Wskaźniki P/E (cena/zysk) to standardowe narzędzie wielu analityków i inwestorów, mające odpowiadać na pytanie, jak drogo/tanio wyceniane są poszczególne spółki lub całe rynki akcji. Problem z tymi wskaźnikami pojawia się w okolicznościach takich jak obecnie, czyli kryzysowych.
Na czym polega kłopot? Sęk w tym, że akurat wtedy, gdy inwestorzy najbardziej potrzebują potwierdzenia od wskaźników P/E, że po ostrej przecenie akcje stały się tańsze (bardziej atrakcyjne), wskaźniki te niekoniecznie chcą spadać.
Dlaczego? Bo o ile we wzorze na P/E licznik („P" – cena) spadł na skutek krachu, to mianownik („E" – earnings, czyli zyski)... też zaczyna spadać (z opóźnieniem) pod wpływem pogarszającej się sytuacji gospodarczej. Na razie nie widać tego jeszcze w zyskach raportowanych, ale w prognozowanych przez analityków – jak najbardziej.
Ryzyko mylnych wniosków
Zjawisko to pokazujemy na wykresie 1. Prognozy zysków zaczęły w ostatnich tygodniach wyraźnie spadać, niejako w ślad za niższymi poziomami S&P 500. To zjawisko doskonale znamy z okresu poprzedniego kryzysu w 2008 r., gdy analitycy prześcigali się w cięciu szacowanych zysków firm.