- Na rynku akcji amerykańskich nastroje są nadal bardzo pozytywne, co udowodnił wczorajszy wynik akcji amerykańskich spółek technologicznych, które odrobiły wcześniejsze straty i odnotowały mocną końcówkę w zwykłych godzinach obrotu, a w przedłużonej sesji dotarły do 10 000 punktów. Naszym zdaniem rynek może z łatwością kontynuować hossę, o ile narracja dotycząca ożywienia w kształcie litery V będzie się umacniać. Chcemy jednak podkreślić, że niewielka płynność na rynkach stanowi kluczowe ryzyko dla traderów, należy zatem ściśle stosować zasady zarządzania ryzykiem – pisał w środę Peter Garnry, dyrektor ds. strategii rynków akcji w Saxo Banku.
Tymczasem czwartkowa sesja na Wall Street okazała się szokiem: zakończyła się największymi zniżkami od marcowej paniki. S&P500 spadł o 5,89 proc., a Nasdaq o 5,27 proc. Patryk Pyka, analityk DI Xelion podkreśla, że znaczący skok notowań odnotował mierzący zmienność indeks VIX, który w ostatnich latach traktowany jest przez rynek jako swego rodzaju "barometr strachu". - O korekcie na rozgrzanym rynku mówiło się już od kilku tygodni, jednak dopiero wczoraj inwestorzy znaleźli w związku z tym odpowiedni pretekst. Pretekstem tym stało się nasilenie obaw przed drugą falą zachorowań za oceanem ze względu na dynamiczny wzrost liczby nowych zakażeń w kilku stanach USA – zauważa Pyka.
Dodaje, że sentymentu na rynku nie poprawiła również publikacja komunikatu oraz konferencja po posiedzeniu FOMC. - Rezerwa Federalna nie dokonała zmiany poziomu stopy procentowej, jednak w ramach forward guidance potwierdziła, że utrzymywanie kosztu pieniądza w pobliżu zera będzie celem Fed do momentu wyjścia gospodarki amerykańskiej na prostą. Obecny rozkład oczekiwań członków Komitetu, który możemy odczytać z wykresu kropkowego sugeruje, że stopy procentowe w USA powinny pozostać na niezmienionym poziomie do końca 2022 r. Rezerwa Federalna potwierdziła również, że zamierza kontynuować realizowane programy skupu aktywów przynajmniej w dotychczasowej skali – pisze Patryk Pyka.