Mafijny system, który nie przeszkadza Brukseli

Najbiedniejszy i najbardziej skorumpowany kraj UE, którego premier trzyma złoto w szufladzie, może stać się nowym członkiem strefy euro.

Publikacja: 27.09.2020 05:00

Od ponad 80 dni trwają protesty w Sofii wymierzone w rząd Borisowa. Demonstranci ścierają się z poli

Od ponad 80 dni trwają protesty w Sofii wymierzone w rząd Borisowa. Demonstranci ścierają się z policją i prywatnymi ochroniarzami.

Foto: AFP, dimitar kyosemarliev

Bułgaria ma bardzo duże szanse na stanie się kolejnym członkiem strefy euro. Jest już w „poczekalni", gdyż od 10 lipca 2020 r. jest częścią mechanizmu kursowego ERM II, w ramach którego jej waluta, czyli lew, jest powiązana z euro (na poziomie 1,95583 lewów za 1 euro). Jeśli przez dwa lata uda się utrzymać to powiązanie kursu bez większych wstrząsów, to będzie mogła oficjalnie składać wniosek o wstąpienie do Eurolandu. Oczywiście kryzys gospodarczy związany z pandemią może wywrócić plany akcesji. Ale pod względem fiskalnym Bułgaria i tak ma bardzo duże szanse na spełnienie kryteriów przyjęcia. W zeszłym roku miała nadwyżkę finansów publicznych wynoszącą 2,1 proc. PKB. Wiosenne prognozy Komisji Europejskiej mówiły zaś, że w tym roku będzie miała deficyt wynoszący 2,8 proc. PKB, a w przyszłym tylko 1,8 proc. PKB. Jej dług publiczny ma wzrosnąć z 20,4 proc. PKB w 2019 r. do 24,4 proc. PKB w 2021 r. Inne kraje UE mogą jedynie co najwyżej pomarzyć o takich wynikach. Inflacja ma w tym jak i w przyszłym roku wynosić około 1 proc. Zagrożenie przerwania sztywnego kursu między lewem a euro jest zaś nikłe, gdyż bułgarska waluta jest powiązana kursowo z unijną od początku istnienia euro, a wcześniej była powiązana z marką niemiecką. Na pierwszy rzut oka można więc mieć wrażenie, że Bułgaria do idealny kandydat do strefy euro. A jednak, może on być pod wieloma względami kandydatem kłopotliwym.

Przede wszystkim jest najbiedniejszym krajem Unii Europejskiej. PKB na głowę (liczony według parytetu siły nabywczej) wynosił tam w 2019 r., według danych Banku Światowego, 24,6 tys. USD. Czyli był niższy niż w sąsiedniej Rumunii (32 tys. USD), Grecji (31 tys. USD) i Turcji (27 tys. USD), ale wyższy niż w Serbii (19 tys. USD) czy Macedonii Północnej (17,8 tys. USD). Obawy państw Europy Zachodniej przed napływem biednych imigrantów (zwłaszcza pochodzenia romskiego) sprawiły, że Bułgaria nie została jeszcze wpuszczona do strefy Schengen. Bułgaria uchodzi przy tym za najbardziej skorumpowany kraj UE i za najbardziej dotknięty przez przestępczość zorganizowaną. Przez Sofię od wielu tygodni przetaczają się gwałtowne demonstracje wymierzone w skorumpowane władze, a szczególnie w premiera Bojko Borisowa. Premierowi mocno zaszkodziło m.in. zdjęcie, które ktoś zrobił mu podczas snu. Na szafce nocnej obok jego łóżka leżał pistolet, a w odsuniętych szufladach widać było grube pliki banknotów euro i sztabki złota. Dziesiątki osób zostało już rannych podczas starć z policją w Sofii. I choć bułgarskie władze zostały tam już mocno skompromitowane, a w powietrzu zapachniało rewolucją, to Bruksela jakoś nie krytykuje Bułgarii za naruszenia praworządności i rozkradanie unijnych funduszy. Wszak Bułgaria jest na drodze ku strefie euro i „świetlanej europejskiej przyszłości".

Szef wszystkich szefów

Premier Borisow rządzi Bułgarią, z krótkimi przerwami, od 2009 r. Jego partia Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii (GERB) wygrywała wybory już czterokrotnie i jest częścią Europejskiej Partii Ludowej. Borisow chwali się przychylnością niemieckiej kanclerz Angeli Merkel i można odnieść wrażenie, że przez decydentów z Brukseli jest traktowany ulgowo. Kolejne wybory wygrywał, obiecując walkę z korupcją, ale korupcji w jego kraju jakoś to nie zaszkodziło. W długim terminie nie zaszkodziły mu też wielkie protesty społeczne z 2013 r. (po dużych podwyżkach cen prądu), podejrzenia o fałszowanie wyborów (po tym jak w 2013 r. w drukarni należącej do radnego GERB znaleziono dużą ilość kart wyborczych) czy też liczne skandale i tajemnicze zabójstwo młodej dziennikarki Wiktorii Marinowej, która w 2018 r. badała temat wyłudzania środków unijnych przez powiązanego z Borisowem oligarchę.

Borisow swoją karierę zaczynał w komunistycznym MSW, gdzie był instruktorem sztuk walki. W 1991 r. założył największą bułgarską agencję ochroniarską, a później próbował sił w polityce. W 2005 r. został burmistrzem Sofii. Rok później amerykańscy dyplomaci w depeszy ujawnionej przez portal WikiLeaks pisali o jego związkach z „poważną przestępczością zorganizowaną", rosyjską ambasadą i koncernem naftowym Łukoil. Bułgarom, jak widać, średnio to przeszkadzało, bo tyle razy zapewnili mu władzę...

Czemu więc tak silne protesty przeciwko Borisowowi wybuchły dopiero teraz? Iskrą dla nich był happening Hristo Iwanowa, ministra sprawiedliwości w latach 2014–2015. Zatknął on flagę narodową na plaży nad Morzem Czarnym. Plaża formalnie była publiczna, ale de facto należała do Ahmeda Dogana, długoletniego szefa reprezentującej mniejszość turecką partii Ruch na rzecz Praw i Wolności. Ochroniarze posiadłości Dogana (pracujący dla bułgarskich służb ochrony rządu!) przepędzili więc Hristo i jego ludzi oraz usunęli flagę. Wybuchł skandal o podłożu etnicznym. Dogan jest Turkiem, czyli przedstawicielem narodu, który przez stulecia był dla Bułgarów zaborcą. Jest też nieformalnym sojusznikiem politycznym Borisowa. A także mentorem parlamentarzysty i oligarchy Delana Peewskiego, z którym ludzie Borisowa robią interesy. Okazję do ataku na premiera wykorzystał prezydent Rumen Radew – były dowódca sił powietrznych, związany z postkomunistami. (Radew jest uznawany za reprezentanta opcji rosyjskiej, ale odkąd w 2016 r. wygrał wybory, potrafił dogadywać się też z Chińczykami i Amerykanami). Prezydent wezwał rząd, by wyjaśnił, czemu tolerowana jest samowola Dogana. Prokurator generalny odpowiedział na to przeszukaniem kancelarii prezydenta i aresztowaniem dwóch jego współpracowników za korupcję. Radew wezwał więc do protestów ulicznych, w które zaangażowało się też mnóstwo ludzi niepopierających prezydenta.

– Radew poczekał tylko na odpowiedni moment, żeby zaatakować Borisowa. Ale tu nie o to chodzi. Obecny kryzys polityczny ma swoje źródło w fatalnej sytuacji praworządności i instytucji w Bułgarii, które powstały podczas wieloletnich rządów Borisowa. Prezydent Radew próbuje skierować gniew ludzi na niesprawiedliwość i bezprawie w kraju – mówił Hristo w wywiadzie dla „Deutsche Welle".

Milczenie Unii

Kryzys polityczny w Bułgarii wzbudza jak dotąd bardzo powściągliwe reakcje w Brukseli. Być może dlatego, że unijni decydenci są zajęci pandemią, potężnym kryzysem gospodarczym i do pewnego stopnia również Białorusią oraz uspokajaniem sytuacji we wschodniej części Morza Śródziemnego. Trudno sobie jednak wyobrazić podobne traktowanie sprawy przez Brukselę, gdyby do takiego kryzysu politycznego i wielkich protestów doszło na przykład na orbanowskich Węgrzech.

– Słusznie zadajemy sobie pytanie, czy działania Europy są wynikiem jej zwyczajnej ślepoty, czy też ta ślepota jest celowa i motywowana choćby przez korupcyjną symbiozę między urzędnikami europejskimi i bułgarskimi, a także poparciem dla Europejskiej Partii Ludowej, której głównym filarem w Bułgarii jest GERB. Po około dziesięciu latach sprawowania władzy przez GERB urzędnicy w Brukseli nie wiedzą zbyt wiele o bułgarskiej elicie politycznej. Europa przez lata nabierała się na mydlenie oczu przez Borisowa, wierząc naiwnie, iż jest on pewnego rodzaju gwarantem proeuropejskiego kursu Bułgarii. Za każdym razem, gdy w polityce wewnętrznej był jakiś kryzys, Borisow łapał rządowy samolot i odbywał bezsensowne wizyty – najczęściej gdzieś na Bałkanach Zachodnich, z jednym ze swoich partnerów z Europejskiej Partii Ludowej – stwierdził Iwo Christow, socjalistyczny bułgarski eurodeputowany. (Nie żeby jego ugrupowanie było bez winy. Samo też przez wiele lat współtworzyło korupcyjny system w Bułgarii).

Gdy zapadały ostateczne decyzje o przyjmowaniu Grecji i Włoch do strefy euro, znaleźli się „malkontenci" twierdzący, że oba kraje są skorumpowane i będą tworzyć problemy dla unii walutowej. Wówczas ich nie słuchano. Obecnie w podobny sposób zamiatane są pod dywan problemy aspirującej do strefy euro Bułgarii. W ostatnim rankingu postrzegania korupcji Transparency International Włochy miały 51 pkt (im ich mniej, tym kraj postrzegany jako mniej skorumpowany przez jego obywateli), Grecja 60 pkt, a Bułgaria 74 pkt, co było najgorszym wynikiem w UE. Korupcja dociera również do instytucji finansowych i nadzorczych. Przykładem jest choćby upadek jednego z największych prywatnych bułgarskich banków w 2014 r. będący skutkiem mafijnych przekrętów. Może więc warto poczekać z przyjęciem euro przez Bułgarię nieco dłużej, aż bułgarski mafijny system osłabnie i zostanie skruszony?

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych