Zwyżki na rynkach napędzane są przede wszystkim trzema czynnikami. Po pierwsze, w obliczu słabnących danych makro banki centralne największych gospodarek światowych przyjęły bardziej gołębie nastawienie i sugerują możliwość wspierania rynku. Po drugie, inwestorzy z dużym entuzjazmem przyjmują kolejne informacje sugerujące pozytywne rozwiązanie sporu handlowego na linii USA–Chiny. Po trzecie, Chiny wprowadziły w ostatnich tygodniach bodźce fiskalne i monetarne, mające ożywić ich gospodarkę. Te trzy czynniki w zupełności zdominowały nastroje inwestorów, którzy, jak się wydaje, zupełnie zapomnieli o czyhającym ryzyku, takim jak bezumowne wyjście Wielkiej Brytanii z UE czy pasmo słabych danych makroekonomicznych napływających z Azji i Europy. Optymiści twierdzą, że rynki akcji wyprzedzają sferę realną gospodarki i po tak mocnym wzroście przyjdzie kolej również na poprawę wyników spółek. Najbliższe tygodnie pokażą, kto miał rację i czy obecna euforia nie jest przedwczesna.

Zupełnie inne nastroje panują na rodzimym rynku. Globalna hossa na pewno nie udzieliła się naszym blue chips i WIG20 odnotowuje niespełna 2 proc. wzrostu od początku roku. Zdecydowanie lepiej radzą sobie zapomniane misie, które po wielomiesięcznej wyprzedaży urosły już o przeszło 12 proc. ¶

Sławomir Kościak zarządzający TFI PZU