Trwająca na niemal wszystkich światowych parkietach od około dwóch tygodni spadkowa korekta w ostatnich dniach nabrała niepokojącej dynamiki.
Akcje już nie są takie fajne
Spośród licznych czynników ryzyka, na pierwszy plan wybiła się druga fala pandemii i będące jej konsekwencją coraz bardziej radykalne działania rządów sporej części państw najbardziej zagrożonych. Tak się składa, że najgorzej jest w Europie, trudno się więc dziwić, że właśnie na giełdach naszego kontynentu dochodzi do najmocniejszej wyprzedaży akcji. Indeks we Frankfurcie do czwartku zniżkował o ponad 8 proc., zaliczając największy tygodniowy spadek od połowy marca. Co prawda obecnie trudno sobie wyobrazić powrót DAX-a do ówczesnych poziomów, ale pogłębienie przeceny jest jak najbardziej prawdopodobne. Do pierwszego poważniejszego poziomu technicznego wsparcia jest jeszcze sporo miejsca i niedźwiedzie zapewne z takiej okazji skorzystają. Choć we Francji sytuacja epidemiologiczna jest gorsza niż w Niemczech, a podejmowane przez rząd środki bardziej radykalne, to jednak skala spadku CAC40 jest mniejsza i wyniosła niecałe 7 proc. Mimo bardzo poważnej sytuacji zdrowotnej i niepokojów związanych z brakiem porozumienia w sprawie umowy z Unią Europejską, londyński FTSE 250 zniżkował „jedynie" o nieco ponad 5 proc. Po 6-7 proc. w dół szły indeksy giełd w Hiszpanii, Portugalii i Włoszech.
Byki zostały zepchnięte do głębszej defensywy także na Wall Street. Relatywnie niewiele ucierpiał sektor firm technologicznych. Do czwartku Nasdaq Composite zniżkował o nieco ponad 3 proc. W czwartek podjęta została próba obrony przed zejściem indeksu poniżej 11 tys. punktów. Na razie skuteczna. S&P 500 poszedł w dół o 4,5 proc., najmocniej od połowy czerwca. Tu również bykom udała się obrona poziomu wsparcia w okolicach 3300 pkt, ale obserwując poranny piątkowy spadek kontraktów terminowych na ten indeks, należy poważnie liczyć się z kontynuacją spadkowej tendencji. Najsłabiej radził sobie sektor tradycyjnej gospodarki. Dow Jones Industry tracił niemal 6 proc., między innymi za sprawą przecenianych o ponad 11 proc. akcji Boeinga, tracących prawie 10 proc. papierów American Express czy taniejących o ponad 7 proc. walorów Goldman Sachs.
Na tle giełd krajów najbardziej rozwiniętych, bardzo dobrze wygląda sytuacja na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets do czwartku zniżkował o niespełna 2,5 proc. To dość zaskakujące, biorąc pod uwagę gremialny odwrót inwestorów od ryzykownych aktywów. Sytuacja techniczna wskaźnika nie wygląda zbyt niepokojąco. Przyglądając się jego głównym składowym, widać, że jego siła względna wynika z relatywnie dobrego zachowania giełdy chińskiej. Shanghai Composite, choć także znajduje się w fazie spadkowej korekty, to jednak tracił zaledwie 1,6 proc. Za to moskiewski RTS zniżkował aż o ponad 8 proc.
Na GPW wyprzedaż bez znieczulenia
Warszawskie indeksy, po krótkiej próbie obrony, poszły śladem głównych wskaźników europejskich, wpadając razem z nimi w szpony obaw przed nasilającą się falą pandemii. WIG20 zniżkował do czwartku o 6,2 proc., przełamując w dół barierę 1550 pkt i osiągając poziom najniższy od początku kwietnia. Pękło więc wsparcie techniczne z połowy maja, a obecnie stajemy przed perspektywą testowania kolejnego poziomu, poniżej którego jest już tylko marcowy dołek. Wskaźnik średnich firm tracił prawie 7 proc., w trakcie tygodnia przetestowany został poziom wsparcia w okolicy 3200 pkt. Test wypadł korzystnie dla posiadaczy akcji, ale w żadnym razie nie mogą się oni czuć bezpiecznie. sWIG80 spadał do czwartku o niemal 5 proc., pomyślnie dla byków przechodząc test 13 tys. pkt, ale techniczne wsparcia zostały poważnie naruszone.