Głównymi wygranymi ostatnich kilku tygodni stały się regiony, sektory i spółki, które chwilę wcześniej padały na kolana pod ciężarem ciosów wymierzanych gospodarkom w obliczu jesiennej fali pandemii. Ten nieoczekiwany zwrot akcji był oczywiście zasługą szczepionkowej euforii, która uodporniła giełdowych graczy na wszelkie negatywne wieści. Ubocznym efektem tego „zaszczepienia" inwestorów na koronawirusa jest jednak większa podatność na wirusa spekulacji. Dziś już wszyscy wierzą w wielką hossę, wielką rotację i bitcoina. Stwierdzenie prezesa firmy Pfizer ogłaszającego 9 listopada efekty badań nad nowatorską szczepionką na koronawirusa, że jest to największe osiągnięcie medycyny w ciągu stu lat, mogło wydawać się przesadą. Wall Street najwyraźniej jednak potraktowała je bardzo poważnie, skoro dla indeksu S&P500 okazał się to najlepszy listopad od niemal stu lat. Natomiast przemysłowy indeks Dow Jones zaliczył największy miesięczny wzrost od stycznia 1987 roku, niwelując straty z pandemicznego krachu i ustanawiając nowy rekord. Wszystko to stało się możliwe, w gruncie rzeczy, jedynie dzięki lawinie optymistycznych wieści dotyczących szczepionek.
Wysoko zawieszona poprzeczka
Bardzo szybko okazało się, że wysoka, bo 90-procentowa skuteczność, produktu amerykańskiej firmy to „nic" w porównaniu z 92-proc. efektywnością jej rosyjskiego (opartego na tradycyjnej technologii) odpowiednika, nie mówiąc o danych świadczących o ponad 94-proc. skuteczności szczepionki stworzonej przez spółkę Moderna. Firma Pfizer nie kazała inwestorom długo czekać i zdołała „przelicytować" konkurencję, ogłaszając rezultaty kolejnej fazy testów świadczących o 95-procentowej skuteczności wakcynacji. Na zmierzenie się z tak wysoko ustawioną poprzeczką gotowi okazali się jedynie Rosjanie, a skuteczność Sputnika V ustalono ostatecznie na 95 proc. Na tym tle informacja dotycząca „jedynie" 70-proc. skuteczności angielskiej (tradycyjnej) szczepionki stworzonej przez spółkę AstraZeneca wydawała się mało imponująca. Jednak dane świadczące o 90-proc. efektywności przy (przypadkowym) podawaniu mniejszej dawki pozwoliły angielskiej sztafecie utrzymać się blisko liderów. Wszystko to działo się zaledwie w ciągu trzech listopadowych tygodni, dając inwestorom nadzieję, że słowa pandemia i lockdown znikną za chwilę z pierwszych stron gazet. Co więcej, według przekazanych 8 grudnia wstępnych danych, czarnym koniem szczepionkowego „wyścigu" mogą okazać się Chiny ze swoim produktem skutecznym w 97 proc.
Trend może być tylko jeden...
To, że tegoroczne plany dostaw produktu firmy Pfizer zostały przepołowione, a Szwajcaria nie zdecydowała się (inaczej niż Wielka Brytania) na szybkie zatwierdzenie szczepionek z uwagi na brak wystarczających danych dotyczących ich bezpieczeństwa i skuteczności, nie zdołało zawrócić inwestorów z obranej w listopadzie ścieżki. W pierwszej dekadzie grudnia wskaźniki optymizmu inwestorów na Wall Street znalazły się na poziomie niewidzianym od grudnia 2018 roku. Stało się tak, pomimo że Kalifornia, będąca najbogatszym stanem USA, zmagając się z silnym wzrostem zakażeń, ogłosiła ponowny lockdown, a główny epidemiolog kraju, dr Anthony Fauci zapowiada, że najgorsza sytuacja czeka USA w styczniu i w lutym (pomimo szczepionek).
Poziom gotówki w portfelach globalnych funduszy akcji spadł znacząco, a przeważenie instrumentów udziałowych jest w nich najwyższe od trzech lat. Do rekordów zbliża się wartość pożyczek udzielonych pod zastaw akcji, a wskaźnik krótkich pozycji utrzymywanych na akcjach z indeksu S&P 500 osiągnął wieloletnie minimum. W ostatnich tygodniach do funduszy akcji na świecie wpłynęło najwięcej środków od początku 2018 roku. Świetne nastroje panują zarówno wśród zarządzających funduszami, jak i indywidualnych inwestorów, którzy długo nie mogli przekonać się do pandemicznej hossy (wykres 1). Stratedzy czołowych domów inwestycyjnych prześcigają się w określeniu pułapu, na jaki wzniesie się w przyszłym roku indeks S&P 500, bo o to, że trend może być tylko jeden (w górę), akurat nie ma sporu. Morgan Stanley twierdzi, że będzie to 3900 punktów, ale już Goldman Sachs daje więcej – 4300. Wszystkich przebija JP Morgan, obstawiając, że S&P 500 osiągnie pod koniec przyszłego roku 4500 punktów. Praktycznie wszyscy zgadzają się też, że rotacja między różnymi aktywami, regionami i sektorami, jakiej przedsmak mieliśmy w listopadzie, przyjmie postać wielkiej rotacji w przyszłym roku. Zapoczątkowana wieściami o skutecznej szczepionce zmiana liderów na rynkach miała w ostatnich tygodniach miejsce prawie wszędzie i na wszystkim (wykres 2). Widać ją było zarówno w relacji między Europą (i Japonią) a USA, jak i między indeksem chińskich akcji a giełdami pozostałych rynków wschodzących. Spółki technologiczne ustąpiły nieco miejsca innym branżom. Indeks spółek FANG's praktycznie stanął, przyglądając się wzrostom szerokiego rynku akcji w USA. Spółki cykliczne (przemysł, finanse) zachowywały się lepiej od defensywnych (sektor zdrowia, użyteczności publicznej). Indeksy spółek typu growth musiały dać za wygraną w obliczu gwałtownego odreagowania firm typu value. Małe spółki zachowywały się lepiej od dużych. Obligacje skarbowe oddały palmę pierwszeństwa obligacjom korporacyjnym. Nawet złoto musiało usunąć się w cień w obliczu szarży przypuszczonej przez, jak twierdzą niektórzy, swojego cyfrowego odpowiednika – bitcoina.