Zaprzysiężenie Joe Bidena posłużyło bykom jako pretekst do podciągnięcia indeksów giełdowych w górę. Można powiedzieć, że nowe rekordy na Wall Street to nic nowego. Nie ominęły one także segmentu technologicznego, co do perspektyw którego można było mieć pewne obawy związane z poglądami nowego prezydenta względem ich pozycji na rynku i działalności.
W Nowym Jorku prawie euforia
Tymczasem Nasdaq Composite rósł do czwartku aż o ponad 4 proc., dystansując pozostałe wskaźniki. Dow Jones szedł w górę jedynie o ponad 1 proc., a S&P 500 zwyżkował o ponad 2 proc. Na razie nie sprawdzają się wcześniejsze rachuby dotyczące rynkowych przetasowań związanych ze zmianą w fotelu prezydenta USA.
Na głównych parkietach europejskich nie działo się w ostatnich dniach zbyt wiele. Indeks we Frankfurcie niemal nie zmienił wartości, ale nieudany atak na 14 000 punktów i następujące po nim cofnięcie nie robi zbyt dobrego wrażenia. DAX pozostaje jednak wciąż w trendzie bocznym i nie widać impulsu, który mógłby ten stan rzeczy zmienić. Nieco słabiej radził sobie paryski CAC4, zniżkując o nieco ponad 1 proc. Nieznacznie w górę szedł za to londyński FTSE250. Polityczne zawirowania zepchnęły o ponad 1 proc. w dół indeks giełdy w Mediolanie. Jeszcze mocniej, po około 2 proc., zniżkowały wskaźniki parkietów w Hiszpanii i Portugalii.
Nie słabnie wzrostowy impet na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Mrkets zwyżkował do czwartku o 3,6 proc., wznosząc się po raz kolejny na historyczny rekord. Indeksowi w niewielkim stopniu pomagał przekraczający 1 proc. wzrost na parkiecie w Szanghaju, ale wspierały go spore zwyżki na części pozostałych giełd azjatyckich. W naszym regionie sięgającą 6,5 proc. zwyżką wyróżniała się giełda sofijska. Słabo radziły sobie natomiast parkiety w Moskwie, Pradze i Budapeszcie.
W Warszawie realizacja zysków
Po bardzo dobrym rozpoczęciu roku od dwóch tygodni nasz parkiet znajduje się w fazie spadkowej korekty. Główne indeksy tracą na wartości już drugi tydzień rzędu, wybijając się na niezależność zarówno od wiodących giełd światowych, jak i od emerging markets. Wciąż mamy sporo do nadrobienia i ciągle mamy nadzieję, że ten dystans będziemy w stanie zmniejszyć. Na razie idzie to słabo. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia indeks naszych największych firm zniżkował o 1,6 proc., żegnając się dość zdecydowanie z poziomem 2000 punktów. O wielkim dramacie nie można mówić, ale obraz rynku daleki jest od optymizmu i 1900 punktów jest jak najbardziej na horyzoncie. Indeks średnich spółek straszy trochę mniej, ale i tu trudno o optymizm. Spadek o 0,6 proc. wydaje się niewielki, ale kolejne nieudane podejście do 4200 punktów nie rokuje zbyt dobrze na najbliższą przyszłość. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się segment najmniejszych firm. sWIG80 zwyżkował do czwartku o 0,9 proc. Zdołał też utrzymać się powyżej 17 000 punktów i znajduje się na poziomie najwyższym od listopada 2007 r. Od początku roku rośnie o 6,5 proc., podczas gdy WIG20 traci 1,5 proc. Pod tym względem znajduje się w światowej czołówce, choć ustępuje wskaźnikom giełd azjatyckich oraz indeksom peryferyjnych giełd naszego regionu.