Tymczasem w Fed rośnie niezgoda. Prezes Fed w St. Louis James Bullard i prezes Fed Christopher Waller argumentowali między innymi za wcześniejszym zakończeniem miesięcznych zakupów długu hipotecznego przez bank centralny o wartości 40 miliardów dolarów, które mają miejsce od początku pandemii Covid-19. Jednak najwyższe kierownictwo Fed, a mianowicie prezes Fed z Nowego Jorku John Williams i Powell, wskazują, że wycofanie się z tego rynku może zaszkodzić bardziej niż by pomogło.
I mają sporo racji. Jeśli Fed zacznie zmniejszać tempo skupu wcześniej, będzie to wskazywać na zacieśnianie polityki pieniężnej, z szybszymi podwyżkami stóp procentowych i potencjalnymi cięciami miesięcznych zakupów papierów skarbowych. To zaszokuje rynek, który popadł w samozadowolenie myśląc, że Fed pozostanie przy obecnej polityce w dającej się przewidzieć przyszłości.
Może nie byłoby tak źle. Nie tylko ceny mieszkań wydają się nieprzyjemnie wysokie. Indeks S&P 500 właśnie ustanowił siedem kolejnych rekordów w okresie zakończonym 2 lipca, najdłuższą passę maksimów od 1997 roku. Bardziej ryzykowne spółki sprzedają rekordową liczbę obligacji o rekordowo niskiej rentowności.
Fed nie może jednak dostroić reakcji rynku, a lekkie jastrzębie nachylenie po ostatnim posiedzeniu doprowadziło do spłaszczenia krzywej dochodowości lub obniżenia długoterminowych oczekiwań wzrostu. Rynek obligacji wydawał się sygnalizować, że jest jeszcze za wcześnie na zaostrzenie polityki. Właśnie tego bank centralny nie chce widzieć.
Według Abramowicz Powell był trochę nieszczery, kiedy wskazał bardziej na kwestie po stronie podaży – brak mieszkań w rejonach, w których ludzie najbardziej chcieli kupować – jako główny czynnik wysokich wycen. Zdawał się wskazywać, że bank centralny nie miał aż tak dużego wpływu na rynek nieruchomości. Trudno przyjąć ten argument, gdy dług mieszkaniowy w USA wzrósł do rekordowego poziomu 10,5 biliona dolarów pod koniec marca, a banki nie są w stanie wystarczająco szybko obsłużyć swoich jednostek pożyczkowych. Jest to wyraźnie, przynajmniej częściowo, produkt uboczny tak niskich oprocentowań kredytów hipotecznych.
- Zabójcza walka Fedu o mieszkalnictwo staje się coraz bardziej publiczna i słusznie. Polityka banku centralnego wyraźnie pomaga zawyżać wartości domów i rynek kredytów hipotecznych. Niektórzy członkowie Fed mogą uznać, że warto dać gospodarce czas na przyspieszenie. Jest to kompromis niełatwy do podjęcia, z poważnymi konsekwencjami dla każdej decyzji - podsumowuje Lisa Abramowicz.