GPW nie poszła za ciosem
Poprzedni tydzień, w którym WIG20 wzrósł o 9 proc. mimo zdecydowanie niekorzystnych warunków w giełdowym otoczeniu, przyniósł nadzieję na nieco dłuższe odreagowanie przeceny. Niestety, ostatnie dni rozwiały złudzenia i nasz rynek powrócił do słabości. Indeks największych spółek zdołał co prawda do czwartku utrzymać się symbolicznie nad kreską i obronić się przed spadkiem poniżej 1400 punktów, ale na tle silnych zwyżek na większości pozostałych światowych parkietów, w tym emerging markets, to żadne osiągnięcie. Widać, że zagraniczny kapitał zdecydowanie odpuścił sobie polskie akcje, a rodzimi gracze pozostają pod wpływem obaw o konsekwencje epidemii i perspektywy spółek. mWIG40, podobnie jak przed tygodniem, nieznacznie tracił na wartości, nawet nie próbując wygenerować wyraźniejszego odreagowania po przekraczającym 20 proc. tąpnięciu z pierwszej połowy marca.
To bardzo niedobry sygnał, choć maklerzy sygnalizują zwiększenie się zainteresowania inwestorów indywidualnych otwieraniem rachunków i reaktywacją tych już od dawna nieużywanych. Może zaprocentuje to w przyszłości, ale na razie trudno liczyć na skok zainteresowania giełdą, nawet jeśli kupno nieruchomości powoli przestaje być inwestycyjnym hitem i oazą bezpieczeństwa. Niewiele lepiej radził sobie indeks najmniejszych firm, który po wzroście o 5 proc. w poprzednim tygodniu, do minionego czwartku zniżkował o 0,5 proc. Widać, że sWIG80 ma kłopoty z powrotem powyżej 10 000 punktów, co zdecydowanie nie jest dobrym prognostykiem.
Ciekawie ukształtował się ranking indeksów branżowych. Na jego czele znalazł się WIG.Games, zwyżkujący o 6,4 proc. Trwające od ponad dwóch tygodni odbicie, sięgające 37 proc., można uznać za sygnał odzyskiwania siły przez ten segment, tym bardziej że towarzyszył temu dynamiczny wzrost obrotów. Sięgające 5–7 proc. zwyżki odnotowały akcje czterech spółek wchodzących w skład indeksu, a walory CI Games skoczyły o ponad 30 proc. Na uwagę zasługiwała też mocno poturbowana odzieżówka. Tracący od początku roku 46 proc. WIG-odzież (najgorszy wynik wśród subindeksów) zyskiwał do czwartku prawie 6 proc. To oczywiście żaden przełom, a perspektywy firm z tego segmentu nie poprawiły się ani na jotę. Niemniej jednak warto odnotować niemal 9-proc. wzrost notowań LPP, które obronną ręką wyszło z „afery maseczkowej" (chodziło o medialne negatywne nagłośnienie wysłania przez spółkę kilka tygodni temu dużej liczby maseczek do Chin). O ponad 10 proc. zniżkowały do czwartku walory CCC. Nie mogła pomóc im informacja, że spółka wstrzymała 20 mln zł płatności związanych z usługami faktoringowymi i ma wystąpić o odroczenie spłat zadłużenia z innych tytułów.
Na podium znalazł się także rosnący o ponad 5 proc. WIG-budownictwo. To głównie zasługa zwyżkujących o ponad 12 proc. akcji Budimeksu. Spółka podała wyniki finansowe za 2019 r. i choć były o ponad jedną czwartą gorsze niż rok wcześniej, to mieściły się w granicach oczekiwań analityków. Choć apteki to jedne z niewielu punktów handlowych, przed którymi wciąż ustawiają się kolejki klientów, to jednak nie widać tłumu chętnego do kupowania akcji spółek farmaceutycznych. WIG-leki wzrósł co prawda do czwartku o 2 proc., ale to znacznie mniej niż niemal 18-proc. zwyżka z poprzedniego tygodnia. W tym gronie wyróżniały się jedynie mało płynne akcje Pharmeny, których kurs w czwartek rósł o 48,5 proc. To efekt podania przez spółkę wyników badań chińskich i włoskich naukowców, dotyczących potencjalnie korzystnego wpływu witaminy B3 we wspomaganiu walki z następstwami infekcji koronawirusem. Pharmena jest producentem suplementu diety z witaminą B3 oraz prowadzi badania w kierunku opracowania leku systemowego opartego na metabolitach witaminy B3.
Zdecydowanie najgorzej radzili sobie przedstawiciele branży motoryzacyjnej, której indeks zniżkował do czwartku o prawie 8 proc. W warunkach kryzysu popyt na auta, części zamienne i komponenty z pewnością się zmniejszy. O niemal 3 proc. w dół szedł również WIG-nieruchomości. W tej branży również widoczne są sygnały spadku popytu na mieszkania, a zapaść na rynku powierzchni biurowych i handlowych jest bardzo realnym zagrożeniem. O ponad 5 proc. zniżkował WIG-media, głównie za sprawą przekraczającej 5 proc. przeceny akcji Wirtualnej Polski oraz niemal 9-proc. tąpnięcia walorów Agory. Po 23-proc. skoku WIG-energia z poprzedniego tygodnia ostatnie dni przyniosły uspokojenie nastrojów wokół spółek tej branży i spadek indeksu o nieco ponad 1 proc. Niepewność nadal towarzyszy sektorowi bankowemu. WIG-banki zniżkował o 2,6 proc. Niemal o 13 proc. w dół szły akcje Santandera, po około 9 proc. traciły papiery Aliora i mBanku. Dzięki przekraczającemu 7 proc. czwartkowemu skokowi walory PKO BP kończyły tydzień zwyżką o niespełna 2 proc. Minimalnie nad kreskę wyszły papiery Pekao, które poinformowało, że obniżka stóp procentowych będzie bank kosztowała ubytek zysku netto rzędu 200–250 mln zł.
Pallad i złoto wracają do formy
Środowy skok ceny palladu o prawie 26 proc. to niewątpliwie najbardziej spektakularne wydarzenie nie tylko ostatnich dni na rynkach surowcowych. To jednocześnie największy dzienny wzrost w historii notowań tego metalu. W ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia pallad podrożał o ponad 44 proc. Warto przypomnieć, że w drugim tygodniu marca staniał o 38 proc. W fundamentach nie zmieniło się w tym czasie nic, chyba że na gorsze, ale inwestorzy fundamenty obecnie mają za nic. Liczą się emocje i spekulacja. O ponad połowę mniej dynamiczny skok miał miejsce w przypadku platyny, której notowania podskoczyły o „zaledwie" 18,5 proc. Czyżby inwestorzy liczyli, że 1200 dolarów przekazane każdemu obywatelowi USA zarabiającemu nie więcej niż 75 tys. dolarów rocznie napędziło popytu na auta, a więc i popyt na pallad i platynę, używane w przemyśle motoryzacyjnym? A co ze srebrem, które podrożało o prawie 18 proc.? Na tym tle relatywnie słabo wypada złoto, którego notowania szły do czwartku w górę o niespełna 11 proc. Złoto jednak ma realne szanse skorzystać na gigantycznym programie wsparcia dla amerykańskiej gospodarki, mając na uwadze najpierw i tak nieuchronną perspektywę recesji, a w dłuższym okresie wizję podwyższonej inflacji. We wtorek i w środę cena złota testowała w ciągu dnia lokalne szczyty, czyli okolice 1700 dolarów za uncję. Czwartek przyniósł ostudzenie apetytu byków i notowania kończyły nieco poniżej 1650 dolarów.