Byczo na Wall Street, niepewnie we Frankfurcie

Amerykanie cieszą się z jeszcze relatywnie dobrej koniunktury gospodarczej i liczą przynajmniej na przedłużenie negocjacji handlowych z Chinami. W Europie powodów do zadowolenia jest znacznie mniej.

Publikacja: 17.02.2019 08:00

Do czwartku Shanghai Composite poszedł w górę o 3,9 proc., notując najmocniejszą tygodniową zwyżkę o

Do czwartku Shanghai Composite poszedł w górę o 3,9 proc., notując najmocniejszą tygodniową zwyżkę od września 2018 roku.

Foto: Bloomberg

Amerykańskich inwestorów nie opuszczają dobre nastroje

Bloomberg

W wyniku trwającej od końca grudnia tendencji wzrostowej S&P 500 zyskał ponad 17 proc. Nie tak wiele brakuje więc do zatarcia niemiłych wspomnień po ubiegłorocznej przecenie. Nasdaq Composite zbliża się do spełnienia umownego kryterium hossy, zwyżkując o 20 proc. Jeszcze kilka dni temu zanosiło się na korektę, ale w przypadku obu indeksów spadki okazały się symboliczne, a techniczne poziomy wsparcia z łatwością zostały obronione. Na razie nie widać czynnika, który mógłby zachwiać optymizmem uczestników rynku, ale zawsze warto zachować czujność i być przygotowanym na pogorszenie sytuacji. W najbliższej perspektywie kluczowe wydaje się ułożenie relacji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Czasu zostało już bardzo mało (do 1 marca) i najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz odroczenia terminu zaostrzenia amerykańskich celnych restrykcji. I nie byłby to raczej scenariusz najgorszy, bowiem wszyscy zdają sobie sprawę z liczby i wagi problemów, jakie obie strony muszą rozwiązać. W każdym razie w ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia Nasdaq zyskał 1,8 proc. i utrzymał się powyżej 7400 punktów, S&P 500 poszedł w górę o 1,4 proc., pozostając wyraźnie powyżej 2700 punktów, a Dow Jones o 1,3 proc., z bezpiecznym dystansem do 25 tys. punktów. Kontynuacji zwyżki nie przeszkodziły gorsze dane dotyczące amerykańskich konsumentów. Sprzedaż detaliczna obniżyła się w grudniu o 1,2 proc., co oznacza najmocniejszy spadek od 2009 r., czyli w apogeum pokryzysowej smuty, zaś w ubiegłym tygodniu zanotowano silny wzrost liczby zasiłków dla bezrobotnych.

Znacznie bardziej złożona jest sytuacja na naszym kontynencie. Nie dość, że dane makroekonomiczne od dłuższego czasu są coraz gorsze, a ostatnio wręcz fatalne, to jeszcze nie widać końca politycznego pata w brytyjskim parlamencie, który w czwartek wieczorem odrzucił kolejny projekt uchwały, mogący choć trochę przybliżyć Wielką Brytanię i Unię Europejską do porozumienia. W tym przypadku do granicznej daty zostało jeszcze siedem tygodni, ale to wcale nie jest dużo, biorąc pod uwagę nieustępliwość obu stron. Można się obawiać, że inwestorzy wkrótce stracą cierpliwość i przystąpią do redukowania portfela akcji europejskich spółek. Najmocniej może ucierpieć parkiet we Frankfurcie. Co prawda ostatnie dni przyniosły zwyżkę tamtejszego głównego indeksu o 1,7 proc., ale reakcja inwestorów może być nerwowa. Tym bardziej że i tak mają oni problem. W czwartym kwartale ubiegłego roku niemiecka gospodarka rozwijała się w tempie zaledwie 0,9 proc., a wzrost w strefie euro wyniósł jedynie 1,2 proc. Prognozy na najbliższą przyszłość także nie są korzystne.

Bloomberg

Miniony tydzień przyniósł zakończenie świętowania chińskiego Nowego Roku. Sądząc po nastrojach tamtejszych inwestorów, oczekują oni, że będzie pomyślny. Do czwartku Shanghai Composite poszedł w górę o 3,9 proc., notując najmocniejszą tygodniową zwyżkę od września ubiegłego roku. Indeks już w środę z impetem wzrósł powyżej lokalnego szczytu z listopada 2018 r., a od początku obecnego roku zyskuje już ponad 10 proc. W czwartek dodatkowo nastroje poprawiły znacznie lepsze, niż się spodziewano, wyniki handlu zagranicznego. W styczniu chiński eksport wzrósł aż o 9,1 proc., choć spodziewano się przekraczającego 3-proc. jego spadku. Import obniżył się zaś o zaledwie 1,5 proc., a obawiano się spadku o 10 proc. Generalnie jednak na rynkach wschodzących nie było w ostatnich dniach zbyt różowo. ETF na MSCI Emerging Markets w ciągu czterech pierwszych sesji minionego tygodnia zanotował co prawda jedynie symboliczną zniżkę, ale nadal znajduje się w ruchu korekcyjnym. Pozytywnym wydarzeniem było czwartkowe utrzymanie się indeksu powyżej 42 punktów.

GPW idzie pod prąd

Bloomberg

Mimo pozytywnych sygnałów i dobrych nastrojów na świecie w ostatnich dniach nasz parkiet wyraźnie odstawał od reszty giełd i znalazł się w niezbyt licznej grupie spadkowiczów, w towarzystwie między innymi Turcji, Rosji, Łotwy, Litwy czy Estonii. Indeks największych spółek do czwartku tracił 1,5 proc. Niby niewiele, ale warto zwrócić uwagę na pogorszenie się obrazu rynku. Po pierwsze, to już trzeci spadkowy tydzień z rzędu, a trwająca od 7 lutego korekta zbliża się do 4 proc. Po drugie, realizuje się scenariusz podwójnego szczytu, zapowiadającego kontynuację zniżki. Po trzecie, WIG20 ponownie zszedł poniżej 2350 punktów i wrócił do poziomu z pierwszych dni stycznia. Winę za czwartkową słabość indeksu blue chips można częściowo zrzucić na sięgające prawie 6 proc. tąpnięcie akcji PGNiG, po publikacji rozczarowujących wstępnych wyników za czwarty kwartał. Ale mocno taniały walory ulubieńców graczy zagranicznych, takich jak KGHM (o 3 proc.), PZU (2,7 proc.) czy akcje Santander i Pekao (po ponad 2 proc.). Środa była z kolei dniem zdecydowanej przeceny papierów spółek energetycznych, a więc tezę o przypadkowych przyczynach pogorszenia się nastrojów trudno obronić. Warszawskiemu parkietowi nie pomagają wciąż dobre dane z rodzimej gospodarki, bowiem inwestorzy z niepokojem patrzą na dekoniunkturę w Niemczech i w strefie euro i śledzą pogarszające się prognozy na najbliższe lata.

W ostatnich dniach nastroje pogorszyły się wyraźnie także w segmencie średnich firm. W środę i w czwartek mWIG40 zniżkował łącznie o 2,6 proc., przełamując od góry wzrostową linię trwającej od listopada ubiegłego roku tendencji. Tu uwagę zwraca nie tyle dynamika przeceny, co jej szerokość. Czwartkową sesję nad kreską kończyły akcje zaledwie sześciu średnich spółek. W nieco dłuższym horyzoncie kilku dni widać wyraźną słabość takich walorów jak Kruk, Forte, Millennium, AmRest czy Dino. Wcześniejsze zdobycze starają się utrzymać byki w sektorze małych spółek, jednak i tu pod koniec tygodnia widać niewielkie cofnięcie, ale połączone z testowaniem przebitego kilka dni temu poziomu 11 500 punktów.

Bloomberg

Słaby obraz rysuje się, patrząc na warszawski rynek z perspektywy branżowej. W ostatnich dniach ponad 2-proc. zwyżkę zaliczył WIG-informatyka, a był to już drugi z rzędu tydzień zdecydowanie wzrostowy (poprzedni zakończył się wzrostem o ponad 4 proc.). I to właściwie wszystko. Mocno tanieją walory firm sektora górniczego i to przy bardzo wysokim wolumenie. Trzeci tydzień z rzędu przeceniane są papiery firm odzieżowych. Po kilkutygodniowej tendencji wzrostowej korekta zawitała do energetyki.

Ropa odrabia straty, miedź poszła za wysoko

Notowania amerykańskiej ropy WTI zbliżają się do 55 dolarów za baryłkę, po sięgającej niemal 3,5 proc. zwyżce w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia. Europejska Brent zyskała 4 proc. i coraz odważniej patrzy na poziom 65 dolarów. Odrabianie wcześniejszych strat to efekt informacji o tym, że Arabia Saudyjska planuje większe cięcia wydobycia, niż zapowiadała. Do tego dochodzą także perturbacje w Wenezueli objętej sankcjami przez administrację Donalda Trumpa. A trzeba też pamiętać o amerykańskim embargu na ropę z Iranu. Biorąc te czynniki pod uwagę, rynek surowca nie wygląda na zbyt silny. Choć od grudnia ubiegłego roku notowania WTI poszły w górę o niemal 30 proc., to jednak od kilku tygodni tkwią w dość wąskiej tendencji bocznej. Najwidoczniej byki liczą się z tym, że kiepskie perspektywy globalnej koniunktury będą działać ograniczająco na silniejszy wzrost cen, choć IEA prognozuje utrzymanie popytu na surowiec, związany z jego niższymi cenami. Ale jednocześnie przewiduje dalszy wzrost wydobycia w Stanach Zjednoczonych. Istotnym impulsem wzrostu cen ropy mogłoby stać się osiągnięcie porozumienia między USA a Chinami, bądź nawet tylko zmniejszenie napięcia we wzajemnych relacjach.

Podobne czynniki będą oddziaływać na rynek miedzi. Z jednej strony mamy obawy o spowolnienie, z drugiej zaś nadzieje na wzrost popytu ze strony Chin. W ostatnich dniach przeważyły obawy. Po trwającej od pięciu tygodni tendencji wzrostowej przyszedł czas na korektę. W ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia notowania kontraktów terminowych na miedź zniżkowały o 1,4 proc., schodząc jednocześnie poniżej 280 centów za funt. Może to oznaczać powrót do trendu bocznego, ale trzeba pamiętać o zbliżającym się 1 marca, czyli dacie, po której, według dotychczasowych zapowiedzi, miałoby nastąpić zaostrzenie amerykańskich sankcji celnych wobec Chin lub dojść do jakiejś formy porozumienia, bądź przesunięcia terminu jego osiągnięcia.

Złoto ponownie ustępuje pod naporem umacniającego się dolara. Trwający od października ubiegłego roku rajd, w wyniku którego notowania kruszcu poszły w górę o ponad 11 proc., w lutym ulega niewielkiej korekcie, zniżkując z 1325 do 1315 dolarów za uncję, czyli o skromne 0,8 proc. Prognozy na najbliższą przyszłość są wciąż optymistyczne, ale nie huraoptymistyczne. Najbliższy opór techniczny ceny kruszcu napotkają w okolicy 1350 dolarów za uncję. Truizmem jest przypomnienie, że wiele zależeć będzie od kierunku zmian notowań amerykańskiej waluty.

Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?