Pierwsze cztery sesje minionego tygodnia na większości parkietów należały do byków. S&P 500 zwyżkował o 4 proc., Dow Jones o ponad 3 proc. Nasdaq Composite rósł o ponad 4,5 proc., popisując się kolejnym historycznym rekordem.
Przeciąganie liny
Jednak jedynie w przypadku segmentu amerykańskich firm technologicznych wyraźnie widoczna jest tendencja wzrostowa, choć i ona przerywana jest krótkimi korektami spadkowymi, jak te z połowy czerwca i końcówki minionego miesiąca. Trwające od czterech tygodni ataki na 10 000 punktów zakończyły się w ostatnich dniach powodzeniem, ale trudno prognozować, jak długo poziom ten się utrzyma. S&P 500 od sześciu tygodniu tkwi jednak w tendencji bocznej, oscylując między 3000 a 3200 punktów. Na razie górna granica tego przedziału pozostaje poza zasięgiem byków. Tu także niedźwiedzie dają znać o swojej obecności, choć nie są w stanie zdobyć trwałej przewagi. Najsłabiej wygląda sytuacja średniej przemysłowej, która po dynamicznym wyskoku z początku czerwca od czterech tygodni rysuje spadkową korektę, nie mogąc powrócić powyżej 26 000 punktów. Wielu obserwatorów zwraca uwagę na fakt, że drugi kwartał przyniósł 20-procentową zwyżkę S&P 500, największą od ponad 20 lat, nie wspominając jednocześnie, że w pierwszym kwartale indeks tyle samo stracił. Bilans pierwszego półrocza jest więc ujemny dla S&P 500 (spadek o ponad 3 proc.) i dla Dow Jonesa (zniżka o 9,5 proc.), zaś dodatni jedynie w przypadku Nasdaq Composite (wzrost o niemal 14 proc.).
W trendzie bocznym znajdują się główne parkiety naszego kontynentu. Niemiecki DAX zwyżkował do czwartku o ponad 4 proc., ale wciąż daleko mu do 13 000 punktów, do których zbliżał się w pierwszej połowie czerwca. Na plus dla byków należy zaliczyć za to skuteczną obronę przed zejściem poniżej 12 000 punktów. Na razie trudno przewidzieć, który z tych poziomów zostanie w najbliższym czasie pokonany. Zapewne przesądzą o tym dane makroekonomiczne, ale też nie należy przywiązywać do nich nadmiernej wagi. Gdyby inwestorzy się nimi kierowali, znacznie lepiej powinien sobie radzić paryski CAC40, ale do czwartku zwyżkował on jedynie o 2,8 proc.
Z trwającego od połowy maja trendu bocznego próbuje się wyrwać giełda chińska. Shanghai Composite zwyżkował do czwartku o 3,7 proc., z impetem wychodząc powyżej 3000 punktów. Od marcowego dołka idzie w górę już o ponad 16 proc. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce osiągnie poziom najwyższy w tym roku, do którego brakuje już tylko 25 punktów. Ciekawostką jest fakt, że uchodzący za najbardziej dynamiczny parkiet chiński jest od połowy 2019 r. oazą spokoju. Shanghai Composite w pierwszym kwartale zniżkował o niecałe 10 proc., zaś w drugim zyskał 8,5 proc., w porównaniu z Wall Street czy Frankfurtem zmienność była więc tam o ponad połowę mniejsza.
O ponad 3,5 proc. w górę do czwartku szedł również indeks rynków wschodzących. ETF na MSCI Emerging Markets zdecydowanie pokonał 40 punktów, zbliżając się do poziomu najwyższego od początku marca. Od dołka z końca marca zyskał już ponad 36 proc., ale do odrobienia tegorocznych strat brakuje mu jeszcze ponad 7 proc. W ostatnich dniach słabo radziły sobie parkiety naszego regionu. Indeks giełdy ukraińskiej zniżkował o prawie 5 proc., osiągając poziom najniższy od końca 2017 r. Wskaźnik w Budapeszcie do czwartku tracił prawie 0,5 proc., podobnie jak indeks giełdy bułgarskiej. Na Słowacji spadek przekraczał 7 proc.