Amerykańsko-chińska ruletka znów straszy inwestorów

Zapowiedzi wprowadzenia kolejnej tury zaostrzonych w dodatku stawek celnych na chińskie towary mocno popsuły nastroje na rynkach finansowych pod koniec tygodnia.

Aktualizacja: 04.08.2018 11:18 Publikacja: 04.08.2018 11:05

Amerykańsko-chińska ruletka znów straszy inwestorów

Foto: Bloomberg

Nawet jeśli to element gry negocjacyjnej, to prowadzona jest ona na koszt inwestorów.

W Szanghaju i Frankfurcie zgrzytanie zębami, Nasdaq odżywa

GG Parkiet

Najnowsze zapowiedzi amerykańskiej administracji dotyczące wprowadzenia 25-proc. stawki celnej na chińskie towary o wartości 200 mld dolarów mocno zmroziły nastroje na rynkach finansowych. Negocjacyjna taktyka (a może strategia) Donalda Trumpa działa coraz bardziej destabilizująco na giełdy. Przedłużanie tej swego rodzaju ruletki, polegającej na przystawianiu rewolweru do głowy i naciskaniu spustu raz mocniej, raz lżej, może się skończyć poważniejszym tąpnięciem i kłopotami na skalę większą, niż spodziewa się amerykański prezydent. Kłopoty mogą się pojawić także na jego podwórku i być może to jest jakaś szansa dla świata. Narastające problemy sygnalizują już zarówno amerykańscy producenci gwoździ, wózków golfowych, kamperów i puszek do napojów, jak i farmerzy. Droższe surowce i komponenty mogą dać się wkrótce we znaki nie tylko konsumentom piwa i coli, ale także znacznie szerszej grupie, dokładając paliwa do inflacyjnego pieca, który w Stanach Zjednoczonych i tak grzeje coraz mocniej.

Wall Street tymi problemami na razie zbytnio się nie przejmuje, koncentrując się raczej na kondycji i perspektywach spółek z grupy FAANG i pokrewnych. Ale sytuacja głównych nowojorskich indeksów jest zróżnicowana. S&P500 trzyma się mocno, kontynuując zwyżkę, choć z malejącym impetem. W skali czterech pierwszych sesji minionego tygodnia zyskał 0,3 proc., utrzymując się powyżej 2800 punktów. Dow Jones zniżkował o 0,5 proc., tracąc kontakt z poziomem 25 500 punktów. Nasdaq Composite po sporych wahaniach poszedł w górę o 0,8 proc., starając się w czwartek niwelować wcześniejszy spadek.

Handlowe przepychanki najmocniej odczuła w ostatnich dniach giełda chińska. Shanghai Composite w trakcie czterech sesji zniżkował o 3,7 proc., zaliczając najmocniejszy spadek od końca czerwca i zbliżając się w czwartek w trakcie sesji do poziomu lipcowego dołka. Juan wciąż pozostawał słaby, za dolara trzeba było płacić powyżej 6,8 juana. Spore, sięgające 2,4 proc., tąpnięcie zanotował DAX. Choć na razie niemiecka gospodarka nie powinna mocniej ucierpieć w bezpośredniej potyczce ze Stanami Zjednoczonymi, to pośrednio może odczuć konsekwencje ceł nałożonych na Chiny.

W Warszawie lekkie ochłodzenie

Pierwsza sesja minionego tygodnia przyniosła kontynuację wzrostowej tendencji i atak indeksu największych spółek na majowy szczyt. Kolejne dni stały już jednak pod znakiem wyhamowania zwyżki, a w czwartek mieliśmy do czynienia z wyraźniejszym cofnięciem rynku spowodowanym przede wszystkim pogorszeniem się nastrojów na światowych giełdach w obawie o eskalację amerykańsko-chińskiej wojny celnej. Biorąc pod uwagę fakt, że WIG20 od dołka z końca czerwca do minionego poniedziałku zyskał prawie 11 proc., korekta mu się należała. Warto przy tym zwrócić uwagę, że w ostatnich tygodniach wskaźnik naszych blue chips należał do najsilniejszych na świecie. W tym czasie MSCI Emerging Markets poszedł w górę o zaledwie 6,5 proc., a WIG20 wyrażony w dolarach o ponad 14,5 proc. Względna siła tego ostatniego nie wydaje się przypadkowa, a pytanie o przyczyny tego stanu rzeczy jest równie istotne jak to o perspektywy na przyszłość. Polska gospodarka i finanse państwa wyróżniają się korzystnie nie od dzisiaj, co jednak nie zawsze znajdowało odzwierciedlenie na giełdzie. Trudno podejrzewać, byśmy byli świadkami pozytywnych efektów przetasowań przed wrześniowym przekwalifikowaniem warszawskiego parkietu przez FTSE Russell do grona rynków rozwiniętych, tym bardziej że większość analityków spodziewa się raczej mocniejszych zawirowań. Zresztą na zwiększoną aktywność zagranicznego kapitału nie wskazywały dość mizerne obroty w czasie całej lipcowej zwyżki WIG20. Także czwartkowa wyprzedaż odbywała się przy malejącym wolumenie, choć w znacznym stopniu koncentrowała się na spółkach będących w polu zainteresowania inwestorów zagranicznych. Tracące ponad 4 proc. akcje KGHM znajdowały się pod presją sytuacji na rynku miedzi, a zniżkujące o 4,7 proc. walory CD Projekt pod wpływem negatywnych nastrojów wobec firm technologicznych i związanych z szeroko rozumianymi mediami. Mocno oberwały także papiery części banków, głównie Millennium i BZ WBK, a także Aliora.

Choć segment małych i średnich spółek aż tak bardzo na spadkową korektę nie zasłużył, biorąc pod uwagę dość skromną skalę wcześniejszej zwyżki, to jednak pogorszenie nastrojów odcisnęło na nim w czwartek swoje piętno. Zniżkujący o ponad 1 proc. mWIG40 zdołał co prawda utrzymać się powyżej 4300 punktów, ale siłą raczej nie emanuje, tym bardziej że aktywność inwestorów jest coraz mniejsza. Pozytywnych emocji związanych głównie z wynikami finansowymi lub innymi korzystnymi informacjami nie ma raczej zbyt wiele. Do eksplodującego wcześniej kursu akcji Forte w ostatnich dniach z nieco mniejszym animuszem dołączyły papiery GPW, w dobrej formie trzymały się walory Famuru, lekką zwyżkę zaliczyły akcje AmRestu, Asseco, Kęt, i to prawie wszystko, na czym można było oko zawiesić po stronie „mocy".

Słabość była w ostatnich dniach reprezentowana zdecydowanie liczniej, a w niektórych przypadkach jej skala także była znacząca. Radość z zaskakująco dobrych wyników PKP Cargo trwała zaledwie jeden dzień i z poniedziałkowego sięgającego niemal 10 proc. wystrzału w czwartek została tylko połowa. Niezbyt trwałe okazało się także odreagowanie wcześniejszej przeceny akcji Budimeksu. Minione cztery sesje przyniosły spadek o 7,6 proc. przy bardzo dużych, najwyższych od prawie dwóch lat, obrotach. Do spadkowej tendencji powróciły także walory LiveChat, tracąc niemal 7 proc. Rozpoczęty ledwie kilka dni wcześniej dynamiczny rajd papierów Pfleiderera zakończył się równie spektakularnym zjazdem pod koniec minionego tygodnia.

Zbyt wielu powodów do radości nie mają też posiadacze akcji małych firm. sWIG80 swój krótki pobyt powyżej poziomu 13 tys. punktów na razie zakończył w miniony czwartek, dając sygnał wyczerpania zwyżkowego potencjału. Zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje łagodzi bardzo niska aktywność handlu, wskutek czego większość zmian kursów akcji ma dość przypadkowy charakter. Niemniej jednak w ostatnich dniach zdecydowanie przeważały walory tracące na wartości.

Surowce znów boją się wojny i dolara

Na giełdach towarowych trwa huśtawka nastrojów. Po niedawnej krótkiej poprawie notowania większości surowców poszły w dół z obawy o konsekwencje wojen handlowych oraz wskutek presji umacniającego się ponownie dolara. Siła amerykańskiej waluty tradycyjnie najbardziej negatywnie wpływa na rynek złota. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia jego cena poszła w dół o zaledwie kilka dziesiątych procent, ale to już 16 z rzędu spadkowy tydzień. Od szczytu z końca stycznia kruszec potaniał o ponad 10 proc., a jego cena osiągnęła w czwartek poziom najniższy od lipca ubiegłego roku. Wszystko wskazuje na to, że złoto przestało pełnić rolę bezpiecznej przystani i nieprędko swój dawny status odzyska.

Jeszcze bardziej niepokoi to, co dzieje się na rynku miedzi. Po krótkim odreagowaniu z trzeciej dekady lipca notowania metalu powróciły do tendencji spadkowej. Środowe tąpnięcie notowań kontraktów terminowych o 3 proc. i nieco mniejsza czwartkowa poprawka jednoznacznie określają nastroje na rynku, tym bardziej że miały miejsce w chwili, gdy przesądzona została już kwestia rozpoczęcia strajku w największej na świecie chilijskiej kopalni Escondida. Niedawne nadzieje związane z fiskalno-monetarnym pakietem chińskich władz szybko ustąpiły obawom przed konsekwencjami kolejnej amerykańskiej ofensywy w wojnie celnej. Od początku czerwca, a więc w ciągu zaledwie dwóch miesięcy, notowania kontraktów na miedź poszły w dół już o ponad 17 proc.

Na tym tle spadek notowań ropy naftowej można uznać za dobry znak. Niższe ceny to mniejsza presja inflacyjna i więcej pieniędzy w kieszeniach konsumentów oraz niższe koszty dla firm. Powodów do przeceny było w ostatnich dniach aż nadto, poczynając od dużego wzrostu zapasów surowca w USA, poprzez wzrost wydobycia u wiodących producentów po obawy dotyczące popytu. Ale sytuacja na rynku była bardzo dynamiczna. Notowania ropy w poniedziałek kontynuowały zwyżkową tendencję, w przypadku WTI atakując poziom 70 dolarów za baryłkę. Kolejne dni przyniosły przecenę o prawie 3 dolary, lecz w czwartkowe popołudnie cena ponownie podskoczyła do ponad 69 dolarów, czyli o więcej niż 2 proc. Podobnie było w przypadku Brent, za którą w czwartek na koniec dnia trzeba było płacić ponad 73,5 dolara.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych