Po tej bessie przyjdzie największa hossa w historii

Gościem czwartkowego programu Dariusza Wieczorka #PROSTOzPARKIETU był Grzegorz Witkowski, prezes Insignis TFI

Publikacja: 12.03.2020 17:51

Po tej bessie przyjdzie największa hossa w historii

Foto: parkiet.com

W październiku ubiegłego roku zwracał pan uwagę na ryzyko korekty na rynkach bazowych i w Polsce. Co teraz? To już koniec hossy w USA?

Zmienność na rynkach w ostatnich trzech tygodniach jest ekstremalnie duża. Co chwila jesteśmy bombardowani jakimiś rekordowymi statystykami, które nawiązują do najgorszych momentów na rynkach. Nikt nie był w stanie jeszcze miesiąc temu przewidzieć tak dramatycznych zdarzeń związanych z wirusem. Jedno było pewnie do przewidzenia – że stanie się coś nieprawdopodobnego, co wykolei cykl na Wall Street, który znalazł się w dość ekstremalnym punkcie po tym, co działo się od października 2019 r. do połowy lutego 2020 r. Rynki w USA znajdowały się w euforii. Teraz nastąpiły ekstremalne wydarzenia, ale czy nie ekstremalne były zwyżki przez pięć miesięcy bez żadnej zmienności po 0,2 proc. na każdej sesji? W zasadzie rynek składa się z samych takich ekstremalnych zdarzeń. Choćby w ostatnich dziesięciu latach – upadł Lehman Brothers, potem bankructwo Grecji i ogólnie kryzys peryferii w strefie euro, następnie wojna na Ukrainie, z naszej perspektywy likwidacja OFE, a na koniec brexit. Rynek składa się z ekstremalnych zdarzeń – i pozytywnych, i negatywnych. Dość infantylne jest zasłanianie się stwierdzeniem, szczególnie jeśli ktoś zawodowo zajmuje się zarządzaniem aktywami, że te sytuacje w jakiś sposób nas zaskakują. Jak wspomniałem, jedno można przewidzieć – takie nieprzewidywalne zdarzenia będą się pojawiać. To oczywiście trudny test dla każdego, kto zawodowo czy prywatnie zajmuje się rynkiem kapitałowym. Kiedyś w typowy dla siebie sposób Warren Buffett powiedział, że gdy mamy do czynienia z przypływem, to on podnosi wszystkie łódki. Jak jest odpływ, okazuje się, kto pływał bez majtek. Teraz z takim testem mamy do czynienia, niestety bardzo bolesnym, brutalnym. Cóż, trzeba być przygotowanym również na takie wydarzenia, przede wszystkim dzięki właściwej strategii inwestycyjnej. Trudno na takim rynku zarobić komukolwiek w strategii long only.

Czy w tej chwili możemy z jakimś prawdopodobieństwem przewidzieć, jak mocno jeszcze spadną rynki w USA i indeksy z GPW?

Pewnie jak się spotkamy tu za kilka miesięcy, to koronawirusa będziemy traktowali jako pewien przyczynek do zakończenia cyklu gospodarczego i rynkowego, a nie jako zasadniczą przyczynę. To tak jak z pamiętnym 2008 r., gdy wszystko zaczęło się od strukturyzowanych obligacji opartych na kredytach hipotecznych, co nie zmienia faktu, że potem kryzys dotknął całej gospodarki. I pewnie w tym kontekście ten wirus będzie rozważany. Nie jesteśmy lekarzami, ale pewnie ta epidemia będzie wyglądała tak, że duża część populacji będzie musiała tę chorobę przejść i nabyć odporności. Przyznali to też Niemcy słowami Angeli Merkel, która stwierdziła, że około 70 proc. populacji złapie tego wirusa. Pozostaje nam czekać. Niestety myślę, że te zjawiska przeleją się do strefy realnej. Kolejny raz, szukając analogii z pamiętnym 2008 r., przypomnijmy, że gdy we wrześniu przez weekend zbankrutował Lehman Borthers, część inwestorów to bagatelizowała, twierdząc, że sprawa dotyczy tylko kilku banków inwestycyjnych w USA. Miesiąc później gospodarka światowa wręcz stanęła. Podażowe i popytowe szoki będą teraz duże. Nietrudno to sobie dziś wyobrazić, widząc, co dzieje się na ulicy. Szkoły zostały zamknięte i ponad 1 mln dorosłych pracujących zostało w domach, by zapewnić opiekę. Żyjemy w apokaliptycznym świecie, gdzie i popyt został zahamowany, i podaż, bo duża część ludzi nie dotarła do swoich miejsc pracy.

To może wywołać recesję?

Tak – i rynki w USA z coraz większym prawdopodobieństwem zaczynają dyskontować recesję, poważne spowolnienie w gospodarce. Oczywiście przecenione zostały też polskie spółki.

W październiku zapowiadał pan przecenę na GPW o 20–30 proc. oraz że nasza giełda będzie spadać wolniej niż rynki bazowe.

To się dotąd nie sprawdziło, ale podtrzymałbym tę tezę. Jesteśmy trzy tygodnie po rozpoczęciu spadków i faktycznie ta nasza biedna, zgnębiona od lat polska giełda z powodów, które już nieraz omawialiśmy, znów oberwała. Podtrzymuję tezę, że te powody, przez które GPW zachowywała się gorzej niż rynki bazowe, w szczególności USA, się kończą, wypalają. Jeśli ten trend spadkowy będzie kontynuowany, to giełda amerykańska zacznie nadganiać zniżki, które nastąpiły w Polsce i na innych rynkach rozwijających się, które do tej pory zostały nimi dotknięte. Potencjał do spadków w USA jest gigantyczny. Klasyczna bessa redukuje około 50 proc. indeksu giełdowego. Ja bym jednak zaczął liczyć dopiero od czwartku. Ruch S&P 500 od października do lutego był nienaturalny, nie wynikał z żadnych fundamentalnych przesłanek. Chyba najbardziej jaskrawym przykładem były akcje Tesli. Kurs spółki urósł kilkakrotnie bez żadnych fundamentalnych przesłanek.

Jak powinni się zachować inwestorzy, którzy mają teraz gotówkę?

Mogę się odnieść tylko do tego, co robimy w Insignis, a w ostatnich dniach czy tygodniach robimy bardzo mało. Przyglądamy się sytuacji, bo trudno podejmować jakieś decyzje na tak dynamicznym rynku. Oczywiście mówię z dość komfortowej pozycji funduszu neutralnego rynkowo, który ma stopę zwrotu na poziomie 4 proc., kiedy rynek spadł o 30 proc. od początku roku. Poruszamy się dzielną morską łódką z doświadczoną załogą, zapięliśmy płaszcze i płyniemy po wyznaczonym kursie. Inwestorom indywidualnym radziłbym spokój, zamknięcie laptopa i spacer po parku, a nie wchodzenie na rynek zbyt wcześnie. Rynek polski jest zgnębiony i pewnie zacznie się za chwilę zachowywać relatywnie lepiej od bazowych. Pamiętajmy jednak, że jeśli rynki bazowe wciąż będą podlegały przecenie, to polski może zacznie spadać wolniej, ale wciąż będzie pod presją. Czas na kupowanie będzie za chwilę, ale jeszcze nie teraz. Ja podtrzymuję tezę, że następna hossa w Warszawie będzie największą hossą w historii GPW.

Jak mogą zachować się teraz klienci funduszy inwestycyjnych?

Przypuszczam, że w funduszach otwartych faktycznie jest jakiś niepokój klientów. Jesteśmy zasypywani tak wieloma negatywnymi komunikatami, że mało kto jest na nie odporny. Tym bardziej że tradycyjne strategie notują głębokie straty. Teraz lepiej chyba stanąć z boku, poczekać, aż rynek zacznie łapać równowagę. Pamiętajmy, że na polskim rynku pojawiły się fundusze emerytalne. To jest niebagatelna sprawa. Z punktu widzenia rynku PPK to następcy OFE, choć oczywiście ich konstrukcja jest inna. Niezależnie od tego, co się dzieje, te fundusze będą dostawały napływy miesiąc po miesiącu. Rynek w końcu odzyska równowagę. PAAN

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności