Rada nadzorcza Sygnity przyjęła rezygnację Piotra Kardacha ze stanowiska prezesa spółki i powierzyła jego obowiązki Norbertowi Biedrzyckiemu. Ze stanowiskiem wiceprezesa odpowiedzialnego za restrukturyzację firmy pożegnał się też Andrzej Marciniak. Do zarządu Sygnity dołączył Andrzej Paszyński, który będzie odpowiadał za sprzedaż.
[srodtytul]Niespodziewane roszady[/srodtytul]
O tym, że wtorkowa rada nadzorcza dokona zmian w zarządzie spółki, wiadomo było już od kilku dni. Piotr Kardach sugerował w piątek, że zarząd zostanie wzmocniony o osoby, które zajmą się sprzedażą i pozyskiwaniem nowych klientów. Nic nie wspominał, że kadrowa karuzela dotknie i jego. Dlatego rezygnacja Kardacha z kierowania Sygnity była niespodzianką.
Na rynku mówi się, że Kardach wcale nie zamierzał ustępować, a Biedrzycki wcale nie był szykowany na szefa firmy. Obaj byli w środę nieosiągalni, żeby wyjaśnić, co zaszło na wtorkowej radzie nadzorczej. Tomasz Sielicki, wieloletni prezes ComputerLandu (poprzednik Sygnity), a obecnie członek rady nadzorczej, zapewnia, że roszada na najważniejszym stanowisku planowana była od wielu miesięcy. – Nie byliśmy zadowoleni z wyników spółki. Szczególnie nie spodobały nam się olbrzymie rezerwy, które Sygnity musiało zawiązać w połowie 2009 r. – mówi. Twierdzi, że zmiana prezesa odbyła się w pokojowej atmosferze.
Nasi rozmówcy mówią, że nadzorcom nie spodobało się również, że Kardach dopuścił do problemów w Winuelu, jednej z najważniejszych spółek zależnych Sygnity, odpowiedzialnej za obsługę klientów z sektora energetycznego i użyteczności publicznej. Jesienią 2009 r. z wrocławskiej firmy odeszło, w atmosferze konfliktu, około 10 proc. załogi, w tym duża część kadry menedżerskiej. Założyli konkurencyjną spółkę, która chce podebrać klientów Winuelowi.