Z jednej strony można sobie wyobrazić, że wszyscy zaangażowani w ten proces ulegają coraz większym emocjom – wszak do 12 kwietnia zostało zaledwie dziewięć dni. Z drugiej jednak brytyjscy politycy już jakiś czas temu utracili kontrolę nad procesem brexitu – świadczą o tym trzy przegrane głosowania dotyczące umowy rozwodowej oraz brak większości dla każdego z proponowanych, alternatywnych scenariuszy. Teoretycznie w takiej sytuacji pozostaje albo odwołać brexit, albo wyjść bez umowy. Oficjalnie rząd i politycy wykluczają ten drugi scenariusz, ale według informatora jednej z gazet premier May miała nieformalnie powiedzieć na spotkaniu z ministrami, że wybrałaby ten drugi scenariusz... Czy to jednak aż tak dziwi? Historia brytyjskiej demokracji jest długa i szanowana jest w niej wola suwerena. A tak zwany łagodny brexit (unia celna) czy też odwołanie tego procesu byłoby zdradą wobec wyników referendum z 2016 r. Oczywiście w takiej sytuacji można się zastanowić, co jest nadrzędnym interesem bezpieczeństwa narodowego... Ale to już temat na inny tekst. Konkluzja jest taka, że rynki finansowe nie są przygotowane na bezumowny brexit. A to może być (choć oby takim nie był) kamyk, który uruchomi lawinę w postaci nowego, globalnego kryzysu. ¶
Marek Rogalski główny analityk walutowy, DM BOŚ