Michał Stajniak, X-Trade Brokers. Metale szlachetne będą zyskiwać na wartości

#PROSOTzPARKIETU. Na rynku palladu wciąż są podstawy do zwyżek.

Publikacja: 12.11.2019 16:41

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Michał Stajniak, analityk X-Trade Brokers

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Michał Stajniak, analityk X-Trade Brokers

Foto: parkiet.com

Pallad jest chyba największym bohaterem ostatnich miesięcy na rynku metali szlachetnych. Od początku roku jego cena wzrosła o ponad 30 proc. Co stoi za tym ruchem?

Pallad faktycznie jest największym wygranym na rynku metali szlachetnych, ale ma to też swoje uzasadnienie. Na tym rynku mamy do czynienia z bardzo dużym deficytem. W przypadku innych metali szlachetnych, takich jak złoto, srebro czy też platyna, wciąż mamy wyraźną nadpodaż. W przypadku palladu od kilku lat mamy natomiast deficyt, a dodatkowo dość wyraźnie rośnie popyt. Ten metal jest w specyfikacji podobny do platyny, co oznacza, że jest wykorzystywany przede wszystkim w przemyśle samochodowym. Służy do budowy katalizatorów w silnikach benzynowych. Wiele lat temu sektor ten przerzucił się z platyny na pallad z racji tego, że było to tańsze rozwiązanie. Cały czas rośnie popyt na silniki benzynowe, co oznacza większe zapotrzebowanie na pallad. Stąd też dość duży deficyt na tym rynku. Dodatkowo w ostatnich kilku miesiącach pojawił się popyt inwestycyjny na tym rynku. Tego metalu jest bardzo mało, obroty są niskie, więc spekulantom łatwiej jest ruszyć ceną. Biorąc pod uwagę sytuację fundamentalną, to wydaje się, że trend wzrostowy na rynku palladu się utrzyma, no, chyba że mielibyśmy totalne załamanie na rynku samochodowym. W przypadku Chin pojawiają się już sygnały mówiące o spadku sprzedaży samochodów, ale to nie rusza rynkiem palladu.

Czyli ostatnie spadki, które obserwowaliśmy na rynku palladu, to po prostu zwykła korekta?

Tak. W tym roku już mieliśmy zresztą dość sporą korektę palladu, gdyż – tak jak wspominałem – tym rynkiem jest zdecydowanie łatwiej poruszyć. Wystarczy, że duży inwestor zdecyduje się na realizację zysków i dochodzi do spadków. Takie sytuacje raczej rozpatrywałbym jednak w kategorii szans na to, aby podłączyć się do trendu wzrostowego. Generalnie uważam bowiem, że metale szlachetne będą zyskiwać w najbliższych miesiącach.

W przypadku metali szlachetnych dużo mówi się o czynnikach zewnętrznych, które wpływają na ich wycenę, np. notowaniach dolara czy też polityce pieniężnej. Wychodzi jednak na to, że jeśli chodzi o pallad, to najważniejsze są fundamenty tego rynku?

Raczej tak. Wspomniany przeze mnie deficyt na rynku spowodował, że mamy do czynienia ze zwyżkami. Fakt, że odchodzi się od silników Diesla i stawia się na bardziej ekologiczne samochody, sprawia, że popyt na ten metal jest naprawdę duży. Dodatkowo mamy popyt inwestycyjny, a pojawia się także popyt jubilerski. Nie dziwi więc, że cena palladu zachowuje się tak, a nie inaczej.

Przejdźmy teraz do złota, które spadło w okolice 1450 USD za uncję. Jest to istotny poziom z punktu widzenia analizy technicznej. Czy jest to więc dobry moment, aby znowu inwestować w złoto?

Faktycznie na wykresie złota mamy konsolidację od dłuższego czasu. Obecne poziomy to są okolice dołków z końca września. Znajdujemy się więc przy poziomach, które sugerują, że może być to koniec spadków. Rynek złota, ale także szerzej, rynek metali szlachetnych, zareagował na to, co działo się z rentownościami w Stanach Zjednoczonych, a to też ma wpływ na dolara. Teraz rentowności obijają z bardzo niskich poziomów, co związane jest z tym, że Fed zasugerował, iż nie będzie już obniżek stóp procentowych. Mamy też perspektywy tego, że uda się podpisać jakieś porozumienie handlowe. Wall Street jest z kolei w okolicach historycznych maksimów. To wszystko oczywiście przekłada się na rynek złota. Uważam jednak, że na koniec roku cena złota będzie wyższa niż obecnie. Wydaje się, że na świecie dalej będziemy mieli do czynienia z luzowaniem polityki pieniężnej. Co prawda gospodarka Stanów Zjednoczonych nadal jest mocna, ale wydaje się, że nie do końca jest jeszcze widoczny wpływ wojny handlowej. Z jakimś opóźnieniem pojawi się on w Stanach Zjednoczonych. Mocno trzyma się jeszcze rynek pracy, ale jeśli i tam pojawią się problemy, to może dojść do korekty na rynku akcji. Wtedy powinno zyskiwać na wartości złoto. Warto także zauważyć, że na rynku złota mieliśmy ostatnio największe tygodniowe cofnięcie od ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Być może więc ci, co mieli sprzedać złoto, już to zrobili. Oczywiście wszystko to może się zmienić wraz z kolejnymi napływającymi informacjami dotyczącymi wojny handlowej.

A jak wygląda sytuacja fundamentalna na tym rynku?

To, że w poprzednich miesiącach cena złota rosła, związane było z popytem inwestycyjnym. Bardzo mocny wzrost widzieliśmy, jeżeli chodzi o fundusze ETF, które po napływie pieniędzy do funduszy odzwierciedlających cenę złota musiały to złoto kupować. Jeśli zaś chodzi o popyt np. z części jubilerskiej, to tutaj mamy do czynienia z konsolidacją. Wysokie ceny złota prowadzą do tego, że popyt się zatrzymał.

Jeśli chodzi o metale szlachetne, to zostało nam do omówienia jeszcze srebro.

Tutaj sytuacja jest podobna do tego, z czym mamy do czynienia na rynku palladu. Rynek jest stosunkowo płytki, a to powoduje, że mamy zdecydowanie większe ruchy cen. W zeszłym tygodniu cena srebra spadła o ponad 7 proc. Tego typu ruchy jednak ogląda się dość rzadko. Rynek srebra będzie naśladował to, co będzie się działo ze złotem, przy czym będzie się to działo przy większej zmienności.

Omówienia rynku surowców nie może być bez tematu rynku ropy naftowej. Tutaj co prawda w ostatnich dniach mieliśmy zwyżki, ale chyba wciąż poruszamy się od bandy do bandy.

Zgadza się. Mamy do czynienia z konsolidacją i związane jest to z tym, że rynek nie do końca wie, co w tym momencie wyceniać. W grudniu mamy spotkanie OPEC i jest wiele spekulacji na temat ewentualnego głębszego cięcia produkcji. Raczej to nie nastąpi, ale jednocześnie OPEC wie, że z samych cięć nie może się wycofać, bo wtedy mielibyśmy ropę po 30 USD za baryłkę. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę, że już teraz nie wszyscy przestrzegają obecnego porozumienia o cięciu produkcji. Trudno więc oczekiwać, aby Arabia Saudyjska czy też Rosja zaczęły produkować wyraźnie mniej ropy. Jeśli nawet zostałyby uzgodnione dodatkowe cięcia, to wpływ takiej decyzji byłby krótkotrwały. Pojawiają się chociażby negatywne scenariusze dotyczące popytu na ropę.

Rynek ropy żyje teraz też IPO firmy Saudi Aramco...

Tak, natomiast to IPO wcale nie musi dojść do skutku. Arabia Saudyjska potrzebuje zdecydowanie wyższej ceny ropy naftowej, aby takie IPO przeprowadzić. Uważam więc, że nie dojdzie do debiutu tej spółki, no, chyba że okaże się, iż Arabia będzie pod ścianą i będzie potrzebowała pieniędzy, by sfinansować swoje pomysły. Na to na razie się nie zanosi. W Arabii jest emitowany dług, więc nie ma pilnej potrzeby szukania pieniędzy. Uważam, że cena ropy Brent powinna wynosić 70 USD za baryłkę, by myśleć o tym, aby przeprowadzić IPO.

Inwestycje
Andrzej Powierża, BM Citi Handlowy: Jestem optymistą co do banków, ale umiarkowanym
Inwestycje
Diamenty kupowane także jako inwestycja
Inwestycje
Goldman Sachs podniósł prognozę ceny złota
Inwestycje
Złoto nie traci apetytu na rekordy. Napięcie na Bliskim Wschodzie wspiera notowania kruszcu
Inwestycje
Słabnie „Barbiemania”, Europa wraca do łask inwestorów
Inwestycje
Ropa naftowa po 100 USD za baryłkę? Goldman Sachs: raczej nie w tym roku