To jeden z wielu wpływowych ekonomistów, którzy próbują wytłumaczyć Niemcom, że jeśli chcą pobudzić gospodarkę, mogą wybierać między łagodniejszą polityką fiskalną i kolejnymi niekonwencjonalnymi działaniami Europejskiego Banku Centralnego. Berlinowi nie podoba się żadna z tych opcji.
W tym roku Niemcy szósty raz z rzędu odnotują nadwyżkę w sektorze finansów publicznych. W ocenie Komisji Europejskiej wyniesie ona 1 proc. PKB. Jednocześnie nadreńska gospodarka stanowi epicentrum europejskiego spowolnienia. Kolejnym ostrzeżeniem, że osuwa się ona w recesje, była poniedziałkowa zniżka wskaźnika Ifo, mierzącego nastroje niemieckich przedsiębiorców, do najniższego poziomu od niemal siedmiu lat.
– Niemcy są w unikalnej sytuacji: potrzebują bodźców fiskalnych i mają możliwość ich wykorzystania. Nie potrafię znaleźć kraju, w którym argumenty na rzecz złagodzenia polityki fiskalnej byłyby mocniejsze – powiedział kilka dni temu na łamach „Financial Timesa" Jason Furman, przewodniczący Rady Doradców Ekonomicznych w administracji Baracka Obamy. „FT" oceniał, że w Berlinie panuje ideologia „czarnego zera", czyli zrównoważonego budżetu, która zaczyna budzić opór także wśród wspierających ją dawniej niemieckich przedsiębiorców.