Notowania polskich banków są mocno skorelowane z europejskimi, a te spadły do najniższych poziomów od 30 lat. To efekt spadku wskaźników wycen i mniejszych zysków.
Blisko punktu przesilenia?
– Teraz, paradoksalnie, jestem bardziej optymistyczny wobec banków europejskich. O ile ten rok jest spisany pod względem wyniku na straty, o tyle pojawia się nadzieja na przyszły. Dla banków ze strefy euro pod względem przychodów nie powinno być tak źle, bo stopy procentowe, choć utrzymywane są nisko, nie pogarszają już rentowności sektora. Wprawdzie wynik odsetkowy może się skurczyć ze względu na niższe wolumeny kredytowe i rentowności obligacji, ale punkt przełamania pod tym względem pewnie już nastąpił – ocenia Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI.
Wskazuje, że otwiera się za to potencjał do poprawy kosztów ryzyka w przyszłym roku. Z powodu pandemii w tym roku banki zawiązały duże rezerwy modelowe, czyli niewynikające jeszcze z realnego pogorszenia spłat. – Skoro tegoroczne wyniki i tak będą bardzo słabe, to być może banki zwiększą jeszcze rezerwy w tym roku, oczyszczając sobie pole na przyszły, gdy poziom kosztów ryzyka będzie gdzieś między tym z 2020 r. a średnią z dobrych pod tym względem lat 2017–2019. To oznacza możliwość poprawy wyników wobec 2020 r. i zanotowania zysków, do tego banki nadal mogą ciąć w pewnym stopniu koszty operacyjne i lekko poprawić wynik z opłat i prowizji. Może więc rynki dostrzegą, że w przyszłym roku ROE banków ze strefy euro może wynieść średnio 3–4 proc., co oznacza, że możliwe będzie w przyszłości 5–6 proc. – mówi Bursa. Przy koszcie kapitału w okolicach 7 proc. mogłoby to jego zdaniem uzasadniać wskaźnik C/WK na poziomie 0,7–0,8 wobec obecnego w okolicach 0,4–0,5. – To daje spory potencjał wzrostu, ja bym już dzisiaj nie ryzykował, sprzedając akcje banków, np. poprzez krótką sprzedaż – mówi ekspert Opoki TFI.
Czytaj także: Premia w wycenie polskich banków niemal wyparowała
Dodaje, że czynnikiem kluczowym dla inwestorów jest to, czy banki będą mogły dzielić się zyskami. Dlatego inicjującym wzrost wydarzeniem mogłaby być informacja, że EBA czy EBC przywrócą możliwość wypłat dywidend – a pojawiają się ostatnio takie głosy. – Gdyby nadzór się zgodził na wypłaty i odciążył kapitały sektora, stopy dywidendy rzędu 4–5 proc. byłyby realne i choć wyceny w okolicach 1 C-WK byłyby nierealne, to poziom 0,4 byłby wtedy zdecydowanie zbyt niski. Są w Europie dobre banki mające odpowiednią pozycję kapitałową i rentowność umożliwiające wypłatę dywidend – mówi Bursa.