Dolar amerykański:
Opublikowany w poniedziałek indeks ISM dla przemysłu za kwiecień rozczarował spadkiem aż do 54,8 pkt. – szacowano 56,5 pkt. wobec 57,2 pkt. w marcu. Publikowane tego samego dnia dane nt. dochodów i wydatków w marcu również wypadły poniżej prognoz – odpowiednio 0,2 proc. m/m i 0,0 proc. m/m. Indeks PCE core zniżkował o 0,1 proc. m/m, choć to było zgodne z oczekiwaniami. Z kolei w środę poznaliśmy dane nt. ISM dla usług – tutaj dane zaskoczyły wyraźnie na plus – indeks wzrósł w kwietniu do 57,5 pkt. z 55,8 pkt. (oczekiwano 55,8 pkt. wobec 55,2 pkt. w marcu). Poznaliśmy też szacunki ADP, które były w zasadzie zgodne z prognozą na poziomie 180 tys. Odczyt wskazał na 177 tys. nowych etatów wobec 255 tys. po korekcie z 263 tys. w marcu.
Na zakończonym w środę wieczorem posiedzeniu FED nie zmienił parametrów polityki pieniężnej (jak oczekiwano). Ze względu nieco słabsze odczyty makro w ostatnim czasie (te z ostatnich dni, ale i też wcześniejsze dane nt. PKB, inflacji, sprzedaży detalicznej, czy też z rynku pracy) na rynku nie wykluczano możliwości bardziej „gołębiego" komunikatu. Tymczasem FED dał do zrozumienia, że zaobserwowane spowolnienie prawdopodobnie było przejściowe i nadal oczekuje umiarkowanego tempa wzrostu gospodarki, poprawy sytuacji na rynku pracy, oraz stabilizacji inflacji wokół 2 proc. w średnim terminie. Jednocześnie zakłada kontynuację zacieśniania polityki monetarnej, choć nie wskazano, kiedy miałby nastąpić kolejny ruch. W komunikacie nie zmieniono fragmentu dotyczącego polityki sumy bilansowej, co oznacza, że zapadające obligacje nadal będą reinwestowane.
Opinia: Chociaż dane makro z USA ostatnio nie rozpieszczają, to jednak FED nie chce dawać pretekstu do rozjechania się oczekiwań związanych z kolejnymi posunięciami – według powszechnego konsensusu w tym roku czekają nas jeszcze dwie podwyżki stóp. Stąd też wczorajszy komunikat nie wypadł „gołębio", ale i też członkowie FED nie chcieli wskazywać, że do kolejnego ruchu dojdzie w połowie czerwca. Na taki scenariusz nadal wskazują kontrakty FED Funds Futures, oraz bazujący na nich model CME FEDWatch, gdzie prawdopodobieństwo przekracza 70 proc. Tyle, że zwyczajowo już wiele będzie zależeć od danych makro – dzisiaj uwagę przykują kwartalne dane nt. kosztów pracy i wydajności w I kwartale (godz. 14:30), a także odczyt deficytu w handlu zagranicznym za marzec (o tej samej porze). Kluczowe będą dopiero jutrzejsze odczyty Departamentu Pracy USA za kwiecień – dane, jakie zostały opublikowane w marcu rozminęły się z oczekiwaniami rynku, ale uznano, że wpływ na to miały czynniki sezonowe. Teraz te dane będą także testem wiarygodności wczorajszych słów FED. Poza odczytami dotyczącymi stopy bezrobocia, oraz liczby nowoutworzonych etatów warto będzie zwracać uwagę na dane nt. dynamiki płac, która jeżeli zacznie przyspieszać będzie mocnym argumentem za zaostrzeniem polityki przez FED.
Dolar zyskał wczoraj wieczorem po komunikacie FED, co dobrze widać na wykresie dolarowych koszyków. Wzrosty nie są jednak nazbyt trwałe, co widać dzisiaj, kiedy to amerykańska waluta oddaje pola walutom europejskim. Analiza techniczna pozostaje niejednoznaczna. O ile na koszyku BOSSA USD linia trendu wzrostowego została obroniona, o tyle na US Dollar Index (FUSD) nie doszło nawet do zrealizowania zasięgu wynikającego z tzw. ruchu powrotnego do złamanej w/w linii (99,7 pkt.). Wygląda na to, że rynek potrzebuje serii mocniejszych danych z USA, aby przekonać się do dolara. Alternatywnym scenariuszem byłaby słabość walut europejskich, co jednak nie następuje.