Emocje związane z rynkiem NewConnect przygasły. W ostatnich tygodniach główny indeks małej giełdy porusza się w trendzie bocznym, a i zainteresowanie inwestorów handlem spadło, o czym świadczą malejące obroty. Czy jest się czym martwić? Czy NewConnect swoje pięć minut ma już za sobą?
Otoczenie się zmieniło
W ostatnich latach alternatywny rynek miał mocno pod górkę. W pewnym momencie zaczęto nawet mówić o jego zmierzchu, kojarzony był przede wszystkim ze spółkami wątpliwej jakości, nastawionymi nie na rozwój, ale na to, by wyciągnąć pieniądze od inwestorów. Tak naprawdę „do żywych" przywróciła go dopiero pandemia koronawirusa, która przełożyła się na większą zmienność notowań. Ten fakt sprawił, że rynkiem znowu zainteresowali się inwestorzy – oczywiście głównie indywidualni, którzy od zawsze byli jego główną siłą. W samym marcu 2020 r., miesiącu, gdy wybuchła pandemia, obroty na NewConnect wyniosły 635 mln zł, co odpowiadało 40 proc. obrotów, jakie obserwowaliśmy na tym rynku w całym 2019 r. To była tylko przygrywka do dalszych wydarzeń.
W rekordowym październiku 2020 r. obroty wyniosły prawie 2,7 mld zł. Dla porównania w 2011 r., czyli najlepszym wcześniej roku dla NC, w ciągu całych 12 miesięcy obroty wyniosły prawie 1,9 mld zł.
W 2021 r. na sielankowym obrazie jednak pojawiły się rysy. W styczniu obroty wyniosły 1,1 mld zł. W lutym było to 903 mln zł, w marcu znów nastąpił spadek, choć umiarkowany – do 831 mln, a w kwietniu już głęboki, do niecałych 510 mln zł. Tym samym miniony miesiąc okazał się najsłabszy pod względem obrotów na NC od lutego 2020 r.