Na Wall Street znów rekordy
Kolejne doniesienia, dotyczące rozprzestrzeniania się bardzie ekspansywnych mutacji koronawirusa, nie budzą specjalnego niepokoju wśród inwestorów. Ten czynnik może jednak jeszcze odegrać pewną rolę, inicjując kolejną korektę. Ta, z którą niedawno mieliśmy do czynienia, okazała się krótka i łagodna, zaś ostatnie dni przyniosły solidne odbicie, a na parkiecie nowojorskim pojawiły się kolejne historyczne rekordy. Nad obawami wciąż przeważają nadzieje związane z powrotem dobrej koniunktury w globalnej gospodarce. Znajdują one potwierdzenie choćby w bardziej optymistycznych prognozach Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jak i częściowo w danych makroekonomicznych. Wskaźniki PMI dla przemysłu w większości krajów sygnalizują nadchodzące ożywienie, a sytuacja w sektorze usług nie pogarsza się zbyt dramatycznie. W Stanach Zjednoczonych dodatkowym paliwem dla byków stają się wyniki spółek.
W efekcie S&P 500 do czwartku szedł w górę o ponad 4 proc. Niewiele ustępował mu Dow Jones, który powrócił ponownie powyżej 31 000 punktów. Nasdaq Composite wyróżniał się zwyżką sięgającą prawie 5,5 proc. Pokaźne zwyżki obserwowano na głównych giełdach naszego kontynentu. We Frankfurcie DAX poszedł w górę o 5,7 proc., zbliżając się do historycznego rekordu. Paryski CAC40 rósł o prawie 4 proc., a londyński FTSE 250 zwyżkował o niemal 3 proc. Umacniający się dolar nie przeszkodził wzrostom na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets (ETF) zwyżkował do czwartku o 4,6 proc., choć miał problemy z powrotem powyżej 56 punktów. Na tym tle dość słabo radziły sobie parkiety naszego regionu, a niechlubną rolę lidera w tym gronie pełnił WIG20. Wychodzenie z korekty nie najlepiej idzie też indeksowi w Szanghaju, który zwyżkował o kilka dziesiątych procent i nie zdołał wrócić powyżej 3500 punktów.
GPW wbrew otoczeniu
Trwa słabość warszawskiego parkietu i staje się ona coraz bardziej widoczna. Licząc od początku roku WIG20 traci prawie 3 proc. ustępując jedynie indeksom z Grecji i Filipin. W Warszawie wzrostowa była tylko pierwsza dekada stycznia. Od tego czasu wskaźnik największych firm traci niemal 5 proc., a w ujęciu dolarowym spadek jest prawie dwukrotnie większy. To częściowo może tłumaczyć niechęć globalnego kapitału do naszego rynku, a tezę tę potwierdzają malejące obroty. Cztery z rzędu tygodnie spadków nie wymagają wielkich komentarzy. Indeks największych firm najwyraźniej dąży do przetestowania poziomów technicznego wsparcia. W zasięgu ręki jest okrągłe 1900 punktów, które widzieliśmy już przez moment tydzień wcześniej, ale okolice 1850 punktów będą prawdziwym testem dla rynku. Na korzyść niedźwiedzi działa kształtująca się formacja głowy z ramionami. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia WIG20 zniżkował o 1,1 proc. i nie widać sygnałów, by miał zakończyć spadkową tendencję. Wręcz przeciwnie, można się obawiać, że jeśli na świecie dojdzie do korekty, to nasz rynek tej tendencji podda się z łatwością.
Martwi spory udział spółek, których akcje tracą na wartości. W ostatnich dniach na plusie zdołały się utrzymać papiery jedynie kilku przedstawicieli blue chips. Na przywrócenie handlu w galeriach pozytywnie zareagowały walory CCC, które drożały o prawie 10 proc., wychodząc powyżej lokalnego szczytu z pierwszych dni stycznia. Z umiarkowanie pozytywną reakcją na publikację raportu finansowego za IV kwartał i cały ubiegły rok, spotkały się notowania akcji PKN Orlen. Wyniki były lepsze niż oczekiwano i wyższe niż rok wcześniej. Władze spółki są również optymistycznie nastawione co do możliwości spółki w obecnym roku, a jednak czwartkowa sesja kończyła się prawie 1-proc. spadkiem, ale bilans pierwszych czterech dni notowań oznacza zwyżkę o ponad 4 proc. To odreagowanie dość dynamicznej spadkowej fali z poprzednich tygodni, a aktywizacja podaży w okolicach 60 zł nie wróży najlepiej na najbliższą przyszłość. O niemal 5 proc. w górę szły także walory Lotosu i o tyle samo szły w górę papiery JSW. Spadkową korektę starają się zakończyć walory PZU i Dino. Do czwartku akcje ubezpieczyciela zwyżkowały o ponad 2 proc., a papiery Dino rosły o nieco ponad 1 proc., choć do środy wyraźnie traciły na wartości, testując dołek z połowy stycznia. Spadkowiczom przewodziły zniżkujące o ponad 5,5 proc. akcje Cyfrowego Polsatu, ale indeksowi blue chips najmocniej szkodziły walory niedawnych gwiazd. Akcje Allegro zniżkowały o ponad 5 proc., co można wiązać z informacjami o wejściu do Polski Amazona. Po części trwa jednak odreagowywanie rewelacyjnego debiutu i korygowanie wygórowanej wyceny akcji. Od szczytu z października ubiegłego roku papiery Allegro zniżkują o 26 proc. Wyhamowała nieco przecena walorów CD Projektu, które do czwartku taniały o nieco ponad 4 proc. Trwa natomiast korekta walorów KGHM, które traciły prawie 4 proc., w ślad za pogarszającą się sytuacją na rynku miedzi.
Zdecydowanie lepiej radził sobie dział średnich spółek, choć sięgający 0,6 proc. wzrost mWIG40 trudno uznać za wielki sukces byków. W zależności od nastawienia do rzeczywistości, można mówić o lekkiej tendencji spadkowej, gdyż indeks zniżkuje od styczniowego szczytu nieco ponad 2 proc., albo o trendzie bocznym ograniczonym do przedziału 4000-4200 punktów. Być może kierunek ruchu zostanie wyznaczony po publikacjach wyników finansowych firm. Wiele w tym zakresie zależy jednak od interpretacji. Najlepszym przykładem jest sięgający 18 proc. czwartkowy spadek notowań akcji XTB, następujący po publikacji raportu mówiącego o prawe ośmiokrotnym wzroście zysku w IV kwartale względem wcześniejszego roku. Równie spektakularnych spadków w tej części rynku było jednak niewiele. Między liczbą akcji spółek zyskujących na wartości i zniżkujących była względna równowaga. Po byczej stronie wyróżniały się akcje LiveChatu, zwyżkujące do czwartku o 6 proc. i rosnące o 4 proc. papiery AmRestu, trzymające się, mimo pandemii, w trendzie bocznym od kilku tygodni. W górę ruszyły walory firm chemicznych. Akcje Ciechu zwyżkowały o 6 proc., a Grupy Azoty o prawie 3 proc. Dzięki temu WIG-chemia był liderem indeksów branżowych. Górnictwo, telekomy i banki w odwrocie.