Opinia: Wygląda na to, że decydenci w bankach centralnych chcą być dobrze przygotowani, choć może lepiej pasuje tu słowo „ubezpieczeni" na różne, nieprzewidziane trudności, jakie mogą pojawić się w globalnej gospodarce. Wczorajszy mocny spadek regionalnego indeksu z Nowego Jorku to sygnał, że gospodarka może poczuć skutki eskalacji wojen handlowych, a takie ryzyko jest tak naprawdę jeszcze przed nami. Zgoda – USA zerwały w maju negocjacje z Chinami (choć, czy to nie Chiny z USA...?) i obie strony nałożyły wyższe cła na kolejną grupę towarów, a dodatkowo Amerykanie zaczęli wprowadzać sankcje wobec części chińskich firm (głównie dotknęły one koncern Huawei) – ale kluczowe uderzenie dopiero jest możliwe. Mowa o ocleniu maksymalną stawką całego importu z Chin do USA, co może mieć miejsce w II połowie lipca, jeżeli spotkanie prezydentów USA i Chin na szczycie G-20 w końcu czerwca, nie przyniesie woli Chin do zawarcia umowy (tak stawia sprawę jasno Donald Trump). Dzisiaj głośno jest o prognozie banku inwestycyjnego Morgan Stanley, który nie wyklucza, że FED mógłby ściąć stopy do wiosny 2020 r. nawet do zera z obecnych 2,0-2,25 proc., gdyby doszło do pełnowymiarowej wojny gospodarczej USA z Chinami, która groziłaby wystąpieniem recesji w amerykańskiej gospodarce. Można do tego podchodzić, jako do ciekawostki, ale fakty są takie, że taka skala cięcia stóp przez FED (jeżeli rzeczywiście miałaby miejsce) nie pozostałaby bez znaczenia dla globalnego obrazu rynków finansowych w nadchodzących miesiącach...
Dzisiaj rano uwagę zwracają dwie rzeczy. Poza utrzymującymi się spekulacjami dotyczącymi tego, co jutro może przekazać rynkom FED (oczekiwania, że zapowiedziane może zostać cięcie stóp w lipcu nadal są duże), warto zwrócić uwagę na informacje płynące z RBA i ECB. W pierwszym wypadku zapiski z posiedzenia Banku Australii wpisują się w rynkowe oczekiwania, które nie dawały wiary temu, co wcześniej płynęło z komunikatu RBA, który starał się ograniczać perspektywy, co do wejścia w cykl obniżek. W drugim prezes Mario Draghi podbił oczekiwania, że także Europejski Bank Centralny nie będzie bierny, jeżeli sytuacja będzie tego wymagać. Faktyczne otwarcie rynkowej dyskusji nad powrotem do programu QE, czy też cięciami stóp, to sygnał, że decydenci wolą jednak się ubezpieczać – zobaczymy co pokażą nowe dane ze strefy euro, zwłaszcza piątkowe szacunki czerwcowych indeksów PMI.
„Gołębie" akcenty w komunikatach płynących od banków centralnych odbierane są na razie jako sygnał, że strażacy meldują o swojej gotowości i możliwych zasobach, które będą użyte w przypadku pojawienia się dużego pożaru. Tyle, że nawet najlepsze wyszkolenie i narzędzia nie dają pewności, że sytuacja nie wymknie się z pod kontroli. Reasumując, kolacja prezydentów USA i Chin w japońskiej Osace w końcu czerwca urasta do miana kluczowego wydarzenia, które ustawi rynki na długo...
Na koszyku BOSSA USD widać kontynuację ruchu wzrostowego na dolarze z zeszłego tygodnia – dzisiaj rynki bardziej skupiają się na „gołębich" akcentach u innych (RBA, ECB), podczas kiedy wobec jutrzejszego FED panuje nerwowe wyczekiwanie, którego nie wszyscy wytrzymują, co przekłada się na zamykanie pozycji grających pod „gołębi" scenariusz FED jutro wieczorem.
Technicznie realizowany jest scenariusz przetestowania okolic strefy oporu 82,60-82,85 pkt. To czy jego górne ograniczenie zostanie złamane, będzie zależeć już od interpretacji posiedzenia FED.
Wykres tygodniowy BOSSA USD
DM BOŚ