Panie znów gonią panów

Koronawirus znacząco ograniczył nagrody również w wielkich turniejach finałowych sezonu tenisowego. Wygląda na to, że kobiety na razie straciły więcej niż mężczyźni.

Publikacja: 13.11.2021 16:00

Ile zarobią nasi tenisiści – Iga Świątek w turnieju mistrzyń Akron WTA Finals 2021 w Guadajarze i Hu

Ile zarobią nasi tenisiści – Iga Świątek w turnieju mistrzyń Akron WTA Finals 2021 w Guadajarze i Hubert Hurkacz w rozpoczynającym się w niedzielę w Turynie turnieju mistrzów – Nitto ATP Finals?

Foto: AFP

Rozpoczęty w Guadalajarze turniej mistrzyń – Akron WTA Finals 2021 z Igą Świątek – i rozpoczynający się w niedzielę w Turynie turniej mistrzów – Nitto ATP Finals z Hubertem Hurkaczem, mają od lat prestiż niewiele mniejszy od wielkoszlemowego oraz stosowne do rangi pule nagród. Tenis zawodowy oglądany z perspektywy finału sezonu dla ósemki najlepszych singlistek i singlistów (oraz ósemek deblowych) wyglądał od zawsze odświętnie i bogato.

ANNE-CHRISTINE POUJOULAT

Nawet dziś, gdy pandemia Covid-19 znacznie ograniczyła możliwości wspierania i finansowania rozgrywek sportowych, płace w turniejach Masters wydają się dobre, chociaż sami zainteresowani i zainteresowane mogą sądzić inaczej. Źle jednak nie jest.

W Turynie, gdzie na nagrody zebrano w tym roku 7,25 mln dolarów, mistrz turnieju zarobi brutto 2,316 mln dolarów (jeśli wygra wszystkie mecze grupowe). Przegrywający też wyjadą bez poczucia krzywdy: za sam udział w trzech meczach grupowych dostaną po 173 tys. dolarów, za każde zwycięstwo w grupie tyle samo, sukces w półfinale oznacza dodatkowo 530 tysięcy, wygrana w finale ma wartość 1,094 mln.

Czekający spokojnie na szansę wyjścia na kort dwaj rezerwowi dostaną po 93 tys. dolarów, co jest premią znacznie przekraczającą wypłatę za końcowe zwycięstwo w standardowym turnieju ATP 250 (Hubert Hurkacz za niedawną wygraną w Metz wziął 41 tys. euro). Jeśli rezerwowi zagrają, to oczywiście dostaną standardową premię w przypadku zwycięstwa i jeszcze dodatkową wypłatę za udział (86,5 tys. dol. za jeden mecz, 129,75 tys. za dwa).

W rozgrywkach deblistów wypłaty są wprawdzie znacznie mniejsze (uznanie dla wysiłków tenisistów w tej specjalności od lat spada albo nie rośnie), ale przynajmniej w porównaniu z innymi sposobami zarabiania w sporcie też jest co pokwitować (wszystkie kwoty na parę): 82 tys. dolarów za udział w ATP Finals, 2021, 33 tys. za każde zwycięstwo grupowe, 84 tys. za sukces w półfinale, 164 tys. za wygraną w finale. Słowem, mistrzowie debla bez porażki grupowej wezmą 429 tys. dol. Pary rezerwowe mają gwarancję zarobienia 33 tysięcy.

Mniej dla pań...

W Guadalajarze pula nagród wynosi 5 mln dolarów, więc premie dla elity tenisistek w tym roku są odpowiednio mniejsze. Wyliczając przychody przyszłej mistrzyni – jeśli wygra pięć meczów (trzy grupowe, półfinał i finał), zarobi w sumie 1,68 mln dol. brutto. Każde zwycięstwo grupowe nagradzane jest kwotą 110 tys. dolarów, tyle samo dostaje się za sam udział w trzech meczach (w dwóch – 90 tys., w jednym – 70 tys.). Awans do półfinału oznacza dodatkowe 30 tys. dolarów, wygrana w półfinale jeszcze 420 tys., samo zwycięstwo finałowe to 1,24 mln więcej na koncie (minus podatek). Rezerwowe mają obiecane po 80 tys. dol.

W deblowej części turnieju pań płace mieszczą się w przedziale od 360 tys. dol. dla niepokonanych mistrzyń po 50 tys. za udział zakończony trzema porażkami w grupie. Każde zwycięstwo grupowe to 20 tys. dol. więcej.

Jeśli w tym obrazku finansowania osiągnięć elity tenisistek i tenisistów zawodowych coś może budzić niepokój, to tylko fakt, że czas pandemii załamał w miarę stabilny trend ciągłego wzrostu płac w Masters (i nie tylko tam) oraz, przynajmniej na razie, załamał w miarę udany pościg pań za równymi płacami w tenisie.

Ten trend u mężczyzn od ponad dwóch dekad wyglądał niezmiernie optymistycznie. Zaczął się od 40 tysięcy w 1970 roku. W 1998 roku całkowita pula nagród w ATP Finals wynosiła już 3,3 mln dolarów, rok później wzrosła do 3,6 mln, dwa lata później do 3,7 mln, by utrzymać się na tym poziomie do 2006 roku. Dwa kolejne lata dały tenisistom stabilizację na poziomie 3,8 mln, by od 2009 roku nastąpiło efektowne odbicie o 31,58 proc., do kwoty 5 mln dol. (Masters zorganizowano wówczas pierwszy raz w Londynie, nowi sponsorzy okazali się niezwykle hojni).

Aż do 2019 roku mistrzowie rakiety cieszyli się zatem corocznym wzrostem puli o kilka procent, ale choć dynamika wzrostu nieco malała, to kwotowo wciąż wyglądało to dobrze – 0,5 mln dolarów rocznie więcej znacznie wyprzedzało inflację. Boom skończył się na kwocie 9 mln dol. Przenosiny turnieju do Turynu od 2021 roku łączyły się z obietnicą zapłacenia mistrzom sezonu w pierwszym roku turnieju we Włoszech nawet 14,5 mln dolarów.

Jak wyszło – wiadomo: w 2020 roku ostatni turniej Masters w Londynie, organizowany w hali O2 bez publiczności miał pulę 5,7 mln dol., tegoroczny, pierwszy w hali Pala Alpitour – 7,25 mln, czyli dokładnie połowę tego, co obiecywano dwa lata wcześniej.

Porównanie z kwotami płaconymi w WTA Finals w tym samym okresie wygląda tak, że panie z WTA, które w 1972 roku zaczęły turniej mistrzyń od puli 100 tys. ówczesnych dolarów, w 1998 roku podczas turnieju Chase Championship w Madison Square Garden płaciły gwiazdom tenisa 2 mln dolarów (mistrzyni Martina Hingis dostała 500 tysięcy). Tyle samo gwarantowano im jeszcze przez dwa lata, przenosiny na siedem kolejnych lat do Monachium, Los Angeles i Madrytu oznaczały podniesienie puli do 3 mln dolarów.

... ale są coraz bliżej

Łatwo zauważyć, że tenisistom płacono lepiej, w 2000 roku mieli w Masters pulę wyższą o około 46 proc., w 2005 o 19 proc., w 2007 o 21 proc. W 2008 roku nastąpiła jednak nagła zmiana – po przenosinach WTA Tour Championship do stolicy Kataru i podwyżce łącznych premii do 4,5 mln dol., panie w końcu wyprzedziły panów (o ponad 16 proc.).

Zmiana była jednoroczna (12 miesięcy później turniej ATP Finals znów miał pulę większą o 9 proc.), lecz dyskusje o poziomie atrakcyjności tenisa damskiego i męskiego dla sponsorów i telewizji oraz zrównywaniu wypłat miały nową pożywkę. W latach 2013–2015 panie ponownie dogoniły panów, zwolennicy i zwolenniczki pełnej równości byli przez dłuższą chwilę zadowoleni, przez trzy sezony dyskusje o pieniądzach w Masters przeszły na poziom dystrybucji puli – czy więcej płacić najlepszym z najlepszych, czy znacząco doceniać sam awans do elitarnego turnieju i nie różnicować bardzo wypłat w zależności od rezultatów.

Do starych sporów można było wrócić jednak już w 2016 roku, gdy panowie zaczęli ponownie zarabiać w wielkim finale sezonu więcej (w 2018 roku o niecałe 18 proc.). Przenosiny WTA Tour Championship do Shenzhen oznaczały jednak, jak się wówczas wydawało, zupełnie nową jakość. Wybrana przez władze WTA polityka pozyskiwania sponsorów damskiego tenisa w Azji, w Chinach w szczególności, wydawała się bardzo skuteczna, dowód mieliśmy w Masters 2019: ogromna pula 14 mln dolarów, mistrzyni Ashleigh Barty z Australii wzięła z niej 4,42 mln (gdyby wygrała wszystkie mecze wzięłaby 4,75 mln dol.) – takiej premii za sukces turniejowy w tenisie nigdy wcześniej nie wręczano ani mężczyźnie, ani kobiecie.

Covid-19 w Chinach zrobił takie szkody, że zorganizowanie turnieju mistrzyń w 2020 roku stało się jednak niemożliwe, nawet z wielkimi obostrzeniami. Wobec ciągle trudnej sytuacji epidemiologicznej, w tym roku też do Shenzhen nikt nie mógł jechać, nagłe zastępstwo wzięła Guadalajara, zmniejszając pulę nagród z 14 do 5 mln dolarów.

Ciąg dalszy wydaje się ciekawy nie tylko dlatego, że już po cichu słychać, że dziesięcioletni kontrakt WTA z Shenzhen jednak zostanie wypełniony i powrót do gigantycznej puli z 2019 roku może być możliwy. Na razie w turniejach Masters widać, że panie znów zaczęły gonić panów i jak dowodzi historia współczesna zawodowego tenisa, zapewne kiedyś dogonią.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych