Środa na rynku walutowym to przede wszystkim osłabienie złotego. Po południu nasza waluta traciła wobec dolara nawet ponad 1 proc. i ten był wyceniany na 3,86 zł. Euro drożało z kolei 0,4 proc. do 4,30 zł. Frank umacniał się zaś o 0,7 proc. do 4,58 zł. Skąd ten ruch?
Przede wszystkim trzeba spojrzeć na globalną układankę walutową. W niej dostrzec można dzisiaj wyraźniejsze umocnienie dolara, a zwyczajowo nie jest to dobra informacja dla złotego. Dość powiedzieć, że para EUR/USD traciła po południu 0,6 proc. schodząc tym samym w okolice 1,11.
Złoty „patrzy” na USA, ale ciąży mu też rekordowy deficyt przyjęty w projekcie budżetu na 2025 r.
Do tego trzeba dodać jeszcze temat przedstawionego i przyjętego przez polski rząd budżetu na 2025 r. Zakłada on m.in. deficyt wynoszący 289 mld zł. Kwota ta może robić wrażenie. I o ile ciężko uznać, aby przedstawiony budżet znacząco wpłynął na notowania złotego, tak można jednak też stwierdzić, że życia naszej walucie raczej on nie ułatwia.
Na razie więc złoty pozostaje przede wszystkim zakładnikiem globalnych nastrojów i przepływów. W tym kontekście warto pamiętać, że dzisiaj jeszcze mamy wyniki finansowe Nvidii, które mogą wpłynąć na nastroje przede wszystkim na amerykańskim rynku. Reakcję zobaczymy jednak głównie jutro, gdyż wyniki zostaną opublikowane po zakończeniu sesji na Wall Street. Możliwe więc, że dzisiejsze wydarzenia rynkowe są tylko przygrywką do tego, co może wydarzyć się jutro.