Przeprosiny z Ekstraklasą

Zimą do Polski wróciło kilku piłkarzy, którzy nie zrobili kariery za granicą, choć mieli duży talent, w CV grę w reprezentacji, a niektórzy nawet udział w mundialu i mistrzostwach Europy.

Aktualizacja: 27.02.2021 12:35 Publikacja: 27.02.2021 12:34

Kamil Grosicki – jeden z najlepiej zarabiających rezerwowych. Co miesiąc West Bromwich płaci mu równ

Kamil Grosicki – jeden z najlepiej zarabiających rezerwowych. Co miesiąc West Bromwich płaci mu równowartość 800 tys. złotych.

Foto: Fotorzepa/Grzegorz Rutkowski

Transfer do silniejszej ligi to nadal marzenie większości zawodników biegających po boiskach Ekstraklasy. Tylko w ostatnich miesiącach, za rekordowe jak na nasze warunki pieniądze, Polskę opuściło kilku graczy nazywanych przyszłością kadry.

Ziemią obiecaną wciąż są Wyspy Brytyjskie. Jakub Moder i Michał Karbownik (obaj Brighton) czekają na debiut w Premier League, Kamil Jóźwiak gra na zapleczu ligi angielskiej (Derby County), a Przemysław Płacheta walczy z Norwich o awans do elity. Problem w tym, że ostatnio trener zaczął go pomijać przy ustalaniu składu.

– Przemek bardzo ciężko pracuje na treningach, a po nich jeszcze organizuje sobie indywidualne zajęcia. Doceniam to, ale uznałem, że z jego barków trzeba zdjąć trochę presji. To wyjdzie mu na dobre – tłumaczył Daniel Farke. Oby ta przerwa nie trwała zbyt długo i nie podzielił losu starszych kolegów.

Zgniłe jabłko

Rafał Kurzawa już pół roku po debiucie w reprezentacji pojechał z kadrą Adama Nawałki na mundial w Rosji. Zagrał w meczu o honor z Japonią (1:0), to po jego podaniu Jan Bednarek strzelił zwycięskiego gola. Miesiąc później za 850 tys. euro przeszedł do francuskiego Amiens.

To nie jest kwota, która rzuca na kolana, ale Kurzawa wyjeżdżał jako najlepszy pomocnik Ekstraklasy i po jego transferze wiele sobie obiecywano. W Ligue 1 początkowo dostawał szanse, zdobył nawet bramkę, ale do wyjściowego składu się nie przebił i po kilku miesiącach został wypożyczony do Midtjylland. Klub nie zdecydował się go wykupić, Kurzawa trafił do innej duńskiej drużyny Esbjerg fB, ale po jej spadku do drugiej ligi latem 2020 roku powrócił do Amiens, a w październiku rozwiązał z tym klubem umowę.

Wychowanek Górnika trenował indywidualnie, wydawało się, że karierę kontynuować będzie tam, skąd wyruszył w świat – w Zabrzu, ale wybrał korzystniejszą ofertę z Pogoni. Do Polski wraca w atmosferze skandalu.

– Chciał, żeby wszystkie nasze ustalenia były na papierze. Spełniliśmy jego prośbę, a on z tym dokumentem pojechał do Pogoni. Użył Górnika, żeby wywalczyć lepszy kontrakt w Szczecinie – mówił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym" Artur Płatek, odpowiedzialny za transfery w Zabrzu. – Pogoń nas przelicytowała, i dobrze. Po co nam zgniłe jabłko?

Inną wersję zdarzeń przedstawia Kurzawa. – Kiedy w poniedziałek pojechałem na rozmowy, na wstępie poinformowałem pana Płatka, że mam też cały czas kilka propozycji z innych klubów, ale przyjechałem na spotkanie ze względu na szacunek do Górnika. Nie było mowy, że jesteśmy dogadani i podpisujemy kontrakt. Nie oszukałem i nie wykorzystałem klubu – bronił się piłkarz na łamach „Przeglądu Sportowego".

Grosik za drogi

Niezależnie od tego, jaka jest prawda, trudno nie zgodzić się z dyrektorem Płatkiem, że piłkarze Ekstraklasy są przepłacani. Tyle że ktoś im te kwoty proponuje i nie ma co się dziwić, że chcą zarabiać jak najwięcej. Kariera nie trwa wiecznie.

Żadnego klubu nie stać dziś jednak na Kamila Grosickiego. Ani Pogoni, ani nawet broniącej tytułu Legii. Po nieudanej próbie znalezienia nowego pracodawcy na Zachodzie odgrzano temat powrotu skrzydłowego do Polski, choć od początku wydawało się to tak samo mało realne jak awans polskiego zespołu do Ligi Mistrzów.

W West Bromwich Grosicki otrzymuje 40 tys. funtów tygodniówki, co miesięcznie daje 800 tys. zł. To czterokrotnie więcej, niż wpływa na konto najlepiej opłacanego w Ekstraklasie obrońcy Legii Artura Jędrzejczyka. Nawet gdyby „Turbogrosik" przystał na obniżenie wynagrodzenia o połowę, jego pensja nadal byłaby ogromnym obciążeniem dla budżetu każdego klubu. W Warszawie woleli reprezentanta Uzbekistanu Jasura Jakszibojewa i 19-letniego Albańczyka Ernesta Muciego, uważanego za jednego z najzdolniejszych graczy na Bałkanach. Obaj kosztowali łącznie 800 tys. euro, da się ich wypromować i w przyszłości sprzedać z zyskiem.

Grosicki w czerwcu skończy 33 lata, w tym sezonie rozegrał tylko trzy mecze w Premier League, po jednym w Pucharze Anglii i Pucharze Ligi. Siedząc na ławce rezerwowych, trudno będzie mu przygotować się do mistrzostw Europy. To może być ostatni duży turniej w jego karierze. Można być pewnym, że w kadrze zostawi całe swoje serce, ale czy nowy selekcjoner Paulo Sousa przymknie oko na to, że jeden z liderów reprezentacji nie gra w klubie, i będzie wysyłał mu powołania?

„Sytuacja nie jest łatwa, ale ja nigdy nie pękam i nigdy się nie poddaję" – napisał Grosicki na Twitterze.

Włoski uniwersytet

Głośnych powrotów do Ekstraklasy zimą jednak nie brakowało. Jakub Kosecki ma dobre nazwisko i piłkarskie geny, futbolu uczył się we Francji i w USA, jego ojciec Roman był gwiazdą Atletico i reprezentacji Polski. Ale Kosecki junior takiej kariery nie zrobił, grał wyłącznie w drugiej lidze niemieckiej i tureckiej, a trofea zdobywał tylko z Legią. Ma już 30 lat, niedawno rozwiązał umowę z Adana Demirspor Kulubu, Cracovia nie zapłaciła za niego ani złotówki.

Do klubu 30-latków dołączy wkrótce także Bartosz Salamon. On, w przeciwieństwie do Koseckiego, większość swojego piłkarskiego życia spędził za granicą, we Włoszech.

Wyjechał tam po 16. urodzinach, przez 13 lat zwiedził aż osiem klubów, a wielki Milan wydał na niego nawet 3,5 mln euro. Na słynnym San Siro nie zagrał jednak ani minuty, ale sam fakt, że pobierał nauki na najlepszym uniwersytecie dla obrońcy – jak nazywa się ligę włoską – sprawia, iż Lech może mieć z niego duży pożytek. Podobnie jak Kosecki przyszedł za darmo. Z kadrą Adama Nawałki Salamon był na Euro 2016, potem wystąpił jeszcze w jednym meczu eliminacji mundialu 2018 i przestał otrzymywać powołania. Pomijał go również Jerzy Brzęczek. Może dostanie szansę u nowego selekcjonera? W końcu Paulo Sousa też grał i trenował w Serie A, pewnie ceni absolwentów włoskiej szkoły.

Salamon to wychowanek Lecha, innego obrońcę Jarosława Jacha skauci Crystal Palace wypatrzyli w Zagłębiu Lubin. W 2018 roku Anglicy zapłacili za niego 2,75 mln euro, ale w Premier League dotąd nie zadebiutował. Był wypożyczany do Turcji (Rizespor), Mołdawii (Sheriff Tyraspol), Holandii (Fortuna Sittard), w styczniu po raz drugi trafił do Rakowa Częstochowa.

Niech jego przykład będzie przestrogą dla młodych piłkarzy, których marzeniem jest wyjazd z Polski.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych