Z natury słabiej wygląda natomiast jeszcze ciągle dynamika raportowanych (a nie prognozowanych) zysków spółek. W IV kwartale 2020 r. wyniki były nadal gorsze niż rok wcześniej. Ale wszystko wskazuje na to, że w zakończonym właśnie I kwartale powinno dojść do przełomu i gwałtownej poprawy dzięki efektowi bazy (bo I kwartał 2020 r. był pod tym względem fatalny).
motorem hossy
Według ostatnich wyliczeń Fidelity amerykańskie korporacje od początku roku ogłosiły skupy akcji własnych (buybacks) na poziomie prawie 267 mld USD. Ścieżka, po jakiej kroczą skupy, w tym roku zbliżyła się do najlepszych pod tym względem lat i jest zdecydowanie wyżej położona niż w ubiegłym roku, kiedy przez prawie pół roku po wybuchu pandemii nowe skupy były prawdziwą rzadkością. Ważnym sygnałem w tej kwestii jest też ostatnia decyzja Fedu w sprawie zezwolenia większości banków korporacyjnych na skupy akcji i dywidendy, począwszy od czerwca, co oznacza uchylenie ograniczeń wprowadzonych w połowie 2020 r.
czyli sezonowość sprzyja
Chociaż w kontekście sezonowości na giełdzie często mówi się np. o efekcie stycznia, to dane statystyczne sugerują, że powinno się raczej mówić o „efekcie kwietnia". Z naszych obliczeń wynika, że w okresie od początku lat 90. ubiegłego wieku to właśnie kwiecień był rekordzistą, jeśli chodzi o odsetek przypadków na plusie – wyniósł aż 77 proc. Czwarty miesiąc roku statystycznie był pod tym względem lepszy nawet niż owiany sławą „rajd św. Mikołaja" w grudniu, o dość przeciętnym styczniu już nawet nie wspominając.
Całkiem nieźle według tego kryterium wypada również maj (71 proc. przypadków na plusie). Dopiero potem zaczyna działać reguła „sell in May", w myśl której czerwiec wygląda już relatywnie słabo – ale na to przyjdzie jeszcze czas.
rentowność obligacji
Rok po „koronakrachu" amerykańskie walory znów wyceniane są szczodrze. Niektóre wskaźniki są na rekordowych lub niemal rekordowych poziomach (EV/Sales, EV/EBITDA), niektórym już niewiele brakuje, by dojść do ekstremów (P/BV, NTM P/E, CAPE).
Jeszcze pół roku temu te wyśrubowane wartości można było z łatwością uzasadniać rekordowo niskimi stopami procentowymi i rentownościami obligacji skarbowych. Jednak rentowności w ostatnich tygodniach i miesiącach konsekwentnie i nieubłaganie wspinają się na coraz wyższe pułapy. Niewyobrażalne jeszcze niedawno osiągnięcie granicy 2 proc. w przypadku papierów dziesięcioletnich szybko stało się realną perspektywą.