Azja stanowiła wzór do naśladowania pod względem radzenia sobie z koronawirusem na świecie. W zasadzie nie tylko, gdyż na Antypodach życie toczyło się normalnie w momencie katastrofalnej sytuacji koronawirusa w Europie czy w Stanach Zjednoczonych. Program szczepień, pomimo tego, że nie przebiega tak dobrze jak życzyłyby sobie tego władze, odniósł pewien sukces na Starym oraz Nowym Kontynencie. Z kolei w Azji niski stopień wyszczepienia społeczeństwa oraz nowy wariant koronawirusa spowodował, że pandemia ponownie staje się problemem. Dzieje się tak ze względu na to, że radzenie sobie z tym problemem w tym rejonie jest zero-jedynkowe. Wiąże się to z mocnymi restrykcjami i ograniczeniami związanymi z mobilnością. Tak dzieje się w Chinach, gdzie zamyka się porty, zakazuje się lotów czy możliwość przejazdów między niektórymi rejonami. Już teraz obserwujemy, że Chiny radzą sobie coraz gorzej, biorąc pod uwagę silny spadek dynamiki produkcji przemysłowej oraz sprzedaży detalicznej.
Dodatkowo wciąż mamy niepewność dotyczącą tego, co robić będą banki centralne. Z jednej strony świat nie chce zbyt szybkiej restrykcyjnej polityki monetarnej. Z drugiej strony zbyt dużą inflacja rodzi ryzyko powstania baniek, a następnie gwałtownych reakcji władz monetarnych. Oczywiście dobra komunikacja jest w stanie powstrzymać negatywne ruchy na rynku, ale do tego trzeba dużej wrażliwości oraz uwagi. Tymczasem inwestorzy obawiają się, że może dojść do podobnej sytuacji jak rok temu, kiedy to we wrześniu oraz w październiku Wall Street zaliczyło dwie duże korekty. Indeks S&P 500 spadł poniżej 100 sesyjnych średniej. Jednocześnie spadki te generowały sygnały odbicia. Jednak, jeśli teraz indeksy spadły przed normalizacją polityki monetarnej, istniałaby szansa na to, że spadki będą głębsze. Tak czy inaczej, do poziomów dołków z jesieni zeszłego roku brakuje naprawdę sporo, a główne indeksy z Wall Street pozostają wciąż bardzo blisko historycznych szczytów.
Na początku sesji na Wall Street obserwujemy raczej mieszane nastroje. Na godzinę 16:00 S&P 500 traci 0,55%, natomiast Nasdaq aż 0,77%. W Europie spadki w niektórych przypadkach sięgają ponad 1%. Indeks WIG20 na godzinę przed zamknięciem traci 0,7%, pomimo wzrostu indeksów naszego regionu.
Michał Stajniak
Starszy Analityk Rynków Finansowych