteczność nie jest więc imponująca.
Zauważmy jednak, że sygnał sygnałowi nierówny. Fałszywe wskazania pojawiają się zazwyczaj w czasie trendów horyzontalnych – wypłaszczone średnie „lubią się" wtedy często przecinać. Z kolei po silniejszych trendach spadkowych, podczas których średnie zdążyły się od siebie oddalić, sygnały były znacznie bardziej wiarygodne. I a propos tych ostatnich – trudno nie odnieść wrażenia, że złoty krzyż na WIG20, który pojawił się w ubiegłym tygodniu, jest podobny do tych z grudnia 2016 r. oraz sierpnia 2012 r. W tych dwóch przypadkach formacja pojawiła po spadku notowań rzędu 900–1000 pkt, a wzrost, który potem nastąpił wyniósł indeks odpowiednio o 700 i 370 pkt w górę. W ubiegłym roku, licząc od styczniowego szczytu do październikowego dołka, WIG20 spadł o 568 pkt. To trochę mniej niż w porównywanych dwóch przypadkach, ale na tyle dużo, by średnie wyraźnie się od siebie oddaliły. Jeśli więc analogia się powtórzy, to aktualny złoty krzyż powinien sygnalizować przynajmniej kilkusetpunktową falę zwyżek, co przy obecnych poziomach oznacza, że szczyt z ubiegłego roku 2650 pkt jest w zasięgu byków.
Taki scenariusz brzmi byczo, ale jest pewne techniczne „ale".
Za i przeciw
– WIG20 od dziesięciu miesięcy oscyluje wokół poziomu 2250 pkt, z odchyleniami o 150 pkt, i w ramach tak powstałej konsolidacji o charakterze korekcyjnym sygnały płynące zarówno ze średnich MA, EMA czy też ze wskaźników impetu mają obniżoną wartość prognostyczną. Dlatego też obecny złoty krzyż ma prawo okazać się jedynie pułapką hossy poprzedzającą kontynuację trendu zapoczątkowanego w styczniu ubiegłego roku – zwraca uwagę Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku. Ekspert obawia się więc, że mamy teraz do czynienia z sygnałem w szerokim ruchu bocznym, co – jak wspominaliśmy wcześniej – sprzyja fałszywym wskazaniom.