Decyzja o tym, czy odnowić sankcje na Teheran, co będzie de facto zerwaniem przez USA porozumienia zawartego w 2015 r. przy współudziale jeszcze 5 mocarstw, nie będzie łatwa. Chociażby dlatego, że nie była to umowa bilateralna. Pytanie też, czy Trumpowi opłaca się otwierać arabską puszkę Pandory na kilka miesięcy przed wyborami uzupełniającymi do Kongresu, co natychmiast wykorzystają Demokraci (porozumienie z 2015 r. było przecież szeroko komentowanym osiągnięciem Baracka Obamy). Biały Dom będzie chciał raczej skupić się na promowaniu „sukcesów", czyli reformy podatkowej i tego, co przed nami, czyli renegocjowanego traktatu NAFTA, negocjacjami z Chińczykami (to Amerykanie pierwsi pojechali na trudne rozmowy do Pekinu w zeszłym tygodniu), oraz rozbrojeniem Korei Północnej (spotkanie z Kimem będzie mieć miejsce w najbliższych tygodniach). Warto zwrócić uwagę, że Trump zrezygnował z wizyty w Jerozolimie 14 maja, gdzie ma dojść do oficjalnego otwarcia ambasady USA przeniesionej z Tel-Avivu (wokół tego było dużo kontrowersji w świecie arabskim). Reprezentować go mają Sekretarz Skarbu Steve Mnuchin, oraz córka prezydenta Ivanka Trump i jego zięć Jared Kushner, który był jednym z głównych architektów tego pomysłu. Czy tym samym Trump nie chce budzić kontrowersji swoja osobą i jakoś wyciszać temat na Bliskim Wschodzie? Zobaczymy. W sprawie Syrii Amerykanie jakoś szybko zapomnieli o występkach Assada. Najpierw dużo szumu, a potem nic? Niewykluczone, że Trump może przystać na ostatnie propozycje europejskich dyplomatów sugerujących renegocjację umowy z Iranem z 2015 r. – w takiej sytuacji Biały Dom mógłby chociażby dać kilkumiesięczne ultimatum, dając sobie czas na załatwienie tematu do listopada, tak aby dopisać go do listy swoich „sukcesów". W każdym razie scenariusz „politycznego zwarcia" z Teheranem nie powinien być bazowym na teraz.
Kalendarz wydarzeń na dziś jest ubogi. Całą uwagę przykuje zapowiadana decyzja Trumpa ws. Teheranu o godz. 20:00. Wydaje się, że jeżeli nie dojdzie do eskalacji napięć, to dolar może zacząć oddawać pola, gdyż tak jak pisałem w pierwszym akapicie – do kontynuacji zwyżek zaczyna brakować nowego paliwa. Zwróćmy uwagę na tym razem na koszyk dolara FUSD, a nie BOSSA USD. FUSD to odpowiednik US Dollar Index. Na tygodniowym układzie widać, że zaczęliśmy testować mocną strefę oporu przy 92,50-93,14 pkt. opartą o dawne wsparcia z 2015 r. Jeżeli nie uda się jej złamać, to może to być pretekst do korekty dolara na głównych układach.
Wykres tygodniowy FUSD
DM BOŚ
W tym kontekście jednym z „tematów" może być NZD/USD. W nocy ze środy na czwartek (godz. 23:00) poznamy decyzję RBNZ. Ostatnie tygodnie przyniosły spadki NZD, gdyż rynek przeskalował wcześniejsze oczekiwania wobec potencjalnych posunięć banku. Pytanie jednak, czy większość negatywów nie znalazła się już w cenach. Na dziennym układzie widać ciekawe dywergencje z RSI 9.
Wykres dzienny NZD/USD
DM BOŚ
O analogiczny wątek (negatywy w cenach?) można też oprzeć casus dla GBP/USD – opisywany wczoraj po południu. Kluczowe tematy dla funta to czwartkowe posiedzenie BOE, w tym prezentacja Raportu nt. Inflacji, oraz publikowane tego samego dnia dane nt. dynamiki produkcji przemysłowej. Czekamy też na dalsze informacje ws. posunięć rządu May w temacie Brexitu – możliwy pozytywny przełom w postaci złagodzenia stanowiska? Technicznie kurs GBP/USD nie zdołał złamać dołka z 4 maja przy 1,3485. Pole do ewentualnego odbicia to rejon oporu przy 1,3710.