Kierowana przez Stevena Spielberga wytwórnia Dream Works Studios i indyjski konglomerat Reliance ADA Group dostały kredyt mniejszy niż pierwotnie zakładały i na krócej. Zamiast 1,2 mld USD na pięć lat, uzyskały 825 mln USD na trzy lata. Z tego 325 mln dolarów wyłoży konsorcjum zbudowane przez JP Morgan Securities, a drugie tyle dołożyła Reliance Big Entertainment, spółka należąca do indyjskiego partnera. Grupa Walt Disney pożyczy wytwórni brakujące 175 mln dolarów. Zebrane pieniądze mają wystarczyć na wyprodukowanie 5–6 filmów rocznie.

Sytuacja za Atlantykiem nie niepokoi polskich operatorów kin, choć nie jest bez znaczenia dla rozwoju ich biznesu. 70–75 proc. rocznych przychodów ze sprzedaży biletów Cinema City International (główny biznes ma w Polsce) wypracowywanych jest dzięki amerykańskim produkcjom filmowym. – Poziom ten oczywiście różni się w poszczególnych krajach, gdzie działamy – zastrzega Nisan Cohen, zastępca dyrektora finansowego CCI. – Jak możemy obserwować, w czasach kryzysu gospodarczego przemysł kinowy radzi sobie bardzo dobrze. I to będzie napędzać produkcję kolejnych dobrych filmów w przyszłości – uspokaja Cohen.

Jeden z polskich dystrybutorów filmów kinowych podkreśla, że kina mają już zapewniony repertuar na 2010 rok. Tytuły już powstały (powstają rok-dwa) bądź ich produkcja jest w toku. Tę opinię potwierdza Kamila Kurowska z Warner Bros. Entertainment Polska. Zapewnia, że oferta dystrybutora na przyszły rok będzie nie gorsza niż na ten czy 2008.

– W czerwcu na spotkaniu branży w Amsterdamie widać może było oszczędności na wystawności bankietów, ale nie w prezentacjach poświęconych planowanym produkcjom – relacjonuje szef polskiej firmy dystrybuującej filmy. – Trzeba pamiętać, że zyskowny rok operatorom kin zapewnia kilka do dziesięciu tzw. blockbusterów. Nie mamy informacji, czy to właśnie na nich oszczędza amerykański przemysł filmowy, czy też raczej rezygnuje się tam z niedochodowych produkcji, np. na potrzeby lokalnych telewizji – mówi dystrybutor.

Tomasz Jagiełło, prezes Centrum Filmowego Helios, nie sądzi, aby kłopoty branży w USA sprawiły, że blockbustery ucierpią. – Blockbustery to źródło zysków. Raczej przyciągną kapitał, niż go stracą – uważa. Według Cohena, dla sprzedaży biletów coraz większe znaczenie mają lokalne produkcje. Dostrzega to TVN, która podtrzymuje, że chce wprowadzać do kin kilka filmów rocznie.