Dziś cyfrowe radia, którymi dysponują Niemcy, Hiszpanie czy Brytyjczycy nie są w stanie bezpośrednio się komunikować. Ma to zmienić budowana właśnie w ramach europejskiego programu programowalna radiostacja, wspólna dla sojuszniczych armii i sił porządkowych. To nie przypadek, że w strategicznym projekcie oprócz takich potentatów militarnej łączności jak francuski Thales, hiszpańska Indra, szwedzki Saab, włoski Selex czy fiński Elektrobit, uczestniczy gdyński Radmor.
Andrzej Synowiecki, prezes firmy tłumaczy, że zamiary Radmoru od lat są konsekwentne: pomorska spółka zatrudniająca 420 pracowników chce być w światowej czołówce twórców i producentów urządzeń dla radiokomunikacji militarnej. Od lat w Radmorze trwa więc ściganie się z światowymi potentatami.
— Ponieważ elektroniczny sprzęt starzeje się błyskawicznie, szansę na sukces mają w branży tylko ci którzy wybrali innowacyjne strategie — mówi Synowiecki.
Zagraniczna ekspansja Radmoru zdaje się potwierdzać ten pogląd. Doręczna radiostacja dowódców podstawowego szczebla R 35 01 sprzedała się już w kilkunastu krajach. Licencję jej produkcji kupili w gdyńskich zakładach Czesi i Litwini. — Sprzedajemy już nowe generacje tego radia a źródeł sukcesu upatrywałbym właśnie w ciągłym rozwijaniu konstrukcji — mówi prezes Synowiecki.
W kryzysie, który szczególnie w tym roku dotknął zbrojeniówkę, Radmor nie ograniczył nakładów na badania i rozwój. — Co roku wydajemy na innowacje ponad 20 mln zł, w obecnym, trudniejszym roku, wręcz położyliśmy nacisk na rozwijanie nowych konstrukcji. To one będą atutem firmy kiedy powróci koniunktura — nie ma wątpliwości prezes gdyńskiego zakładu.