W ostatnich dniach furorę robiły drożejące w trakcie pierwszych czterech sesji tygodnia o ponad 14 proc. akcje Aliora, choć trudno uznać je za typ o mocnych fundamentach. Na plus przemawia fakt, że większość „trupów" już z szaf tego banku powypadało, ale ryzyko, że odpisy na firmowe kredyty trzeba będzie tworzyć nadal, jest spore. Jak na spółkę mającą wkrótce opuścić WIG20, trwający od połowy lutego rajd, w wyniku którego akcje Aliora poszły w górę o ponad 45 proc., wygląda imponująco. Zresztą walory pozostałych dużych banków też radzą sobie nie najgorzej, co w kontekście niepewności wokół kredytów frankowych oraz wspomnianych możliwych odpisów na kredyty dla firm, wygląda trochę podejrzanie. Do czwartku papiery Pekao zwyżkowały o ponad 7 proc., a od początku roku drożeją o prawie 20 proc., w tym dłuższym horyzoncie ustępując jedynie Aliorowi i JSW. Akcje Santandera w ostatnich dniach zwyżkowały o prawie 5 proc., a PKO BP o ponad 3 proc. W minionym tygodniu do łask inwestorów wracać zaczęły spółki paliwowe. Akcje PKN Orlen drożały o 4,5 proc., a papiery Lotosu i PGNiG po 3 proc. We wszystkich trzech przypadkach można jednak mówić jedynie o kontynuacji trendu bocznego. Korekta na rynku miedzi zaszkodziła akcjom KGHM, które potaniały do czwartku o niecałe 2 proc., a więc dramatu nie ma, dopóki 180 zł się broni. Publikacja bardzo dobrych wyników finansowych za czwarty kwartał nie za bardzo pomogła akcjom Allegro. W czwartek taniały o 2,6 proc. choć tydzień kończyły zwyżką o kilka dziesiątych procent. Słabość rynku tych papierów wciąż trudno przezwyciężyć, prawdopodobnie w związku z wejściem Amazona. Także walory CD Projektu nie mają siły do odreagowania niedawnej przeceny, choć zniżkowały już tylko o 0,7 proc.
O 1 proc. w górę szedł do czwartku indeks średnich firm. W tym przypadku także mamy ruch w bok i kolejną nieudaną próbę wyjścia powyżej 4 400 punktów. Patrząc z perspektywy liczonej od początku roku, nie ma co za bardzo narzekać. Z przekraczającą 9 proc. zwyżką mWIG40 mieści się w światowej czołówce. W ostatnich dniach gwiazdą w tym segmencie były oczywiści akcje Mabionu, zwyżkujące o ponad 100 proc. po informacji o szczepionkowej współpracy z firmą Novavax. Momentami zwyżka przekraczała 300 proc., ale szybko znaleźli się chętni do realizacji zysku. Mniej spektakularny, ale także imponujący, sięgający 16 proc. wzrost zanotowały walory InterCars. To efekt informacji o szacunkowej zwyżce zysku netto spółki w czwartym kwartale o ponad 140 proc. Zapowiedź debiutu nowej wersji gry Sniper Ghost skutkowała przekraczającym 10 proc. skokiem kursy walorów CI Games. Przekraczająca 8 proc. zwyżka notowań papierów Eurocash daje pewną szansę na przełamanie trwającej od kilku lat złej passy na tym rynku. Spadkowa korekta dosięgła część średnich firm z branży przemysłowej, budowlanki, gier, transportu, banków i usług. Akcje Famuru traciły do czwartku niemal 6 proc., a spadkowa fala utrzymuje się już trzeci tydzień z rzędu. O ponad 5,5 proc. w dół szły papiery 11 bit studios. Benefit Systems cierpi z powodu pandemii i zniżkuje ponad 8 proc. ale akcje wciąż trzymają się powyżej 800 zł. Drożejące tydzień wcześniej o ponad 11 proc. papiery Budimeksu traciły do czwartku o ponad 10 proc. Sporo emocji było w przypadku notowań akcji PKP Cargo, które wahały się od 17,4 do 22,2 zł, czyli o ponad 28 proc.
Indeks najmniejszych firm rósł do czwartku o ponad 1 proc. ale na wykresie zaczyna pojawiać się niepokojąca formacja podwójnego szczytu, lokując sWIG80 jako potencjalną ofiarę własnego sukcesu, a przynajmniej sygnalizując możliwość wystąpienie spadkowej korekty, która może zatrzymać się w okolicach 17 000 pkt.
Miedź i złoto w korekcie
Żaden rajd, nawet poparty solidnymi fundamentami, nie może trwać wiecznie. W ostatnich dniach ta zasada sprawdziła się na rynku miedzi. Po wyskoku z poprzedniego tygodnia, który wyniósł notowania kontraktów terminowych na ten metal do ponad 430 centów za funt, czyli do poziomu najwyższego od prawie dziesięciu lat, do minionego czwartku traciły one niespełna 1 proc. Biorąc pod uwagę skalę wcześniejszej zwyżki, korekta nie wygląda więc na razie zbyt groźnie, ale jeśli dane makroekonomiczne będą mniej optymistyczne niż się spodziewano, ochłodzenie nastrojów może mieć poważniejszy charakter. Choć aktualne pozostają niedawne prognozy przewagi popytu na miedź nad jej podażą, nadwyżka nie musi wcale być znacząca. Warto także zwrócić uwagę, że notowania kontraktów zbliżają się do poziomu maksimum z 2011 r. Stymulacja monetarna i fiskalna robi swoje, ale lepszy byłby naturalny mechanizm rynkowy. Jest duże prawdopodobieństwo, że w przyszłym roku tempo wzrostu globalnej gospodarki będzie słabsze niż w obecnym, a więc i popyt na miedź może być niższy. Spadkowa korekta była widoczna w przypadku większości pozostałych metali przemysłowych, a notowania niektórych, na przykład cyny i niklu, zniżkowały o 4-6 proc.
Oczekiwanie na zaplanowane na miniony czwartek spotkanie przedstawicieli OPEC i państw uczestniczących w porozumieniu dotyczącym limitów wydobycia, nie podgrzało specjalnie atmosfery na rynku ropy naftowej. Wręcz przeciwnie, po sporym wzroście z poprzedniego tygodnia, w trakcie czterech minionych sesji notowania amerykańskiej WTI zniżkowały o niespełna 1 proc., ale utrzymały się na poziomie niemal 61 USD za baryłkę. Dopiero po utrzymaniu limitów wydobycia ceny poszły w górę do prawie 65 dolarów, czyli o 4,5 proc. To, co cieszy producentów surowca, jest coraz większym zmartwieniem dla państw, które najwięcej go importują i zużywają, a także generalnie z punktu widzenia przyspieszenia tempa wzrostu globalnej gospodarki. Jeśli nie będzie znaczących postępów w walce z pandemią w drugiej połowie roku, zapotrzebowanie na paliwa może powstrzymać wzrost cen ropy. Notowania europejskiego surowca typu Brent sięgały w ostatnich dniach prawie 67 USD za baryłkę i były najwyższe od czasu sprzed wybuchu epidemii koronawirusa. Notowania przekraczające 60 USD za baryłkę mogą skłaniać członków kartelu i pozostałych producentów do zwiększenie sprzedaży.
Na rynku złota trwa korekta. Głównym jej motorem są rosnące rentowności obligacji i umacniający się (choć niezbyt dynamicznie) dolar. Do czwartku kruszec taniał o ponad 1,5 proc., a więc niewiele, ale spadkowa fala trwa już ładnych kilka miesięcy, a konkretnie od sierpnia ubiegłego roku. W tym czasie spadek osiągnął 17 proc., a więc całkiem sporo, ale do ogłoszenia bessy jeszcze trochę brakuje. W środę notowania testowały poziom 1700 USD za uncję, czyli najniższy od czerwca 2020 r. Eksperci wciąż są przekonani, że złoto warto kupować, a rosnące oczekiwania inflacyjne te sugestie zdają się uwiarygadniać. Ochłodzenie nastrojów widoczne jest także na rynku pozostałych metali, zwanych szlachetnymi. Notowania srebra szły do czwartku w dół o niemal 1 proc, platyna taniała tyle samo, jedynie notowania palladu szły o prawe 1,5 proc. w górę, odreagowując wcześniejszą przecenę.